Kiedyś wielkie umysły uważały, że fizycznie nie jest możliwe aby jakakolwiek maszyna stworzona przez człowieka wzbiła się w powietrze. Nie próbuję ujmować nic panu Hawkingowi, ale uważam, że za 50-100 lat ludzie będą z takich wypowiedzi mieli niezłą polewkę.
Dla mnie dobry post. Zycie bez wiary w jakas wyzsza siłe jest bezwartosciowe. Swiatem rzadza prawa natury wedlug niektorych. Natura, ktora czlowiek jest w stanie fizycznie poznac i ukladac roznego rodzaju algorytmy jej działania. Kto jednak to wszystko poskladal w te algorytmy i prawa? Mowicie o niewidocznym zombie, to zalosne. Bog nie ma osoby. To glebsza rozkmina jeszcze nie zbadana, ktora byc moze przyjdzie wam poznac po smierci.
Toż to my jesteśmy jak te maluchy. Sam Steven Hawking powiedział, że istnieje granica, za którą nauka wyjść nie może o nigdy nie wyjdzie -> jest to ileś tam tysięcznych sekund po wielkim wybuchu.
Każda kultura podskórnie czuje, że Bóg jest, każdy inaczej go obrazuje i nazywa ale ktoś do ch*ja musiał nacisną ten guzik, po którym zaczęły nagle działać prawa fizyki - nie łapiecie tego cwe*e?
Postaw się w ich sytuacji: Oni, nie mają pojęcia co ich czeka więc sugerują się WIARĄ,a my to już dorośliśmy więc mamy doświadczenie.Tak jak wspomniałeś ,nie wierzymy w Zeusa bo nie mamy doświadczenia. Ale kto wie? może nasze wnuki będą się śmiać bo Zeus to jest patron sadola!
Rozpie**ala mnie to stosowanie dowodów pośrednich na istnienie boga/bogów. Czasami są to tak skomplikowane logicznie konstrukcje, że w pewnym momencie zaczynają się zapadać pod własnym ciężarem. Ja mam jedną odpowiedź - brzytwa Ockhama - nie tworzyć bytów ponad niezbędną ich ilość. Do tego gilotyna Hume'a i wszystko jasne - ich [bogów] po prostu nie ma.