18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Szkolnictwo w Polsce

Logika • 2013-05-09, 00:51
Na wstępie zaznaczę, że warto przeczytać całość. Żadne słowo nie zostało napisane bezmyślnie. Miłej lektury ;-)


Gdy pod tematem "Przeciek Matura Matematyka" http://www.sadistic.pl/przeciek-matura-matematyka-2013-vt196476.htm pojawił się komentarz : "Dużo osób ma problemy z matematyką i nazywanie kogoś głąbem jest bezsensem po za tym po szkole nic nie masz jeśli nie masz bogatych rodziców , zaradności życiowej .
Szkoła to gówno tworzące sobie sile roboczą , zastanówcie się czemu nie uczą was jak zarabiać pieniądze lub realizować pasje , szkoła każe ci jak chinczykom robić to co ci karzą ..."

postanowiłem napisać krótki artykuł o polskim systemie szkolnictwa.

Otóż: składają się na niego: MEN(zarówno instytucja, jak i ministrowie), kuratoria, CKE, OKE, samorządy, szkoły, grono pedagogiczne oraz uczniowie.

Wielu uważa, że wina leży tylko po stronie nauczycieli. Oczywiście nie mam zamiaru bezwzględnie zaprzeczać, bo wiem z własnego doświadczenia, że coraz więcej tzw. "nauczycielek" to flądry. Młode, tępe, które nie dostały się na dobre studia, więc jedynym wyjściem pozostaje kierunek, po którym będą uczyć Wasze dzieci.
Ale z tego samego doświadczenia, mianowicie moja mama jest nauczycielką z 35 letnim stażem, widzę ten sam świat z innej perspektywy.

Oglądając kolejne wydania wiadomości, gdzie mówi się o tej grupie społecznej, jako o nierobach, którzy chodzą do pracy na 3 godziny, mają 2 miesiące wakacji plus przerwy świątecznie, moi rodzice dostają dosłownie k***icy. Nie wspominając już o pensjach wynoszących 4 tys. zł.
Prawda jest taka, że po przyjściu ze szkoły, pracy jest po czubek głowy. Dosłownie kilkanaście godzin roboty przy sprawdzaniu, pisaniu opinii i wypełnianiu dokumentów o testach, egzaminach, obecnościach, nieobecnościach...

Kwesta płacy: 30-120 zł za wychowawstwo, w zależności od rodzaju szkoły. Tak, 50 zł to wspaniałe pieniądze za nadstawianie karku dla 25 osobowej gromadki kochanych, bezstresowo (nie)wychowywanych i jakże miłych dzieciątków. A średnią wyrabiają związkowcy, o których opowiem

w tym punkcie. Według nie tylko mnie, nauczyciele mają najgorsze związki zawodowe w kraju. No może oprócz kasjerek z hipermarketów. O nic nie walczą, nic nie reprezentują, niczemu się nie sprzeciwiają. A powinni, bo to, co wyprawiają ci "u góry" nie mieści się w głowach. Związkowcy górników, kolejarzy nadstawiają i nadstawiali karku dla swojej grupy. ZNP jest doprawdy żałosne. Przecież strajk nauczycieli doprowadzi do paraliżu w całym kraju. Większość ma dzieci. Szkoła zamknięta, trzeba wziąć wolne. Bierzesz wolne, nie ma Cię w pracy. Brak pracowników=brak zysków. Ale jedyne, co mogą zrobić, to przyczepić taśmą klejącą(kupioną w liczbie sztuk: 25 po tygodniu przetargów) na drzwiach wejściowych kartkę z napisem: "popieramy strajk pracowników". Tak. Elita społeczeństwa

Teraz przejdźmy do ministerstwa. Coraz gorsi ministrowie: Hall, teraz Szumilas. Giertych był chyba ostatnim, o którym wtajemniczeni wyrażali się ze względnym szacunkiem. Z ich decyzji da się odczytać, że nie znają się na rzeczy i nie pamiętają już lat, kiedy brudzili się kredą. Odgórne "dekrety" i ciągłe reformy bez uprzednich konsultacji(zarówno z ekspertami, jak i podatnikami) mają taki skutek, jaki mają. Każdy widzi. Chcemy gonić zachód; prowadzić sześciolatków do szkół, zwiększać wydajność. Nowe podstawy programowe uczą gówna, a nie tego, co jest potrzebne. Jedna tablica interaktywna w szkole nie podniesie poziomu szkolnictwa. Tu trzeba reform z inicjatywy znawców, którzy przez 40 lat mieli (na)uczyli tysiące lekarzy, prawników, kierowców autobusów. Reasumując: polskie szkolnictwo wygląda jak polskie prawo. Tworzone bezmyślnie przez ludzi nieobeznanych w temacie.

Nie będę rozpisywał się o uczniach, bo każdy z Was nim był lub jeszcze jest. Ale nie łatwo jest pracować z ludźmi, którzy nie wykazują żadnej pracy ze swojej strony. Małe dzieci przychodzą do szkoły aroganckie i nie znające żadnych zasad moralnych. A myślę, że obustronny szacunek powinien zaowocować wieloma sukcesami.

Jeszcze parę słów na koniec. Znów wracam do pieniędzy. Powiedzcie mi, jak to jest, że najbardziej wykształcona elita społeczeństwa, mająca dzielić się swą wiedzą, przekazywać ją kolejnym pokoleniom, nieść ten pieprzony "kaganek oświaty" dostawali taką kasę. Niech to będą ludzie naprawdę porządnie wykształceni, z powołaniem, którzy lubią to, co robią, kochają pracę z dziećmi. To nie da błyskawicznych skutków, ale wierzcie mi lub nie, przyniesie olbrzymie korzyści dla Jasia z ostatniej ławki, Zosi z V b, całego społeczeństwa i gospodarki naszego kraju. Co z tego, że 3/4 młodych ludzi to "magistry", jeśli jest to przygotowanie niesolidne, a edukacja to biznes.


Przepraszam za długi tekst, ale myślę, że da on niektórym do myślenia ;-)

Delemele

2013-05-09, 13:39
Jako uczeń aktualnie Liceum(jednego z najlepszych w woj.) powiem jedno. Uczniom przestaje zależeć na ocenach w szkole. Wiecie dlaczego ? Ja z doświadczenia wiem. Oceny nie mówią nic ABSOLUTNIE NIC o wiedzy. Dodam iż na etapie Liceum nic nie dają. Na studia liczy się tylko matura. Najgorsze są reformy które odbywają się co 2-3 lata. Ja również zostałem dotknięty reformą jako tzw "rocznik doświadczalny". Są tego plusy i minusy. Dodam jeszcze że powstanie gimnazjum jest najgorszy pomysłem. Ono zabija wszystko determinacje, chęć do nauki itp. Przeskok między gim a lic jest drastyczny. Gim to taka podstawówka tylko pare przedmiotów więcej, natomiast liceum to już kompletnie inna bajka. Nauczyciele się nie pieprzą z nikim, wymagają w cholere dużo (mimo że w moim przypadku połowa przedmiotów mi odpada po 1kl i nie będę ich zdawał) Poza tym najważniejsze. Trafić na DOBREGO nauczyciela jest bardzo trudno. Osobiście po 10 latach nauki jestem w stanie wymienić może 7 (chodzi o wymagania, sposób nauczania, prowadzenia lekcji i stosunek do uczniów).

Na koniec dodam iż problemy ze szkolnictwem w Polsce będą trwały i trwały bardzo dużo czasu.

Trimeresurus

2013-05-09, 14:02
http://9gag.com/gag/6698591

Obczajcie, i fakt, myliłem się wcześniej, chodziły mi o Finlandię. Nie będę tłumaczył, jak ktoś jest idiotą i ,,swoje lepiej wie" to i tak by nie czytał. Reszta sobie poradzi.

@meretrix bodajże... mówisz, że studia lekkie? Matematykę wyższą to Ty kiedyś na oczy widziałeś? Ja nie mam kompletu matmy do nauki, bo na inżynierskich jestem, a i tak jest bądź co bądź z tą matmą wesoło. Także skończ pie**olić, bo w dupie byłeś, gówno widziałeś.

EDIT: Osobiście nie bronię wszystkich belfrów, broń Boże.

Matka, to matka, zresztą od zawsze chciała uczyć, a że z roku na rok coraz ciekawszy cyrk to chyba nie jej wina?

Byłbym za tym, żeby kasa leciała za wyniki też, a jeśli chodzi o jakieś ,,testy przydatności" - są testy gimnazjum/matura itp... ich wyniki będą świadczyły o danym przedmiocie, proste. Co do dodatkowych to możnaby takie coś wprowadzić i tyle.

I tak, sporo nauczycieli to p*zdy, którym w życiu nie wyszło, i dlatego warunki przyjęcia na stanowisko nauczyciela powinno być wyśrubowane wysoko.

I najważniejsze: To dać im więcej swobody (po ówczesnym zastosowaniu sie do pkt powyższych) w sprawie ,,ogarnięcia" stada idiotów. Bo to, co się wyprawia w klasach (no parę lat temu się w gimnazjum było) to nie jest wina nauczycieli, a rodziców i zj***nego systemu, który pozwala gównażerii na wszystko, bez konsekwencji.

Meretrix

2013-05-09, 14:32
Cytat:

@meretrix bodajże... mówisz, że studia lekkie? Matematykę wyższą to Ty kiedyś na oczy widziałeś? Ja nie mam kompletu matmy do nauki, bo na inżynierskich jestem, a i tak jest bądź co bądź z tą matmą wesoło. Także skończ pie**olić, bo w dupie byłeś, gówno widziałeś.



Studiuję jeden z najtrudniejszych kierunków, nie wyszło ci, matma wyższa- kilka godzin z etrapezem, trudnych przedmiotów nie znasz. Studia nauczycielskie są łatwe, mam kolegów którzy poprawiają maturę to żeby mieć zniżki poszli na filologię angielską, chodząc na połowę zajęć, robiąc jakieś tam zadanka może z godzinę tygodniowo na to poświęcali zaliczyli bez problemu semestr. Zresztą jak ktoś idzie na biologię, matematykę czy fizykę nauczycielską to dlatego że rozumie te przedmioty i jest z nich dobry, a całe studia opierają się na tych przedmiotach, chyba nie ma łatwiejszych studiów.

Trimeresurus

2013-05-09, 14:57
Nie ma etrapeza (etrapezu? - nie mam pewności jak odmienić :P ) wszystkiego chyba, o ile wiem. Sam korzystam, świetne, ,,dziękujemy, że jesteś, Krystian!" i te sprawy. Sam też nie mam lekkiego, ale skoro Ty też nie to zwracam honor, przyznaję się bez bicia do błędu.

Mam kumpla na matmie stosowanej i nie powiem, żeby to miał takie proste (teraz tak, bo pierwsze semestry zalicza jakoś luźno, ale wystarczyło, że zerknął co mają potem to już go boli).

,,Najtrudniejszy kierunek" to pojęcie względne. Jednym idzie lepiej tu, innym tam. Ale sam też się wkurzam jak widzę ludzi cisnących na jakieś pseudo-studia typu politologia, kulturoznawstwo, itd. a potem płaczących, że pracy brak.

Co do twoich kumpli, to mi się zdaje, że to od uczelni zależy, poziom jest różny jednak. Jak poszli na coś ,,niskich lotów" to nie dziwota, że lekko. Jak się trafi wykładowca z pazurem to się zwyczajnie zdziwią :)

Marshal

2013-05-09, 15:51
Zacznijmy kto zostaje nauczycielami w podstawowce, gimbazie i liceum? Osoby ktore sie nie dostaly na cos innego, lub nie znalazly pracy w tym co chcieli...(przynajmniej tak jest w wiekszosci). W podstawoce, gimnazjum i liceum mialem moze dwojke nauczycieli, ktorzy byli pasjonatami (ale nawet facet sie nam przyznal, ze ma max pensji i nasze dobre wyniki nic mu nie zmienia) a dopiero na studiach mam wykladowcow, ktorzy w 60% mieli wlasne biznesy, ale z roznych powodow chcieli uczyc (kasa) i oni sa naprawde pasjonatami.

Sory ale malo ktory nauczyciel ma po 8-9 lekcji dziennie. Okienka itp. sa i beda, wiec nie mowmy ze siedza 8h i nawalaja bez przerwy.

Ktos pisal o sprawdzaniu prac itp.. Ej no a kto zmusza do sprawdzania zeszytow? Nikt. Moich nauczycieli nie interesowalo to co ja mam w zeszycie, ale co mam w glowie. Zrobil kartkowke w srodku semestru, sprawdzian pod koniec i popytal na ocene w klasie i dziekuje. Jak ktos sie chcial uczyc to sie uczyl a jak ktos nie to jechal na dwojach i tyle.

Szkola nie ma uczyc zycia a wiedzy. Od nauki zycia to sa nasi rodzice i rodzina. Bo sory, ale wychowawczynie to byla dla mnie zupelnie obca babka. A wiedza niekoniecznie rowna sie inteligencja. To zupelnie dwie rozne sprawy.

Najlepsze jest to biadolenie "ooo mam tyle roboty, tyle sprawdzania". To na ch*j, tyle zadaje? I kazdy nauczyciel mysli ze my sie tylko jego przedmiotu uczymy. No jak sie okazuje nie. Takze to dziala w dwie strony. On/ona przychodzi do domu i sprawdza prace a my w tym czasie musimy sie uczyc lub robic prace domowa bo nam debile pozadawali tyle ze ledwo mozna sie wyrobic do nocy.

KMD

2013-05-09, 17:03
Aż rozwiążę tą maturę 2013, aby udowodnić tezę z ostatniego zdania najlepszego komentarza ;)

#edit

teza obalona. Zdałbym, ale "przepaść" programową widać.

oozyxak0o

2013-05-09, 17:21
Co wy znowu pie**olicie pismaki? Matury z matmy nie zdać to obciach? A co ,jeśli ktoś nie zda matury z języka polskiego mimo,że przypuśćmy od 18 lat jest w kraju? Ale wam ta gorzałka wyprała mózgi,ja pie**ole :homer:

Szerokikarq

2013-05-09, 18:01
Akurat w przypadku nauczyciela, każdy kto postanowił pracować w tym zawodzie, wiedział z czym będzie miał do czynienia. Zarobki nauczycieli są znane, obowiązki są znane, to że młodzież idiocieje, jest powszechnie wiadome. Takie są fakty. Dlaczego zatem ludzie decydują się na pracę w zawodzie belfra? Przedstawię wam moją opinię w tej sprawie.
Nauczyciele dzielą się na 3 typy:
-tych którzy pracują z powołania (skoro mają takie powołanie, to raczej niskie zarobki, czy przepracowanie odpada, prawda?)
-tych którzy nie mieli pomysłu na życie, lub inna kariera się im nie udała (ja pracować fizycznie!? jak robol!? przecież zdałem maturę z polskiego na 70%!) i teraz siedzą za biurkiem w pokoju nauczycielskim i biadolą, jak to ich oszukano, zapominając, że każdy w mniejszym bądź większym stopniu jest kowalem własnego losu
-trzecia grupa to po prostu ignoranci, którzy nie wiedzą co się wokół nich dzieje i myśleli, że nauczanie to dobre pieniądze, a do tego 2 miesiące urlopu! Paaanie, bajka nie życie!
Oczywiście żaden z (tfu!) profesorów nie pomyślał nigdy o przekwalifikowaniu się, toć tak nie wolno, nawet jeżeli wk***iam się każdego ranka na ten grajdoł dzieciaków, muszę targać ten krzyż przez 40 lat (kto wie, czy moje pokolenie nie przez 50). No chyba, że żaden z nich nie nadaje się do inne pracy, co oczywiście nie możliwe, skoro to elita intelektualna, taki to sobie poradzi! A nie mówię jak jest?

kasia978

2013-05-09, 18:43
Ci co krytykują nauczycieli, nie mają po prostu pojęcia jak poza szkołą wygląda ta praca. A jeździć po innych jest najłatwiej, a co... Moja mama jest nauczycielką bardzo zaangażowaną w swoją pracę. Oprócz etatu, musi nieodpłatnie siedzieć dwa razy w tygodniu: za kółko + wyrównawcze, na które musi poświęcić czas by przygotować materiały, pokserować.
Także okienka nie są płatne.
Oprócz tego raz na miesiąc zebranie z rodzicami. Trzeba przepisać wczystkie oceny dzieciaków, policzyć nieobecne i nieusprawiedliwione godziny. Takie zebranie to ok. 40 min + 30 min prywatnych konsultacji. Oprócz tego raz na 2 miesiące drzwi otwarte, tez ok. 2-3 godzin wysłuchiwania pretensji rodziców. Raz na miesiąc trzeba przynieść do domu dziennik i uzupełnić, inaczej nagana dyrektora. To ok. 3 h (tak, są tam rubryczki, o których nawet nie macie pojęcia). Jeśli inny nauczyciel nie uzupełni tematu - jej problem, bo jej klasa.
Sprawdzanie klasówek - to dopiero strata czasu. Jest ok. 10 klas, każda po 30 osób, na semestr min 3 oceny. Każdy sprawdzian sprawdzany ok. 5-10 minut, czyli 75-150h na semestr. Ale przecież wiadomo, że nie wszystkie dzieci zdają I termin, ok. 30 przyjdzie na poprawę. Poza godzinami pracy. Znowu sprawdzić.
Ale zazwyczaj jest więcej niż 3 sprawdziany.
Poza tym dzieci chcą się wyciągać i proszą o albumy. Albumy przytachać, sprawdzić. Kolejne 20 h.
Oprócz albumów, prasówki - 10h.
Próbne testy wwgimnazjalne - poza klasówkami. Na każdym etapie klasa 1-3. 2 razy w roku. Ułożenie jednego to ok. 3-4h. Potem sprawdzić. Ponad 400 ku*wa prac. 10-15 min, bo próbne testy są długie.
Zdolne dzieci chodzące na konkursy - zawracają dupę, bo jedno kółko w tygodniu nie starczy. Trzeba im załatwić materiały, kserować - poza godzinami pracy. Konkursy są często w sobotę czy nawet w niedzielę - trzeba jechać do innego miasta za własną kasę. Niepłatne ok. 6h
Organizowanie własnych konkursów - oprócz ułożenia pieprzonych pytań trzeba obdzwonić inne szkoły, często przesłać listownie (często za swoją kasę). Znaleźć sponsorów, często np. posłów, radnych, których trzeba obdzwonić, za darmo pafatygować tyłek i się przymilać. Po wyłudzeniu pieniędzy, kupić nagrody. Zorganizować apel wręczenia nagród, wydrukować dyplomy. No sprawdzić te całe prace. No i dzieciaki zawracają dupę. Będzie z 70h.
Problematyczni rodzice - oprócz tego, że trzeba wysłuchać kim ważnym oni nie są, trzeba do nich dzwonić, jak dzieciaka nie ma w szkole albo coś odwalił. Za swoją kasę. Średnio 2 razy w tygodniu. Oprócz tego sami dzwonią - kilka razy w tygodniu. Każdy gada 5-10 min i marnuje czas.
Już nie mówię o opiniach o dzieciakach, które się nie uczą. Nawet nie wiedzą, ile sprawiają problemów. Ale i tak to pewnie mają w dupie. Na każdą proponowaną jedynkę trzeba wypisać kilka stron A4 programu naprawczego. Często ręcznie, więc nie ma kopiuj/wklej.
Jeszcze dzieciaki z problemami wychowawczymi. Trzeba oblatać pedagożki, dyrektorkę, spotkać się dodatkowo z rodzicami.
Wycieczki też masakra - ci co się sapią, że nauczyciele jadą za pieniądze dzieciaków, uwaga - oni ciągle śa w pracy. Muszą co chwila pilnować, by żaden nigdzie sobie nie polazł, nie zgubił się. Ale i tak się gubią, więc trzeba szukać. Dodatkowy stres. No i trzeba pilnować, by wycieczka przebiegała zgodnie z planem. Trzeba sprawdzać, czy w pokojach nie piją, nie ćpają, nie grają w słoneczko. To naprawdę, lepiej zaoszczędzić te parę stów i jechać samemu. WYCIECZKA NIE JEST WAKACJAMI DLA NAUCZYCIELA. Nauczyciel robi wycieczki, bo dzieciaki i rodzice zawracają dupę i nie dają spokoju, bo chcą wyjechać. Przy tak tanich ofertach biur podróży to nie jest żadna atrakcja. Tyle w temacie.

Moja mama średnio kończy pracę o 20. Łącznie z tymi niepłatnymi wyżej wymienionymi. A płacą jej za 20 h tygodniowo.

kopernikus1990

2013-05-09, 19:34
"Oglądając kolejne wydania wiadomości, gdzie mówi się o tej grupie społecznej, jako o nierobach, którzy chodzą do pracy na 3 godziny, mają 2 miesiące wakacji plus przerwy świątecznie, moi rodzice dostają dosłownie k***icy. Nie wspominając już o pensjach wynoszących 4 tys. zł. " [...]
"Jeszcze parę słów na koniec. Znów wracam do pieniędzy. Powiedzcie mi, jak to jest, że najbardziej wykształcona elita społeczeństwa, mająca dzielić się swą wiedzą, przekazywać ją kolejnym pokoleniom, nieść ten pieprzony "kaganek oświaty" dostawali taką kasę."

Nauczyciele są różni... Nie znam Twoich rodziców i nie oceniam ich. Ale trochę nauczycieli przyszło mi w życiu poznać i TOTALNIE SIĘ NIE ZGODZĘ, że są oni wszyscy "najbardziej wykształconą elitą społeczeństwa. Pamiętam ze swojego gimnazjum co najmniej kilku którzy, którzy poza własnym przedmiotem nie potrafili poprawnie się wysławiać, nie mówiąc już o podstawach matematyki (KTÓREJ PRZECIEŻ UCZYLI SIĘ NA DUŻO WYŻSZYM POZIOMIE NIŻ GIMNAZJUM). Ale pamiętam też zajebistych "fachowców" z inteligencją najwyższych lotów, którzy potrafili uciszyć każdą klasę i zainteresować przedmiotem.

Druga sprawa to zarobki, mówisz, że zarabiają po 4k (co moim zdaniem nie jest małą kwotą). Zawszę mówię, że jak się komuś nie podobają jego zarobki to może wyp***zielać do innej pracy. Niech otworzą własną prywatną szkołę lub cokolwiek. A jak nie to niech idą zapie**alać do jakiegoś zakładu za 950zł na rękę.

Ludzie są bardziej lub mniej zdolni. ALE KAŻDY JEST KOWALEM SWEGO LOSU. Ja np. pochodzę z biednej i trudnej rodziny. Już w średniej musiałem sam zarobić na książki, ciuchy czy j***ny bilet autobusowy, żeby nie zapie**alać 15km do szkoły z buta. (A w między czasie przygotować się do szkoły). W podobny sposób udało mi się zrobić studia (Mechanikę na polibudzie, a nie na wyższej szkole opie**alania). Łapiąc co się da (sortowanie dokumentów, noszenie worków z ziemniorami, praca na budowie, a nawet rozdając kwiatki w markecie na dzień kobiet) i udzielając korepetycji dzieciakom. Ale udało mi się, ciężką pracą przez 7 dni w tygodniu przez 8 lat pod rząd. teraz jestem inżynierem i dostaje 3k na rękę chociaż broniłem pracę 4 miesiące temu. A to dopiero start w tej firmie.
WIĘC PROSZĘ NIE pie**olIĆ, ŻE SIĘ nie da.

Poza tym chciałbym tylko przypomnieć coś o czym wszyscy zapomnieli, szkoła ma UMOŻLIWIĆ naukę a nie do niej zmuszać. Jeśli masz wyj***ne (jak większość dzieciaków z którymi przyszło mi pracować) to Twoja sprawa i Ty będziesz zbierał tego efekty. Bo możesz robić sobie zawodówkę/technikum/studia... cokolwiek i godnie żyć zarabiając całkiem spore pieniądze. Jak chcesz pracować i godnie żyć to czas zacząć ćwiczyć mózg lub umiejętności manualne już w gimbazjum. Zwłaszcza, jeżeli Twoi starzy mają kasę i mogą pomóc Ci w realizacji pasji/hobby.

Wybaczcie, że aż tak się rozpisałem :)

PS: o politykach mamy takie samo zdanie więc piwo dla Ciebie!
PS2: w mojej firmie w ogóle nie ma związków zawodowych, a jakoś to wszystko działa.

takapl

2013-05-09, 19:51
kasia978 czy Twoja mama świadomie wybrała prace jako nauczyciel? Może była niepoczytalna w tym momencie? Nie rozumiem... nie lubi ludzi, dzieci i pracy z nimi to mogła pracować na taśmie w jakiejś fabryce. Czemu się nie przekwalifikuje jeśli jest jej tak ciężko i nie otworzy swojej firmy, może będzie spełniona jako florystka, kwiaty nie pyskują.
Sama świadomie wybrałam swój zawód, nie podołam, znudzi mi się, nie będę czuła się spełniona to go zmienię. Tylko że ja nie jestem nauczycielem- najbardziej niereformowalną grupą zawodową w Polsce.

gr...........og

2013-05-09, 20:10
takapl,

Nie rozumiesz, moja mama 30 lat temu wybrała zawód nauczyciela. Świadomy wybór, kształciła się właśnie z myślą o byciu nauczycielem. Przez te 30 lat wkłada w tą pracę całe swoje serce i czas. Problem jest w tym że kolejne reformy zmieniają zawód nauczyciela w zwykłego biurokratę. Bezsensowne papiery, tony dokumentów, konspekty, ch*je, muje, dzikie, k***a, węże. Praca nauczyciela w przeciągu 20 ostatnich lat zmieniła się diametralnie w stosunku do tego co było kiedyś. Tak jak wspomniałem, kiedyś nauczyciel uczył młodych ludzi, dzisiaj jest to biurokrata z możliwością uczenia. Fakt, nie można oczekiwać że w pracy nauczyciela nic nie będzie się zmieniać przez wieki, chodzi o to że te zmiany poszły w tak ch*jowym kierunku że głowa mała.

Moja mama wielokrotnie miała oferty pracy na innych stanowiskach, nieraz o wiele lepiej płatnych i co najważniejsze ze stałymi godzinami pracy. Ale nie wybrała ich, bo po prostu nauczanie jest jej powołaniem i to co najlepiej jej wychodzi. Jej klasy mają świetne wyniki egzaminów gimnazjalnych, poświęca przekazaniu wiedzy bardzo dużo czasu, stara się przedstawić materiał w sposób łatwo przyswajalny nawet największym tłukom. A co za to dostaje? Kolejne kopniaki w dupę od samorządu i ministerstwa.

Racja, dzisiaj większość "nauczycieli" zupełnie nie nadaje się do roboty. I tu kolejny haczyk: w szkołach wypie**ala się "starą kadrę" która ma pojęcie o kontakcie z dziećmi i pracy z nimi, a zostawia się pojebów co nawet do łopaty się nie nadają. Witamy w świecie polskiej oświaty.

Kto najwięcej krzyczy? Ci którzy się nie nadają i nic nie robią, cała reszta nie ma czasu krzyczeć...

WidziszINieGrzmisz

2013-05-09, 20:21
@kasia978 - zgadzam sie ze prawie ze wszystkim, ale nie chce mi sie drazyc szczegolow.

Wszystko jednak co wymienilas da sie bardzo latwo naprawic.
1) Wcieczki "szkolne", ale niech sami rodzice jada i sie opiekuja, a nie ciagna nauczyciela
2) Poprawki? Zadnych poprawek. Niech sie ludzie ucza systematycznosci w pracy. Masz termin i na ten termin musisz byc przygotowany/a i ch*j. W pracy nie ma zadnych poprawek.
3) Okrojenie materialu [ogolnie] - po ch*j mi sie uczyc o jakis mitozach, wkuwac 10 najwiekszych producentow stali na swiecie, napie**alac calki czy wiedziec jakie byly rodzaje kolumn w sredniowieczu.
3.5) Mniej materialu - mniej roboty dla nauczyciela chociazby jezeli chodzi o wymyslanie testow. Nie wspomne juz, ze da to wiecej czasu na omowienie materialu.
4) Testy wyboru i ew kilka pytan otwartych. Sprawdza sie szybko i mniej bolesnie niz czytajac bazgroly.

Zanim ktos zacznie miec bol dupy, ze po takiej szkole to beda sami debile wychodzic to nie mowie tu o korojeniu programu do zagadnien 2+2. Troche wiedzy trzeba wtloczyc, nawet po to by mloda osoba mogla zobaczyc co ja zainteresuje i dalej starac sie isc tym tropem przez zycie. Niestaty w chwili obecnej ilosc "gowna" do nauczenia sie w szkole jest straszna.

MastaKilla711

2013-05-09, 21:27
Chodzę do technikum (zawód- teleinformatyk, obym się odnalazł na rynku pracy, choć w czasach "magistrów" myślę dać radę). Szczerze, sram na maturę, jest mi zbędna, dla mnie najważniejszy jest wyuczony zawód, pracodawcy nawet nie spojrzą czy mam maturę czy nie, ich interesuje konkretny zawód.
Dam radę bez studiów. Najważniejszych rzeczy nauczę się teraz, w średniej. Tyle w temacie.

iron.the.great

2013-05-09, 21:50
Wiecie co tak czytam i czytam te komentarze i stwierdzam, że jednak się poddaje. Macie rację. Obniżmy pensje nauczycielom do średniej krajowej i zamknijmy na 8h dziennie w szkole. Czy wakacje czy nie mają siedzieć na dupie i coś robić. Do tego rozliczajmy za wyniki, a najlepiej za stopnie. Im więcej piątek tym większa premia. I koniecznie trzeba zabrać wszystkie dodatki i ulgi. Proponowałbym jeszcze by, to uczniowie oceniali nauczycieli i na tej podstawie naliczano im pensję. To na pewno uzdrowi nasze szkolnictwo i przyciągnie do tego zawodu najlepszych. Pod takim rygorem na pewno poziom drastycznie wzrośnie i doczekamy się licznych polskich noblistów. W końcu dzieci to przyszłość tego narodu więc wypada w końcu zdjąć z nich jarzmo nauczycielskiego terroru. I koniecznie trzeba zakazać prac domowych i sprawdzianów wszak szkoła to nie wyścigi i każdy powinien móc w swoim tempie opanować materiał. Każdy powinien mieć równy dostęp do kształcenia się. Proponuję by miejsca na studiach przyznawać nie na podstawie matury, ale w wyniku losowania. Wtedy będzie najsprawiedliwiej. Pora wyplenić tę nauczycielską reakcyjną zarazę - pasożyta na zdrowym ciele pracującego ludu miast i wsi.