Sosnowiec?
POLISH DIVORCE: A Polish man moved to the USA and married an American girl. Although his English was far from perfect, they got along very well. One day he rushed into a lawyer's office and asked him if he could arrange a divorce for him. The lawyer said that getting a divorce would depend on the circumstances, and asked him the following questions:
Have you any grounds? Yes, an acre and half and nice little home.
No, I mean what is the foundation of this case? It made of concrete.
I don't think you understand. Does either of you have a real grudge? No, we have carport, and not need one. I mean what are your relations like? All my relations still in Poland.
Is there any infidelity in your marriage? We have hi-fidelity stereo and good DVD player.
Does your wife beat you up? No, I always up before her. Is your wife a nagger? No, she white.
Why do you want this divorce? She going to kill me.
What makes you think that? I got proof.
What kind of proof? She going to poison me. She buy a bottle at drugstore and put on shelf in bathroom. I can read English pretty good, and it says:
Polska jest pod kontrolą Rosji, tak samo jak Węgry, Czechosłowacja i Jugosławia, a my sobie spokojnie siedzimy i wydaje nam się, że wszyscy nas kochają.
Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli przebiegle. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i od kiedy mam z nimi do czynienia, nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza obliczeniami jak dużo ołowiu lub stali trzeba zużyć, aby ich zabić. W dodatku, poza cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami.
„Jeśli nie jesteś pewien co robić – atakuj.”
Fortyfikacje są pomnikiem ludzkiej głupoty.
Głupotą i błędem jest opłakiwanie poległych. Powinniśmy raczej dziękować Bogu za to, że tacy ludzie żyli.
Armia to drużyna. Żyje, śpi, je i walczy jak drużyna. Te bzdury o indywidualnych bohaterskich czynach to tylko końskie gówno. Bękarty, które piszą je do Saturday Evening Post wiedzą o prawdziwej walce, pod ogniem przeciwnika, mniej niż o pieprzeniu.
Prawdziwi bohaterowie to nie tacy, jakich znacie z książek. Każdy człowiek w tej armii odgrywa istotną rolę. Nigdy się nie poddawaj. Nigdy nie myśl, że twoja praca się nie liczy. Każdy ma swoją robotę do spełnienia i musi ją wykonać. Wszyscy jesteście ogniwami tego wielkiego łańcucha.
Po prostu jedź tą drogą, dopóki cię nie rozpieprzą.
Do sztabu, właśnie nasikałem do Renu. Na litość boską przyślijcie trochę benzyny.
Właśnie zdobyłem Trewir dwiema dywizjami. Co chcesz żebym zrobił? Mam go oddać?
Gdzieś na Sycylii znajduje się czterysta starannie oznaczonych grobów. Wszystkie przez jednego człowieka, który zasnął podczas pracy. Jednak to niemieckie groby, bo przyłapaliśmy śpiącego drania zanim oni to zrobili.
Pewnie, że chcemy wracać do domu. Wszyscy chcemy końca tej wojny. Najszybszym sposobem na jej zakończenie jest dotarcie do tych sk***ieli, którzy ją zaczęli. Im szybciej się nimi zajmiemy, tym szybciej wrócimy do domu. Najkrótsza droga do domu wiedzie przez Berlin i Tokio. A kiedy dotrzemy do Berlina, osobiście zastrzelę tego sukinsyna Hitlera. Jak psa!
„A kiedy pójdę Doliną Śmierci to zła się nie ulęknę… bo jestem najgorszym sk***ysynem w Dolinie.”