nie wiem jak ludzie sobie radzili bez kasków jeszcze parę lat temu, kiedy kasku nawet na motorach rzadko używali... Kiedy miałem te 12-15 lat to kasku typowo rowerowego NIGDZIE nie można było kupić. Rewolucja k***a.
Jeżdzę rowerem od 6 roku życia, od 18stego robię gdzieś z 200-300 km miesięcznie, NIGDY nie miałem sytuacji, że choćby minimalnie było zagrożenie upadkiem i uszkodzeniem głowy, nigdy też nie słyszałem żeby ktos z moich znajomych uszkodził sobie głowę w ten sposób albo żeby ktoś uratował się od kalectwa bo nosił kask. Jak ktoś jest debilem i wywraca się na prostej drodze to może i potrzebny mu kask i dobra polisa, ale jak ktoś się urodził lewusem to niestety, musi nosić kask, ochraniacz na zęby, kombinezon nurka, gumkę na wacku i odtwarzacz z nagranym "Wdech, wydech. Wdech, wydech..." żeby sobie przypadkiem sam nie zrobił krzywdy...
bloodwar ale Ty czasem pie**olisz...
Zgodzę się, jak ktoś nie umie jeździć, to się będzie przewracał i coś sobie może zrobić.
Tylko teraz pytanie do Ciebie wodzu, jaki ja mam wpływ na to, że jadąc w ruchu miejskim jakiś debil w puszce nie wpie**oli mi w dupę czy nie zepchnie do rowu, gdzie przyjebię łbem w drzewo czy krawężnik?
Nie mówię tutaj o ograniczonym zaufaniu, gdzie na przykład masz wjechać na skrzyżowanie ale właśnie o wjechanie Ci w dupę, gdy stoisz za jakimś autem w korku. Nawet był taki filmik na Sadolu, ale facet był na motocyklu jak mu babka wdupiła w tył.
Ta kampania ma ładnych kilka lat i chyba dotyczyła motocyklistów.
A co do idioty powyżej to twoje życie i jego koniec nie zależy w 100% od Ciebie tylko od idioty, który cie trafi
W Azji! Panowie, tam przecież jeżdżą jak chcą tymi swoimi rowerko/skuterkami. Jeszcze czego, może wprowadzimy obowiązek noszenia kasków? Wejdzie odpowiednia ustawa, za brak kasku mandat. A tak ze 200 złotych. Za drugim wypadkiem jazdy bez kasku przepadek roweru na rzecz skarbu państwa. W końcu trzeba czymś dziurę łatać. Aha, no i całkowicie przypadkiem brat kuzyna ze szwagrem wuja założą kilka fabryk kasków. Jeżdżę na rowerze od 7 roku życia, w ruchu drogowym od 13. Nie jeżdżę wyczynowo. Nigdy nie miałem sytuacji w której kask byłby przydatny. A nawet jeśli bym miał, to wyłącznie moje ryzyko. Co za świat popie**olony...
Jeździć bez kasku to tak jak by policjant nie ubrał kamizelki kuloodpornej. Przez 10 lat nic mu się nie stanie ale w końcu może na niego trafić.
Nie jeżdżę w kasku, lubię adrenalinę.
Jeżeli chodzi o polskie drogi to rowerzysta musi mieć oczy dookoła głowy.. jak mieszkałem w PL i trenowałem w okolicach KRK naprawdę widziałem sporo wypadków rower vs. samochód...
choć sam jeżdżę tylko w MTB poza miastem plus maratony jak mam czas, to miejskim cyklistom polecam film