18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Styczeń 2015
PNWTŚRCZPTSOND
   1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031 
Luty 2015
PNWTŚRCZPTSOND
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
232425262728 
Marzec 2015
PNWTŚRCZPTSOND
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031     


Wycieczka Rumunów po socjal.

Ozajasz • 2015-02-04, 20:14
94
Straż Graniczna w środę, 4 lutego na S3 pod Zieloną Górą zatrzymała do kontroli busa na angielskich tablicach rejestracyjnych. Kiedy pogranicznik zajrzał do kabiny przetarł oczy ze zdziwienia. Nad głową kierowcy wystawały… nogi. Z tyłu auta funkcjonariusze znaleźli dosłownie ściśniętych ludzi. Ledwie mieścili się w środku.

Z busa wysiadło 42 pasażerów plus kierowca. Autem mogło jechać najwyżej dziewięć osób. Ludzie siedzieli jeden na drugim pod spodem trzymając bagaże. Część z nich stała. - Gdyby to auto zderzyło się z innym samochodem doszłoby do tragedii - mówili policjanci, których Straż Graniczna wezwała na pomoc.
Busem jechali obywatele Rumunii. Mówili, że w podróż wyjechały trzy auta, ale po drodze dwa się zepsuły. Z pewnością wymyślili taką historię. Taka duża liczba osób nie mogła jechać nawet trzema busami. Podróżujący powiedzieli, że jadą z Rumunii do pracy w Szwecji. Dokumenty mieli w porządku.

Kierowca busa został ukarany mandatem w wysokości 1 tys. zł. To maksymalna kara za tego typu przewinienie. Nie miał jednak pieniędzy, aby zapłacić. 43 osoby zebrały jedynie 200 zł. W związku z tym mężczyzna stanie przed sądem w trybie przyspieszonym. Sąd zadecyduje o wymiarze kary. Kierowca został zatrzymany i nie pojedzie dalej. Mundurowi jeszcze wieczorem zastanawiali się, gdzie umieścić tak dużą liczbę osób. Ok. godz. 19.40 obywatele Rumunii zostali na pętli przy ul. Wrocławskiej. Zaczęli palić ogniska. Kierowcy przejeżdżający niedaleko, widząc ogniska wezwali policję.

Ukradzione przez znajomego Cygana http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20150204/POWIAT16/150209722
Kubacz • 2015-02-04, 21:36  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (53 piw)
"Tragedia to jest jak kromka spadnie masłem w dół. 43 rumunów rozpaćkanych przez Litewskiego TIRa to eee... statystyka"

Stalin

Samoobrona dla każdego

Owsikowy • 2015-02-04, 22:20
86
Filmik pokazujący jak się obronić przed uzbrojonym napastnikiem. Dla głodnych :cycuszki: i jednocześnie niecierpliwych - 2:50.
Ale wg. mnie lepiej oglądać od początku.



Działa za każdym razem! No, prawie... :mrgreen:
85
Chcąc iść na kulturalną manifestacje, zobaczyłem takie coś. Ps. To nie górnicy rzucali petardami, butelkami, śnieżkami z śrubami, to narodowcy i kibole których średnia wieku nie przekraczała 22 lat. Wszystkich którzy odpowiadają za taki obrót sprawy pozdrawiam środkowym palcem. :samobojstwo:


Wstyd na całą Polskę, niestety.
Extraordinary_Gentleman • 2015-02-04, 11:42  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (72 piw)
mesjasz22 napisał/a:

~klubber Nikogo nie chce oszukać, nie wiem czy tam byłeś ale ja byłem, i widziałem kto zaczął ten cały syf, nie powiem może i kilku górników też się przyczynili do tego ALE Ci którzy rzucali butelkami, to byli pijani młodzi ludzie, którzy sami chyba nie wiedzieli po co przyszli, prawdziwi górnicy zabraniali rzucać butelkami. Normalne że nie będzie spokoju, ale wczoraj to nie była górnicza manifestacja tylko pretekst jakiś debili żeby się wyżyć na policji, tak na prawdę Bogu Ducha winnej.



I znowu Ci biedni górnicy :(

Rozumiem że grupa 600 czy 1000 protestujących dorosłych silnych chłopów (przecież praca w kopalni taka ciężka) nie może sobie poradzić z paroma/ parunastoma wyrostkami jak sam określiłeś w wieku do 22 lat tak aby nie zostały zakłócone przebiegi negocjacji z zarządem kopalni a górnicy nie byli postrzegani jako bezmyślne bydło rozpie**alające wszystko w koło bo "im się należy albo rozpie**olimy coś"?

"Smutłem :( "

Zresztą co to k***a ma znaczyć: "dlaczego policja zaczęła strzelać?" (tytuł niczym z FAKTU).
Ty jakiś poj***ny jesteś czy coś? Kolesie rzucają w policjantów ciężkim materiałem - zaczynając od rac które jak podpalą mundur w którym jesteś to spłoniesz żywcem jak karczek na grillu, przez śnieżki ze śrubami które zrobią Ci piękna dziurę w głowie jeżeli tylko spróbujesz wyjść bez białego kasku. To co mają stać się i prosić "aby grzecznie odłożył pan tą racę?" Są atakowani to odpowiadają adekwatnie do nastawienia protestujących.

Niczym 11 listopada, najpierw dres napie**ala kostką w policjantów a potem "Ejjjjjjj k***aaaaaaaaa tu są dzieci!!!1111!!!. ZOMO pałuje!!!!111"

Znowu biedni górnicy sobie poradzić nie mogą, rząd zły, zarząd kopalni zły, dystrybutorzy źli, kupujący źli, związki złe. Tylko my górnicy - tacy dobrzy.

Mam wyśmienitą radę dla górników.

Weźcie się do roboty, do k***y nędzy.

Jak wam nie odpowiada płaca na poziomie 4-6 tyś zł. 13'tki,14'stki, barbórkowe, talony na węgiel, emerytury po 3800 (czasami po 5000), pożyczki zakładowe, odprawy idące w dziesiątki tysięcy, rocznice pracy?

To się k***a zwolnijcie.

Ktoś was tam siłą trzyma? Pistolet macie przy głowie? Z przymusu tam pracujecie?

Zapraszamy do sektora prywatnego, powiecie mi po roku czasu jak tam się mają wasze w/w przywileje.
41
Hej. Macie tu kolejną część moich wymysłów. Zamieszczam ją głównie dlatego, żeby tych kilku entuzjastów odesłać na swojego bloga- www@writersnotdead@wordpress@com (jako świeżak nie mogę dodawać linków), gdzie będe regularnie publikował resztę części, a oprócz tego inne swoje wypociny (może nie tylko swoje). Pozdro :)

Warszawa, rok 2035, lipiec.

Cześć, jestem Gareth. Mam 18 lat i jeden cholernie wielki problem. Od kilku lat nawet na krok nie opuszcza mnie uczucie, że świat na którym żyję jest kompletnie do dupy, wszystko stoi na głowie, a sam jestem w miejscu, do którego ani trochę nie pasuję, i w którym być nie powinienem. To uczucie jest jak mój cień – ja i ono zawsze razem. Do tego, jest raczej niezwykłe, nie da się go porównać do tych, towarzyszących ludziom na co dzień, jak np. gniew, zazdrość, duma czy pycha. To co czułem było ze mną o wiele częściej niż cokolwiek innego. Fakt, miało przestoje. Momenty zawieszenia, jakby na chwilę przysypiało, wycofywało się. Robiło to jednak tylko po to, żeby za moment uderzyć ze zdwojoną siłą. Wierciło nie kończące się dziury w moim żołądku, mózgu i sercu. Było jak ludzkie wyobrażenie piekła – niekończące się cierpienie. I miało jeszcze jeden, potworny minus – było jedyną rzeczą, której nienawidziłem bardziej od mojej siostry. O tak, o niej też Wam opowiem. W zasadzie w ogóle nie zasłużyła na to, żeby mówić o niej cokolwiek, chciałbym jednak żebyście zrozumieli moją nienawiść.

Elise była typową przedstawicielką swojej klasy i płci, elementarnym przykładem córki dyrektorów i/lub współwłaścicieli jednej z korporacji najwyższego szczebla. Zawsze dumna i wyniosła, nigdy nie spuszczała wzroku, trzymała wysoko podniesioną głowę i nie patrzyła pod nogi. W stosunkach ze wszystkimi ludźmi poza ojcem nie przestawała być oziębła i oficjalna, garde trzymała wysoko. Czubek własnego nosa był jedyną rzeczą, na której skupiała uwagę, i na której jej zależało. Gardziła wszystkimi, którzy byli niżej postawieni od naszej rodziny, czyli jakimś 99,8% populacji ziemi, wszystkich równych nam traktowała jako konkurentów i wrogów, natomiast z zazdrością patrzyła na nielicznych, którzy na drabince o nazwie „bogactwo i władza” znajdowali się wyżej. Z fanatyzmem chłonęła przekazywane nam ojcowskie nauki, dotyczące kontynuowania rodowych tradycji – ambitnego, konsekwentnego i bezwzględnego dążenia do zdobycia tego, co tylko do zdobycia było. Zdeterminowana by budować rodzinną potęgę, skupiona na swoim najważniejszym celu – awansie rodu do The Greatest – grupy najbardziej wpływowych ludzi tego gównianego świata. Miała w sobie wszystko, czego nienawidziłem w ludziach, z którymi miałem do czynienia od dziecka.

Pamiętnego dnia towarzyszyłem ojcu w delegacji. Moim, postawionym przez rodziciela zadaniem było obserwowanie jego pracy z bliska, tym samym zdobywanie doświadczenia i uczenie się przyszłych obowiązków. Nie to żebym tego chciał, o nie. Po prostu nie miałem wyboru. Dzięki wczesnodziecięcym latom nieposłuszeństwa w stosunku do ojca, musiałem albo poddać się jego woli i robić co kazał, albo też stać się doskonałym aktorem. Wybrałem ,rzecz jasna, to drugie.

Ojciec prowadził zebranie dyrektorów generalnych europejskich oddziałów, będącej w jego rękach korporacji. Siedziałem w pomieszczeniu obok sali konferencyjnej, w której to wygłaszał doniosłą, pełną wielkich słów, mającą motywować i, jak dla mnie -cholernie nudną przemowę. Na 70--cio calowym telewizorze, wbudowanym w ścianę przede mną miałem oglądać i uważnie słuchać jego wypocin, które sam zwykł nazywać „świętymi”.

Był akurat w swoim ulubionym momencie, w którym to mówił o wielkości i potędze firmy zbudowanej przez jego przodków i o potrzebie stawiania firmy na pierwszym miejscu w życiu. Rzygać mi się chciało, słuchałem tego po raz nie wiem już który. Na szczęście, w pokoju „podglądaczy” byłem sam, bez większych obaw mogłem więc go olać. Wstałem i podszedłem do okna, spełniającego jednocześnie funkcję ściany. Znajdowałem się na najwyższym, 105-tym piętrze biurowca należącego do korporacji ICBC, której nienawidziłem niemal tak jak siostry, jednak widok rozpościerający się pode mną zapierał dech w piersiach. No, przynajmniej za pierwszym razem. Demony w ludzkich skórach, zajmujące pomieszczanie na tym oraz kilku niższych piętrach rozkoszowały się nim niejednokrotnie. Wyobrażałem sobie ich, stojących w miejscu, w którym stałem teraz i z dumą oraz pogardą patrzących na ludzi harujących w pocie czoła 400m poniżej, przypominających stąd stado mrówek. Wiem, że większość tych na dole marzyła o dotarciu do miejsca, w którym byłem teraz. Marzyli o bogactwie i władzy, o nieskończonej ilości zer na wirtualnych kontach i o dobrach materialnych. O podwyższeniu statusu społecznego i przedarciu się w szeregi elit. Poświęcali na to całe życie nie wiedząc, że nikt stąd, takiej szansy im nie da. Tracili swoje życie dlatego, że żmiję zza ściany tego chciały. Wyobrażałem sobie, jak niewidzialne nitki łączące ręce tych obok z mózgami tych na dole poruszają się w myśl jednostek pokroju mojego ojca. Wyobrażałem sobie i pałałem do nich szczerą nienawiścią, gardziłem nimi, a tym na dole – zwyczajnie współczułem.

W telewizorze za sobą usłyszałem słowa: „musicie zawsze pamiętać, że dobro korporacji jest najważniejsze”, które u ojca były nieodłącznym elementem zakończenia każdego „wystąpienia”. Dla mnie oznaczały czas powrotu na miejsce, gdyż za niecałe dwie minuty miał tu wparować i sprawdzić jak wiele wyniosłem z jego dekalogu. Westchnąłem, przekląłem go w myśli, obróciłem się od okna i pokornie zająłem jedyny fotel znajdujący się w pokoju.