Mięso to badacie, a kto zrobił badania swojej żonie przed ślubem na HIV, HPV brodwaczaka, HCV lub zwykły syfilis? Jeśli nie je mięsa to też nie trzeba badać?
Idź już do roboty, ja popukam w tym czasie twoja żonę ze świadomościa, że niczym się nie zarażę
[quote=]
Po pięć towarzyszu Antonii, mój sąsiad potrącił kiedyś zająca i go wpie**olił do gara. Jak się później okazało był pogryziony przez innego zwierzaka bo dostał wścieklizny (sąsiad). Tak że tu tego z tymi zajęciami bywa i tak.
...
A jeśli jesteś normalniejszy (a zwierzę jeszcze żyje), to dodatkowo pod numer lokalnego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - oni czasem potrafią uratować nieboraka.
..
Po dwa sarny się nie bada bo nie łapie włośnia....
Mięso to badacie, a kto zrobił badania swojej żonie przed ślubem na HIV, HPV brodwaczaka, HCV lub zwykły syfilis? Jeśli nie je mięsa to też nie trzeba badać?
Jeśli nie masz oporów przed podpie**oleniem czegoś, co do ciebie nie należy, to możesz.
Jeśli nie jesteś przesądny (i nie wierzysz w weterynarzy), to możesz sobie narobić kiełbas.
A jeśli jesteś normalny, to dzwonisz pod 112.
A jeśli jesteś normalniejszy (a zwierzę jeszcze żyje), to dodatkowo pod numer lokalnego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - oni czasem potrafią uratować nieboraka.
Jeśli nie masz oporów przed podpie**oleniem czegoś, co do ciebie nie należy, to możesz.
Jeśli nie jesteś przesądny (i nie wierzysz w weterynarzy), to możesz sobie narobić kiełbas.
A jeśli jesteś normalny, to dzwonisz pod 112.
A jeśli jesteś normalniejszy (a zwierzę jeszcze żyje), to dodatkowo pod numer lokalnego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - oni czasem potrafią uratować nieboraka.
Tak, wiem, biedna sarenka bo RIP, biedny kierowca bo szkody itp ale mam pytanie pragmatyczne: czy można taką padlinę sobie wziąć do weterynarza żeby przebadał, a jak ok to na kiełbasę?
Tak, wiem, biedna sarenka bo RIP, biedny kierowca bo szkody itp ale mam pytanie pragmatyczne: czy można taką padlinę sobie wziąć do weterynarza żeby przebadał, a jak ok to na kiełbasę?