Zjazd ateistów:
Po p%zywitaniu wszyscy ateiści poszli pogrozić Bogu, pokazać jak sobie świetnie radzą bez niego.
Wszyscy skaczą jak najwyżej krzycząc "Boże, Ty chu*u, Nic nam nie zrobisz, Ch*j Ci w dupę!" itp. Tylko jeden facet siedzi na kamieniu i czyta gazetę.
Podchodzi do niego prewodniczący zjazdu i pyta:
-A czemu Pan nie fluga na Boga?
-Bo w niego po prostu nie wierzę.
Pięknie opisane jest tu zachowanie ateistów-napinaczy, gimboateistów oraz ludzi normalnych, którzy taką drogę w życiu obrali, są szczęśliwi, jest im tak dobrze i nie muszą się z tym brandzlować na lewo i prawo.
A czemu od razu potępiać ateistów, którzy mają jakieś argumenty i chcą się nimi podzielić/wywołać jakąś dyskusję na poziomie (tacy także są - ogłaszam wszystkim lubiącym wrzucać ludzi do jednego wora)? Mowa tutaj (we wrzucie) o tych ateistach, którzy rzucają gównem, bo to jest trendy czy w myśl zasady bycia na przekór innym ale k***a pamiętajcie, że są też tacy, którzy potrafią normalnie dyskutować.
I nie pie**olcie mi tu tylko o tym, że nie ma sensu rozmawiać o wierze, bo ona nie rządzi się prawami logiki...ona owszem nie ale moje życie TAK. I ja potrafię dostrzec hipokryzję w nie wtykaniu palców do kontaktu w obawie przed śmiercią i jednoczesnej wierze w magiczne istoty, zmartwychwstanie i inne teleportacje.
Pisząc o "Bogu" masz na myśli chrześcijańskiego? Bo to dyskryminacja, inni też powinni być powyzywani.
Autor nie wskazał na "Boga chrześcijańskiego". To Ty się tego doszukujesz, a więc w Twojej głowie Bóg jest kojarzony z tym jednym. Jesteś taka zaściankowa