18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

W czym człowiek jest lepszy od Boga?

mapecik1 • 2011-02-11, 12:08
Odpowiedź jest prosta

W

2011-02-12, 01:28
dyskusja na nieco wyższym poziome... rzadko spotykane
cóż, zapomnieliście chyba o istocie ateizmu - nie polega on na naukowym udowodnieniu niestnieniu boga, a jedynie na niewierze w jego istnienie (patrz: WIERZE w niestnienie)

@ 1986kuba napisz to każdemu, kto nie używa shifta

nihillogin

2011-02-12, 10:27
squorpion napisał/a:

prawdziwy chrześcijanin nie będzie dyskutował.... on wie w co wierzy i w to nie wątpi!!! a od dyskutowania są świadkowie jechowy



Nie mogę się zgodzić. Chrześcijaństwo, jak każda religia potrzebuje kogoś, kto będzie ją tłumaczył, a w nagłych przypadkach bronił. Apologeci itd...

1986kuba

2011-02-12, 11:13
W napisał/a:

napisz to każdemu, kto nie używa shifta



Nie mogę; przecież miałem tylko dwa shifty, a jednego już dałem Tobie ;-)

Gwayhyr

2011-02-12, 11:54
mks - bawiło mnie to do momentu, w którym zauważyłem, że ogromna ilość ludzi po elitarnym (jak się zwykło uważać) prawie, kończą jako sklepikarze... To nie jest wina kierunków, a sytuacji na uczelniach (niestety nie ma już elitaryzmu studiowania) i w kraju. Generalnie po żadnym z kierunków nie masz 100% pewności, że będziesz miał pracę w zawodzie. Do Twoich pytań możesz wstawić równie dobrze magistra socjologii/psychologii/medycyny/administracji/rachunkowości itd. itp. Takie czasy niestety. A owszem studiuję filozofię, ale chyba nie wyklucza to studiowania drugiego kierunku? ;) Zresztą nie psujmy sobie humorów dyskusjami o sytuacji w Polsce, bo mozna ocipieć.

1986kuba - napisałem czemu użyłem takiego, a nie innego tonu. Trzeba było zwrócić na to uwagę. Chcesz dyskutować - proszę ja Ciebie bardzo. Do Ciebie jednak odniosę się inaczej, bo koleżka nihillogin po prostu mnie wnerwił swoim mentorskim tonem mimo, że popełnia elementarne gafy.
Ad.1 - na siłę można wszystko. Skonfrontuj jednak treść z jasno określonym stanowiskiem Russell'a i wyjdzie, czemu pewnych rzeczy nie odczytuje się literalnie. Jeśli sam Russell określa siebie, jako agnostyka, to coś w tym jest. Generalnie Russell był przeciwny instytucjonalizacji wiary, aczkolwiek sam jakoś specjalnie nie parał się teologią, dlatego był ostrożny w sądach. To człowiek o niesamowitej inteligencji i rzetelności, więc pełen szacunek dla niego mimo, że mam odmienne zdanie. Russell jest pewnym wyzwaniem intelektualnym dla teistów, choć jak zauważył A. Flew - przy dzisiejszym materiale dowodowym, Russell byłby arystotelikiem.

Ad.2 - kto powiedział, że MA? Nigdzie czegoś takiego nie napisałem i generalnie sądy o takim stopniu ogólności są niepewne. Człowiek MOŻE wierzyć, a nie MUSI i należy zauważyć tę istotną różnicę. Twoja diagnoza, że konflikty w skali globalnej mają dzisiaj podłoże religijne świadczą albo o tym, że piszesz z XIX wieku, albo totalnie olewasz faktyczne przyczyny dzisiejszej (współczesnej w sumie) sytuacji politycznej. Procesy historyczne ZAWSZE miały co najmniej kilka swoich przyczyn i rzetelność naukowa wymaga wzięcia tego pod uwagę, więc nie manipuluj faktami.

Ad.3 - Rozróżniaj status wiedzy i wiary. Nie ma pewności przy wierze z samej jej definicji i byłaby błędem logicznym próba uzyskania jej jeśli mówię, że w coś wierzę. Chyba, że zredefiniować wiarę na wiedzę, co będzie bez sensu.

Ad.4 - no ja Cię nie będę edukował z zakresu dowodów na istnienie Boga. Są ogólnodostępne zarówno wyrwane z kontekstu, jak i całe teksty źródłowe czy ich krytyki - sięgnij sobie i zobaczysz, że przesłanki są. Do tego polecam na przykład Kanta "Religia w obrębie samego rozumu".

Ad ostatni akapit - nigdzie nie pisałem, że cytuję, nawet nie użyłem cudzysłowu czy kursywy - to była parafraza myśli Dawkinsa. Jeżeli uważasz, że sens wypowiedzi Dawkinsa jest inny niż przytoczony przeze mnie, to przeczytaj jeszcze raz ten fragment "Boga urojonego". Dawkins jasno stawia sprawę - nie jest do końca przekonany o nieistnieniu Boga mimo, że mocno to postuluje, na co wskazuje 6 a nie 7 stopień w drabinie. Do tego trywializuje istotę Boga przyrównując go do wróżki - tak nie robi naukowiec, który poświęca swój czas na taką pracę.

Co do dyskusji z Coynem - popieram taki "brytyjski" styl prowadzenia rozmowy, ale trzeba do tego mieć dobrego rozmówcę. Kolega nihillogin od momentu, w którym zaczął ludzi wysyłać do książek, a sam strzelił elementarne farfocle, nie jest dla mnie partnerem do kulturalnego dyskursu, choć staram się utrzymać fason.

nihillogin - winszuję, że w ciągu semestru (wiek 19 rozumiem, że jest prawdziwy) udało Ci się zrealizować takie kobylaste przedmioty jak epistemologia, ontologia czy filozofia wschodu - mam już odpowiedź, czemu tak powierzchownie brzmią Twoje sądy. Pan prof. Woleński jest świetnym specjalistą i miałem okazję słuchać jego wykładu, niestety nie udało mu się chyba przelać swojej erudycji w tak krótkim czasie, co mnie nie dziwi - to jest jednak ogromny natłok informacji.
Będę Ci odpisywał ponownie punktami, żeby dyskusja była czytelniejsza.

W istocie zasugerowałeś wyższość ateizmu nad teizmem sformułowaniem "postulowanie istnienia jakiegoś bytu zmusza do udowodnienia postulatu" - jasno wynika z tego (choć jest to sąd mylny), że ateizm jako droga tylko i wyłącznie rozumowa, nie opierająca się na założeniach dogmatycznych czy metafizycznych, ma większe szanse powodzenia. Odrobinę pogubiłeś się w swojej dialektyce, o czym świadczy ten fragment - Nie ma dowodu na nieistnienie czegokolwiek, bo to...nie istnieje "To czego nie ma nie istnieje" - otóż chcesz mi powiedzieć teraz, że jeśli coś jest w naszym umyśle jako nawet idea, to musi mieć desygnat w rzeczywistości zmysłowej? W takim razie cóż za sens ma fantasy, w których istnieją elfy jako byty pozaempiryczne? Idea aby była prawdziwa, nie musi mieć desygnatu w rzeczywistości zmysłowej - tak jest z pięknem, miłością, przyjaźnią, ale także liczbami. Widziałeś kiedyś w rzeczywistości liczbę np. 2? Nie, widziałeś tylko jej umowny znak wyrażający jego wartość abstrakcyjną. Do tego status bytu i nie-bytu też jest istotny - to, że czegoś nie ma w rzeczywistości zmysłowej, nie znaczy, że jest nie-bytem. Jego abstrakcyjne istnienie jest formą bytu.
Jakbyś był wprawnym studentem filozofii zauważyłbyś, że Kierkegaarda użyłem dla cennego rozróżnienia wiedzy od wiary, które jest trafne. Nie wiem czemu jego biografia ma w jakiś sposób oddziaływać na ten pogląd, skoro jest prawdziwy - mylisz porządki i starasz się manipulować. Owszem czytałem jego biografię i wiem, że jego ojciec był jakimś czynnikiem konstytuującym jego świadomość, niemniej jeżeli pogląd wyrażany przez filozofa jest wart odnotowania, to nie patrzy się na jego żywot. Rozmawiajmy na płaszczyźnie filozoficznej analizując twórczość, a plotkarstwo zostawmy dla "Pani domu".
Nawet nie rozpoznałeś linii argumentacyjnej w moim wywodzie... smutne jak na takiego światłego fana filozofii. Brzytwa Okhama ma swoje świetne zastosowanie przy wywodach stricte logicznych i dotyczących empiryzmu, w dyskursie metafizycznym, który staram się z Tobą z mizernym skutkiem prowadzić, lepsze zastosowanie (moim zdaniem) mają kateogrie Descartesa, o czym już wspominałem, ale widzę, żę jak grochem o ścianę. To jednak nie jest sednem, więć dajmy z tym spokój. Dodatkowo atakowałem Twój sposób argumentacji, a Ty dorabiasz sobie do tego dziwną ideologię - wymieniajmy się poglądami, a nie inwektywami.

Wykazałem to w pierwszej wypowiedzi. Przeczytaj ją jeszcze raz. Szczerze wątpie żebyś dał radę zniewlować sprzeczność, nad którym już dawno padły sądy ze strony wybitnych logików, ale proszę bardzo - dalej staraj się udowodnić nieistnienia abstraktu. Podejrzewam, że Twoje próby skończą się na zbiorach skończonych, co będzie kolejnym błędem z Twojej strony.
Nigdzie nie posłużyłem się relatywizmem poznawczym, bo go po prostu nie uznaję z prostego powodu. Jeżeli są dwie osoby i obie mają na swój temat odmienny sąd to powstaje paradoks - A twierdzi, że A istnieje, B twierdzi, że A nie istnieje, czyli A jednocześnie istnieje i nie istnieje. Gratuluję!
Na marginesie sąd jednego filozofa na temat całego nurtu nie konstytuuje prawdziwości tego sądu. To, że zadałem pytanie o gwaranta epistemologicznego, nie stawia mnie w roli sceptyka.
Jak udało Ci się zdać egzamin z epistemologii bez znajomości poznania w transcendentalizmie? Chcesz w jednej linijce machnąć system poznania u Kanta? A czyste formy naoczności itd? Proszę, abyś się nie ośmieszał. Widzę, że liznąłeś czegoś, ale trzeba nad tym dłużej posiedzieć, żeby dyskutować na ten temat.

Uzasadnione może być. Jeśli masz możliwość, to zapraszam na Tydzień Filozoficzny na KULu (7-10 marca), na którym wraz z gronem studentów z UŁ będę brał udział w debacie na temat sporu idealizmu z realizmem. Do tego będą świetne wykłady z zakresu epistemologii - podszkolisz się nieco (podobnie jak ja). Zobaczysz, że można uzasadnić te stanowiska. Nie można jednak rościć sobie prawa do stwierdzenia, że jest to bez wątpienia prawdziwe. Niemniej są przesłanki, które mówią by odrzucić samodzielny empiryzm i oprzeć się na refleksji intelektualnej.

Nie wiem gdzie widzisz szał. Po prostu zostałeś ośmieszony merytorycznie. Wykazałeś się powierzchownością, autorytatywnością i wygnałeś innych do książek mimo, że sam niestety nawet nie otarłeś się o rzetelność naukową. Starasz się manipulować sformułowaniami i używasz jakichś mizernych chwytów. Objedź mnie za korzystanie z fachowej terminologii podczas dyskusji stricte filozoficznej. Rozumiem, że jak ktoś będzie miał większą wiedzę od Ciebie z zakresu mechaniki, to też będziesz mówił, że się wymądrza, bo używa fachowych terminów? Cofnij się do przedszkola w takim razie, albo chociaż nie bierz udziału w dyskusjach.

Kolego rozumowanie per analogiam ma się opierać na tych samych płaszczyznach. Jeśli semantyka jest dla Ciebie nieistotna, to zmien kierunek studiów i hobby, bo filozofia opiera się na prezycyjnym formułowaniu myśli, a nie pitoleniu 3po3, jak to zwykłeś robić.

P.S. Zwolnij troszkę, bo efekty są mizerne. Zacznij katować jedną pozycję, a dokładnie. Póki co wiesz, że dzwoni, tylko nie wiesz gdzie.

Edit - Może i przeczytałeś, ale nie zrozumiałeś. Do tego pewnie opierasz się tylko na przekładach polskich, co w przypadku starożytności bywa często strzałem w kolano (wielki żal tutaj do Witwickiego). Wiem co oznacza ten zwrot, ale jakbyś sięgnął po van Quine'a, wiedziałbyś, że owa brzytwa stępiła się na brodzie Platona ;)

Czytaj ze zrozumieniem, bo nigdy nie dojdziemy do końca. Napisałem wyraźnie, że są to próby udowodnienia logicznej niesprzeczności. Był trend w czasach scholastyki, by bawić się logiką w ten sposób. A co do tego potwora spaghetti - niestety sama nazwa dyskwalifikuje jego logiczną spójność jako istoty doskonałej. Istota doskonała nie może mieć formy cielesnej, więc nazwa potwora musiałaby być tylko i wyłącznie oprawą do jego bezcielesnej formy. Tak nie jest, więc ów byt ma problemy z logiką. Jak pisałem - to jest zrobione dla śmiechu, więc nikt poważny nie skupiał się na tym, by poważnie przysiąść i dopracować go.

Ja się do Pierce'a jakbyś nie zauważył w ogóle nie doczepiłem, bo raziły mnie inne fragmenty Twojej wypowiedzi, więc nie ma sensu przywoływanie go w tym momencie.

Generalnie wytocz jakieś poważniejsze armaty, bo na razie to strzelasz z kapiszonów. I polecam jednak odrobinkę mniej buty.

mks

2011-02-12, 12:42
Gwayhyr napisał/a:

mks - bawiło mnie to do momentu, w którym zauważyłem, że ogromna ilość ludzi po elitarnym (jak się zwykło uważać) prawie, kończą jako sklepikarze... To nie jest wina kierunków, a sytuacji na uczelniach (niestety nie ma już elitaryzmu studiowania) i w kraju. Generalnie po żadnym z kierunków nie masz 100% pewności, że będziesz miał pracę w zawodzie. Do Twoich pytań możesz wstawić równie dobrze magistra socjologii/psychologii/medycyny/administracji/rachunkowości itd. itp. Takie czasy niestety. A owszem studiuję filozofię, ale chyba nie wyklucza to studiowania drugiego kierunku? ;) Zresztą nie psujmy sobie humorów dyskusjami o sytuacji w Polsce, bo mozna ocipieć.


:amused:
Mnie to dalej bawi :mrgreen: Moze dlatego, ze po magistrze mam jeszcze trzy literki i kropke.

Wszystkie te "elytarne" kierunki - w szczegolnosci na niedzielnych szkolkach blacharskich wzbudzaja we mnie szczere rozbawienie i lekkie politowanie.

Być może nawet 25% prawników nie pracuje w zawodzie, być może 50% psychologów nie pracuje w zawodzie. Ale wiesz co? Mogę się założyć, że 100% filozofów nie pracuje w zawodzie. 8-)
Tak samo zresztą jak np ludzie po religioznawstwie (choc Ci, zamiast katechetek i ksiezy, powinni prowadzic zajecia w szkolach uczac o wszystkich religiach). Dlatego też rękami i nogami podpisuje się pod pomysłem wprowadzenia opłaty za 2 kierunek. Wtedy na filozofii zostaną same niedorajdy życiowe, co się nigdzie indziej nie dostały albo dzieci bogatych rodziców co i tak to wszystko mają w dupie.

yoshi

2011-02-12, 14:27
k***a, rozpisujecie się na k***a na ch*j wie ile, a nikt nie czyta więcej niz 3 linijki na sadolu.

mapecik1

2011-02-12, 14:31
Jak bym wiedział, że doprowadzę do tak zagorzałej dyskusji to prawdopodobnie darował bym sobie ten post...

nihillogin

2011-02-12, 17:19
E tam fajnie jest. Gwaych*jwiecodalej zakłada, że filozofią zainteresowałem się dopiero w momencie rozpoczęcia studiów i oczywiście dalej przyjmuje, że one jest fenomenalnym znawcą i bla bla bla.
Tak kursy takie jak epistemologia, czy ontologia są przedmiotami semestralnymi. I warto żebyś o tym wiedział. Dalej nie łapiesz niczego z tego co piszę tylko z klapkami na oczach jak koń i poczuciem wyższości wklepujesz te swoje wypociny nie zauważając nawet, że olbrzymia część moich wypowiedzi to cytaty albo parafrazy filozofów często tych, którzy zaciekle bronili teizmu.
Poza tym lubisz nadinterpretowywać i dorabiać sobie ideologię do wypowiedzi. Ogólnie śmiesznyś, ale tylko do pewnego punktu. Zwłaszcza, gdy po swoich wypowiedziach radzisz innym mniej buty. I prosiłem żeby dalej tego nie dyskutować, bo albo się rozmawia poważnie na żywo przyjmując formę sensownej dyskusji, albo przerzuca gównem (w czym osiągasz mistrzostwo) w internecie.
Jeśli jeszcze nie zauważyłeś to Ci to powiem w miarę prosto: mi się po prostu nie chce dyskutować z Tobą zwłaszcza, że Twoje wypowiedzi uwłaczają ludziom, na których się w nich powołujesz. I nie, nie chce mi się jak już pisałem prowadzić powaznej, merytorycznej dyskusji, a tym bardziej z użyciem terminologii, bo nie miejsce i czas po temu.
ostatni mój post, bo na prawdę nie chce mi się prowadzić tu polemiki. Zwłaszcza z człowiekiem, który wygłaszanie swoich poglądów zaczyna od wywyższania się nad innych.
Gdybyś też czytał uważnie zauważałbyś, że w mojej wypowiedzi nie ma buty. Raczej dążenie do wypośrodkowania ze skrajności w którą notorycznie popadasz.
odnośnie poznania transcendentalnego (tu skomplementuję, że wyodrębniłeś zagadnienie względem Kanta) to znam zagadnienie, bardzo ładna rozkmina, aczkolwiek zupełnie się z nim nie zgadzam tak jak Ty z relatywizmem poznawczym. Zakładam, że sprzeczność, na którą się powołałeś wynika z Twej niechęci do czystego empiryzmu. Ok i spoko, ale potencjalny bóg łamie ontologiczną zasadę niesprzeczności i w tym problemu nie widzisz.
dobranoc.

@mks
wbrew pozorom na filozofii jest dużo ludzi, którzy idą tam z powołaniu. Wielu absolwentów tego kierunku to przedsiębiorcy. Wielu pracuje w zawodzie pisząc, prowadząc dość intensywne badania w ramach filozofii przyrody, albo na uczelniach nauczając swej specjalizacji.

edit: w kwestii "to czego nie ma nie istnieje" - idea, myśl, wyobrażenie już istnieją. W umyśle jakiegoś człowieka, który jest częścią świata - nigdzie nie napisałem, że by coś istniało musi być materialne; najlepszym przykładem są liczby. I przypuszczam, że doskonale wiesz o tym nurcie myślowym, tylko liczysz na niewiedzę innych czytających Twoją wypowiedź.

Le...........az

2011-02-12, 17:39
A Wy k***a dalej? :-D
O Boże!
...
... wait ... -_-

Gwayhyr

2011-02-12, 18:51
mks - to powiem Ci, że masz złotą cierpliwość :D
Gdyby 100% filozofów nie pracowało w zawodzie, to kto by wykładał i publikował? :D Zresztą u mnie na wydziale, ze 150 osób przyjętych do licencjatu doszło nieco ponad 20, a na magisterkę poszło chyba 15, take nie ma nas za dużo, a zważywszy, że na Uniwersytetach jest filozofia jako przedmiot obowiązkowy - humanizujący (i to się nie zmieni w najbliższym czasie), to na głod chyba narzekał nie będę jeśli tylko miałbym z tego żyć. Zresztą nawet teraz całkiem nieźle daję radę z pisania prac ;)
Ja jestem za tym, żeby studia w ogóle były płatne i aby stypendia dostawali tylko najzdolniejsi. Akurat w obecnym momencie płatność na drugim kierunku to trochę złodziejstwo, bo są ludzie, którzy studiują jeden kierunek zawodowy, a jeden z pasji. Osobiście wolałbym już płacić za dwa na raz i mieć fajnie doposażone wydziały i mniej idiotów na studiach ;)

nihillogin - jesteś najzwyczajniej w świecie prostakiem. Nie potrafisz dyskutować, to tego po prostu nie rób. Rozumiem, że teraz wrzutami będziesz chciał sobie odrobić to, że dostałeś merytoryczne wciry, ale to jest natura plebsu, a nie inteligenta. Gdybyś chociaż merytorycznie odpowiadał i jednocześnie mi wrzucił w gacie, to wyglądałoby to ładniej, a tak to po prostu jesteś następnym gównixem.
To, że zainteresowałeś się filozofią wcześniej, nie znaczy, że dało ci to efekty - nadal twierdzę, że jesteś niedoukiem i masz mizerne pojęcie o tym, co studiujesz. Jeśli dojdziesz do magisterki, zobaczysz jakie popełniałeś błędy.
To, że te kursy są semestralne (ja mam akurat u siebie II poziomy), nie znaczy, że dasz radę ogarnąć porządny materiał w pół roku. Jeśli u Ciebie na wydziale stawiają coś więcej niż naciągana 4 z samej wiedzy z wykładów, to współczuję poziomu. Żeby jednak dyskutować na tematy filozoficzne, trzeba czegoś więcej niż samej wiedzy na egzamin. Zresztą Ty jeśli nawet zaliczyłeś te przedmioty, to nie potrafisz ze swojej wiedzy skorzystać.
To co Ty wypisujesz, to nie są cytaty, tylko Twoje parafrazy wyciągnięte za przeproszeniem z tyłka. Posługujesz się niewłaściwymi argumentami, co Ci udowodniłem. A jak bierzesz się do dyskusji, to dawaj chociaż autorów jeśli uważasz, że posługujesz się ich myślami. Według mnie to następny Twój argument żeby troszkę pomanipulować i ukryć swój brak wiedzy.

Co do całości - zabrakło Ci argumentów merytorycznych i musisz na mnie poflugać. Dorobiłeś sobie ideologię teraz, że nie czas i miejsce na takie dyskusje, a jako pierwszy rzuciłeś filozoficzną myśl w swoim pierwszym komentarzu zaznaczając, żeby inni doczytali - w tym momencie sugerując mi, że się wywyższam jesteś po prostu kłamcą. Idź popłacz na jakimś pudelku czy innym gównie, ale publicznie na tematy filozoficzne nie zaczynaj dyskusji, jeśli nie jesteś gotowy na jej merytoryczne kontynuowanie. Dalej czytaj po łebkach i udawaj erudytę, co jakiś czas ktoś, kto trochę dłużej w tym siedzi i ma dobre efekty, po prostu Cię zagnie jak pantograf. I powiem Ci szczerze, że nie jest to dla mnie powodem do dumy, bo nie postawiłeś większego oporu.

Jeśli według Ciebie Bóg łamie zasadę niesprzeczności, to doedukuj się koleżko i nie rób ludziom wody z mózgu. Do istoty nieskończonej stosuje się zbiorów nieskończonych i wtedy wszystko ładnie gra. Trudno, żeby mylić płaszczyzny i nieskończoność wyrażać na zbiorach skończonych. Dojdziesz do tego jak podszkolisz się nieco.

Co do edit - przeczytaj raz jeszcze co napisałem. Po prostu masz kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem, dlatego dyskusja tak się zakończyła.

Reasumując - według mnie jesteś kimś, kto za wcześnie wziął do ręki pewne pozycje, nie do końca je zrozumiał i teraz wychodzą opłakane tego efekty. Jako, że jesteś dopiero na pierwszym roku, to można Ci wybaczyć błędy metodologiczne - to jest do wyszkolenia w toku studiów i licznych fachowych dyskusji. Trochę głupio jednak, że masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Rozumiem, że terminologia filozoficzna potrafi zamieszać, ale bez przesady - przy Heglu to Ty człowieku umrzesz ;) Niemniej póki co Twój błąd polega na błędzie poznawczym, a nie moralnym, więc jeszcze jest dla Ciebie ratunek jeśli zaczniesz uważniej studiować czytane lektury.

Jako, że mnie też nie chce się prowadzić "dyskusji" z takim oponentem i w takim stylu, to uznajmy rozmowę za zakończoną.

glizdka

2011-02-12, 18:53
ten topic zamienił się w poważną dyskusję :-O

wymieńcie sie numerami i wypie**alać

Sewer007

2011-02-12, 19:13
Boga nie ma i ch*j. A ty, Gwayhyr możesz sobie pisać najpiękniejsze eseje i poematy, manipulować ile wlezie, ale i tak prawdziwy ateista ma Cię głęboko w dupie, więc daruj sobie :) I oczywiście pan studencik musi pochwalić się swoim bogatym zasobem słów, których nauczył się wczoraj przypadkowo myląc podczas wizyty w ubikacji "słownik języka polskiego" z nowym numerem "Kaczora Donalda" :) Ale słoma Ci wychodzi butami kochasiu skoro używasz też takich wyrazów jak "gównix". Ogólna rada: wracaj na zmywak.

mks

2011-02-12, 19:45
Gwayhyr napisał/a:

mks - to powiem Ci, że masz złotą cierpliwość :D
Gdyby 100% filozofów nie pracowało w zawodzie, to kto by wykładał i publikował? :D Zresztą u mnie na wydziale, ze 150 osób przyjętych do licencjatu doszło nieco ponad 20, a na magisterkę poszło chyba 15, take nie ma nas za dużo, a zważywszy, że na Uniwersytetach jest filozofia jako przedmiot obowiązkowy - humanizujący (i to się nie zmieni w najbliższym czasie), to na głod chyba narzekał nie będę jeśli tylko miałbym z tego żyć. Zresztą nawet teraz całkiem nieźle daję radę z pisania prac ;)


Można też nauczać wróżenia z fusów, pisać o tym artykuły, wykładać itd. Większości ludzi i tak to gówno obchodzi, a tego typu przedmioty to zwyczajne zapchajdziury (Sam miałem psychologie w piątek po 3h okienku jako ostatni przedmiot...)

Z drugiej strony zawsze byłem zdania, że człowiek powinien mieć wiedzę z wielu dziedzin. Pech współczesnego świata jest jednak taki, że materiału i trudności w jego naucze przybywa. Dziś taki Leonardo musiałby mieć 200 IQ.

Gwayhyr napisał/a:

Ja jestem za tym, żeby studia w ogóle były płatne i aby stypendia dostawali tylko najzdolniejsi. Akurat w obecnym momencie płatność na drugim kierunku to trochę złodziejstwo, bo są ludzie, którzy studiują jeden kierunek zawodowy, a jeden z pasji. Osobiście wolałbym już płacić za dwa na raz i mieć fajnie doposażone wydziały i mniej idiotów na studiach ;)


1. Jak chcesz uprawiać hobby to płać za nie, a nie zabieraj ludziom miejsce.
2. Płatne studia i tak i nie. Wszystko zależy od tego jak to będzie zrealizowane. Dlaczego nie ma prywatnych uczelni technicznych ? Bo zwyczajnie nikogo nie stać na założenie takowej.

nihillogin napisał/a:

wbrew pozorom na filozofii jest dużo ludzi, którzy idą tam z powołaniu. Wielu absolwentów tego kierunku to przedsiębiorcy. Wielu pracuje w zawodzie pisząc, prowadząc dość intensywne badania w ramach filozofii przyrody, albo na uczelniach nauczając swej specjalizacji.


Co ma przedsiebiorca do filozofa? Nic.
Kumpel wylądował na filozofii, teraz robi doktorat. A wszystko dlatego, ze nigdzie indziej sie nie dostal. Najwidocznie rowniez nie chcial sie starac i zdawac gdzies indziej. Byc moze przez niego mam skrzywione podejscie do filozofow, bo z niego akurat jest taki troche niedorobiony czlek z bardzo watpliwa przyszloscia.

Jakktos laduje na filozofii z powolania to ok. Fajnie, ze sa tacy ludzie. Najwazniejsze to robic w zyciu to co sie lubi/kocha i miec z tego jeszcze kase. Gorzej jak po prostu nie ma sie pomyslu na zycie i studiuje byle co byleby miec papierek.

Koniec offtopu. Dziekuje i dobranoc.

Gwayhyr

2011-02-12, 20:35
mks - dla Ciebie zapchajdziury, dla niektórych pasja. Identycznie mogę postrzegać kierunki, które wskazałbyś za cenne (choć tego nie robię). A dzisiaj psychologia jest dla wielu bardzo przydatna :D

1. Ja nikomu miejsca nie zabieram. Będąc na filozofii zabieram komuś miejsce np. na logistyce? No litości :D I bez tekstów, że te pieniądze mogłyby iść na utrzymanie studenta na logistyce. Równie dobrze studenci medyka powiedzą, że po cholere tylu techników - ograniczyć ich i tylko ludzi leczyć, bo technicy zabierają miejsce dla potencjalnych przyszłych lekarzy. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Równie dobrze mogę powiedzieć, że jak chcesz kształcić się w zawodówce (mowa o studiach technicznych), to płać. Studia techniczne kształcą do zawodu, a erudycyjnie większość z tych ludzi jest na żenującym poziomie. Przypominam, że później oni idą do wyborów mimo zerowej wiedzy z zakresu polityki i tacy, którzy mają o niej pojęcie, płacą za to na przykład zwiększonymi podatkami przez debilne rządy. Tak jak mówiłem - jak płatne to od a do z i byłby spokój.

2. Podejrzewam, że gdyby nie było państwowego monopolu, to znaleźliby się chętni na założenie takowej i trzepaliby niezłą kasę jednocześnie świadcząc wysoki poziom swoich "usług".

A o tym, że na filozofii można trzepać niezłą kasę (oczywiście mówię tutaj o pracy naukowej) świadczą treści ogłoszeń na stronie jobsinphilosophy.org ;) Co ciekawe - ani jednego polskiego ogłoszenia tam nie znalazłem... I pomijam już tych, co na wiedzy filozoficznej piszą książki i też mocno zarabiają. Jasna sprawa, że takich osób nie jest dużo, ale to jak wszędzie - tylko ci zdolniejsi i z pomysłem się wybiją.

Generalnie szkoda, że Twój koleżka wyrobił w Twoich oczach taką opinię, ale wiem z doświadczenia, że jest trochę takich pacanów na moim kierunku. A i tak na marginesie - po filozofii jest się historykiem filozofii, a nie filozofem ;)

Edit: w sumie takie coś mi się przypomniało - adam-grobler.w.interia.pl/Dlaczego%20warto.htm
Żeby nie było, że gość jest gołosłowny, jako ostatni link umieszcza krótką listę sławnych ludzi po filozofii. Jak widać można z tego coś wyciągnąć jeśli się chce.

szefooo

2011-02-12, 22:53
Perdolicie jak potłuczeni.
Proszę właśnie wymyśliem krasnołagiewinuszczankę.

Zgadza się. Dobrze myślicie.
Nie ma czegoś takiego jak krasnołagiewinuszczanka.
Teraz możecie o niej pogadać przez następne 3 godziny.