Jakiś miesiąc temu zapoznawałem się z obsługą konta mBank na ich stronie internetowej. Klikałem sobie w co się dało i kliknąłem też w zakładkę, gdzie wypełnia się wnioski kredytowe. Jako że kredytu nie potrzebuję, to nawet nie zajrzałem do tych wniosków i w ogółe to zapomniałem, że tam byłem.
Mbank nie zapomniał.
Dzwoni telefon. Odbieram.
- Słucham?
- Ja z mBanku dzwonię. (przedstawia się i takie tam bla bla)
Oho, spam przez telefon? Pewnie chcą mi coś zaoferować…
- Proszę mówić.
- Bo pan u nas konto ma.
- Tak wiem.
Skąd w ogóle mają mój prywatny numer? Aaa no tak, podałem go przy podpisywaniu umowy…
- Bo pan parę tygodni temu u nas chciał wziąć kredyt.
- Na pewno nie chciałem wziąć od was kredytu. Poza tym nie jestem zatrudniony nigdzie i nawet byście mi go nie dali.
- Ale my wiemy, że pan kliknął w zakładkę z kredytami i chciał wniosek wypełnić.
- Kliknąłem dziś także na stronie prezydenta, ale to nie znaczy, że chcę nim zostać.
- Pan był w zakładce z kredytami…
- …i z niej wyszedłem po kilkunastu sekundach.
- Właśnie, wyszedł pan. A czy mogę wiedzieć, dlaczego nie zdecydował się pan na kredyt?
- Bo mi nie jest do szczęścia potrzebny.
- Ale my możemy tego kredytu panu udzielić.
- Ale ja nie chcę!
- Bo ma pan nasze karty płatnicze…
- Tak, wiem.
- … i mogę panu pomóc wypełnić wniosek kredytowy.
- Dobrze. Po co mi kredyt?
- Nigdy nie wiadomo kiedy się może przydać. My panu damy kartę kredytową i może jej pan nie używać.
- Nie dacie mi, bo nie jestem zatrudniony.
- Damy, bo możemy wysokość kredytu ustalić na podstawie wpłat na konto…
- Tyle że ja korzystam z waszego konta od kilkunastu tygodni i tych wpłat nie było zbyt wiele.
- A może pan pracuje gdzieś? Umowa o pracę…
- Nie.
- Możemy dać panu kredyt na podstawie wyciągu z jakichkolwiek dochodów.
- Moje jakiekolwiek dochody nie są regularne i zazwyczaj niezbyt wysokie.
- To nie możemy dać panu kredytu. Dziękuję za rozmowę.
Czyż nie są uroczy?
Nie wziąłem kredytu, bo nie chciałem i nie mogłem, a oni byli na tyle uprzejmi i zadzwonili do mnie, by mnie poinformować, że naprawdę kredytu nie mogę dostać.
Ich urok jest też żenujący, bo już samo szpiegowanie i rejestrowanie wszystkich wejść na zakładkę „kredyty” uważam za zwyczajnie nieetyczne.
Ale gorsze jest to, że wielu ludzi jest w potrzebie, wahają się czy wziąć kredyt, który być może ich udupi i ostatnim gestem rozsądku rezygnują z zadłużenia siebie i własnych rodzin.
A mBank nie odpuszcza, nasyła na nich wyszkolonych sprzedawców, którzy swoim słodkopierdzącym tonem sa w stanie z palcem w dupie przekonać socjotechnicznymi sztuczkami biednego Janka Kowalskiego, że jednak powinien się zadłużyć.
I Janek Kowalski się zadłuża, choć wcale tego nie chciał.
Otóż Facebook w końcu uruchomił mi archiwizowanie czatu, dostałem maila w ich domenie i kilka innych bzdur. Gdy przeglądałem historię moich wiadomości, przy niektórych osobach wyskakiwał dziwny błąd, taki jak widzicie powyżej. A że były to osoby, z którymi kontakt mi się urwał, pozwoliłem sobie napisać do nich i zadać pytanie, czy otrzymali moją ostatnią wiadomość.
I właściwie to nawet nie byłem zdziwiony, gdy okazało się, że wszystkie te osoby zgodnie myślały, że je olałem i nie odpisałem, bo nigdy nie dostały ode mnie żadnej odpowiedzi.
Jakby tego było mało – wczoraj w nocy rozmawiałem z trzema znajomymi i w tym samym czasie kontakt z nimi znowu mi się urwał, bo cała trójka ponownie nie otrzymała ode mnie wiadomości – tym razem na czacie. Wylogowałem się, zalogowałem, wysłałem wiadomość z pytaniem czy przed godziną otrzymały ode mnie wiadomość i miałem powtórkę z rozrywki, bo oczywiście nic ode mnie nie dostały.
pie**olenie jakiś samotnych zjebów które siedzą cały dzień przed kompem