Fotografia autorstwa Alice Seeley Harris, imię mężczyzny to Nsala. Cytat z jej ksiązki „ Don’t Call Me Lady: The Journey of Lady Alice Seeley Harris”:
„Mężczyzna nie wyrobił dziennej normy zbioru kauczuku, więc belgijscy nadzorcy odcięli jego córce dłoń i stopę. Miała na imię Boali. Miała pięć lat. Następnie ją zamordowali. Ale nie zaprzestali na tym. Następnie zamordowali także jego żonę. I jakby było to niewystarczająco okrutne, niewystarczająco wymowne, dodatkowo zjedli szczątki Boali i jej matki. Następnie obdarowali Nsali pozostałościami po ciele jego córki, którą tak bardzo kochał. Jego życie zostało zrujnowane. Częściowo zniszczyli je już wcześniej, zmuszając do niewolniczej pracy, ale ten akt przypieczętował całą tragedię. Całe to okrucieństwo działo się z powodu jednego człowieka, żyjącego tysiące kilometrów za morzem, jednego człowieka, któremu nigdy nie dość było bogactwa, który zadeklarował ten ląd jako swój, i ludzi żyjących tutaj jako swoją własność. Leopoldowi nie przeszło nawet przez myśl, że te afrykańskie dzieci, te kobiety i mężczyźni, byli naszymi w pełni ludzkimi braćmi, stworzonymi przez tą samą Rękę, która stworzyła jego królewski ród.”
Ludobójstwo
Gdy tylko przedstawiciele Leopolda II pojawili się w Kongu zaczęła się eksploatacja terenu połączona z najbardziej okrutnym traktowaniem tubylców. Belgom zależało przede wszystkim na dwóch produktach – kości słoniowej oraz kauczuku. Krajem zaczęła zarządzać grupa powiązanych ze sobą spółek kapitalistycznych.
Czarnoskórych zmuszano do niewolniczych robót. Za pracę miały być przyznawane racje żywnościowe, ale były one tak małe, że zakuci w kajdany tubylcy umierali z głodu i wycieńczenia. Belgowie zorganizowali brutalny system kar za nieposłuszeństwo lub niewystarczające dostawy surowców. Jedną z nich było obcinanie dłoni, stóp, uszu lub nosa. Do dziś zachowały się fotografie z Konga przedstawiające pozbawione kończyn kobiety, dzieci i mężczyzn.
Wśród czarnoskórych panował również paniczny lęk przed tzw. „chicotte”, polegającym na chłostaniu batem z hipopotamiej skóry za najdrobniejsze przewinienia. Próby dezercji karano śmiercią, a za bunt pacyfikowano całe wioski. Setki kilometrów kongijskiej ziemi prezentowały przerażający widok: wyludnione obszary usiane milionami trupów. Nielicznym udawało się uciec do dżungli, w której spędzali resztę życia.
Dopiero w XX wieku zaczęto krytykować zbrodnie Leopolda II w Kongu Belgijskim.
Do realizacji swojej ludobójczej polityki Leopold II postanowił dodatkowo zaangażować samych czarnoskórych. Siłą wcielano ich do oddziałów „Force Publique”, które były podporządkowane belgijskim oficerom. Tak relacjonuje te działania Charlie English w swojej najnowszej książce „Przemytnicy książek z Timbuktu”:
W Kongu Leopolda prywatne wojsko znane jako Force Publique zmuszało tubylców by dla bogacenia się Brukseli ogołacali własną ziemię z bogactw naturalnych głównie kauczuku i kości słoniowej. Jeśli nie wypełniono narzuconych limitów dostaw, zabijano mężczyzn, gwałcono kobiety, okaleczano dzieci i palono wioski. Liczbę ofiar w tym regionie w wyniku panowania Leopolda oszacowano na dziesięć milionów ludzi, czyli w przybliżeniu połowę ludności kraju.
Bezkarność czyniąca z ludzi potworów
Z czasem samowola Belgów sprzyjała zachowaniom patologicznym – pojawiły się nawet zawody w strzelaniu do ludzi. Jeden z kolonizatorów kazał w swym ogrodzie powycinać krzaki w taki sposób, aby móc celować z okna do czarnoskórych przechodniów. Tego typu relacji zachowało się znacznie więcej. Chociaż sam Leopold II nigdy w Kongu nie był, nie zwalnia go to z odpowiedzialności za wynaturzone okrucieństwo, jakich dopuszczali się jego poddani.
Raporty dotyczące niewolników spływały na biurko króla i zawierały informacje o mordach oraz stosowanych torturach. Pozostałe państwa udawały, że nie widzą dokonującego się w Kongu Belgijskim ludobójstwa. Pojawił się jednak z czasem jeden człowiek, który postanowił zareagować – Edmund Morel.
Leopold II zmarł w 1909 roku, a belgijska korona przeszła w ręce jego bratanka. Korowód pogrzebowy z jego ciałem został wygwizdany przez tłum. Król panował 44 lata, najdłużej w historii Belgii.
Brytyjski dziennikarz i obrońca praw człowieka uparcie informował opinię publiczną o rzezi czarnoskórych. Organizował też pierwsze protesty oraz zapoczątkował ruch społeczny na rzecz zakończenia mordów w centralnej Afryce, zwłaszcza w Kongu Belgijskim.
Leopold II zmarł w 1909 roku, a bezkarność Belgów została ograniczona. Kolonialny wyzysk trwał jednak na tym obszarze jeszcze dziesiątki lat. Dopiero w 1960 roku powstała niepodległa Demokratyczna Republika Konga. Skutki ludobójstwa z czasów belgijskiego panowania są tam jednak odczuwane do dziś, a sama zbrodnia odcisnęła piętno w pamięci tamtejszych mieszkańców.
Wtedy gówno znało swoje miejsce na tym świcie. Ale wódz za dużo palił i sprzedawał to gówno na prawo i lewo za paczkę fajek .
ja to widzę w "nieco" inny sposób. Gatunki ewoluują. Żeby jakaś cecha została utrwalona, musi być przekazywana kolejnym pokoleniom. Niewolnicy mieli harować i nie mysleć - w efekcie czego każdy, kto miał te pare punktów iq powyżej ichniej średniej, w pierwszej kolejnosci był eliminowany. Rezultat utrwalenia cech największych dzikusów i debili oglądamy aktualnie. Istotne jest tu też to, że to niewolnictwo było na ich własnym terenie - co jeszcze bardziej skopało szanse na rozwój.
Niewolnicy mieli harować i nie mysleć - w efekcie czego każdy, kto miał te pare punktów iq powyżej ichniej średniej, w pierwszej kolejnosci był eliminowany.
Dobre sobie wymordowali "CZARNĄ INTELIGENCJĘ".
Sami magistrowie i inżynierowie poszli w p*zdu, do tej pory dawno by polecieli w kosmos na promie z bananów
Dobre sobie wymordowali "CZARNĄ INTELIGENCJĘ".
Sami magistrowie i inżynierowie poszli w p*zdu, do tej pory dawno by polecieli w kosmos na promie z bananów
Wtedy gówno znało swoje miejsce na tym świcie. Ale wódz za dużo palił i sprzedawał to gówno na prawo i lewo za paczkę fajek .