Fotografia autorstwa Alice Seeley Harris, imię mężczyzny to Nsala. Cytat z jej ksiązki „ Don’t Call Me Lady: The Journey of Lady Alice Seeley Harris”:
„Mężczyzna nie wyrobił dziennej normy zbioru kauczuku, więc belgijscy nadzorcy odcięli jego córce dłoń i stopę. Miała na imię Boali. Miała pięć lat. Następnie ją zamordowali. Ale nie zaprzestali na tym. Następnie zamordowali także jego żonę. I jakby było to niewystarczająco okrutne, niewystarczająco wymowne, dodatkowo zjedli szczątki Boali i jej matki. Następnie obdarowali Nsali pozostałościami po ciele jego córki, którą tak bardzo kochał. Jego życie zostało zrujnowane. Częściowo zniszczyli je już wcześniej, zmuszając do niewolniczej pracy, ale ten akt przypieczętował całą tragedię. Całe to okrucieństwo działo się z powodu jednego człowieka, żyjącego tysiące kilometrów za morzem, jednego człowieka, któremu nigdy nie dość było bogactwa, który zadeklarował ten ląd jako swój, i ludzi żyjących tutaj jako swoją własność. Leopoldowi nie przeszło nawet przez myśl, że te afrykańskie dzieci, te kobiety i mężczyźni, byli naszymi w pełni ludzkimi braćmi, stworzonymi przez tą samą Rękę, która stworzyła jego królewski ród.”
Od dawna wiadomo, że Belgowie w tworzeniu obostrzeń przy pracy nie grzeszyli intelektem psując bawełnozbiorcę przez uj***nie dłoni... A dziś ustalają, że ślimak to ryba, marchewka owoc, Grodzka kobieta, a Kaczyński mąż stanu.
A no i jeszcze jakby nie było parę lat po Leopoldzie inne jak to określiłeś "gówno" było palone w piecach, zapytaj dziadka może coś ci powie na ten temat
takie czasy były wtedy to normalne było
A żebys wiedział. Taki przykładowo - stary szaman, w pierwszej kolejności szed,l na odstrzał, bo fizycznie do niczego się nie przyda, a taka wiedza na temat ziółek szła do piachu razem z nim - gdzie wśród tych ziółek mogły być jakieś popularne chwsty, ktore po wymieszaniu z pajęczyną i krowim gównem działają jak najlepszy antybiotyk - i to akurat w żaden sposob nie jest naciagane, bo antybiotyk z syfu to żadna nowość