Filmik nagrany około 2 lat temu, podczas wakacyjnej pracy, polegającej głównie na dowozie pieczywa z piekarni do wcześniej ustalonych punktów. Pracując po 12-13h, 6 dni w tygodniu, czasem waliło w czajnik, przez co powstawały takie twory, jak ten poniżej
W sumie to taka moja mała parafraza dialogu z filmu "Chłopaki nie płaczą", jakby ktoś nie mógł się jorgnąć, skąd mu się to kojarzy
No nie do końca. Z piątku na sobotę byłem w firmie już od 23:30, ogarniałem skrzynki z pieczywem, pomagałem kroić chleb, po 3 wyjeżdżałem na sklepy (2 kursy, cała paka załadowana), później handel, jazda po sklepach, odbiory zwrotów z dnia poprzedniego, zjazd do piekarni, robienie kilku pierdół na miejscu (typu rozładunek zwrotów, czasem kursy po hurtowniach). Ogółem wykorzystywanie człowieka na maksa, 6 dni w tygodniu, ale przynajmniej pojeździłem sobie trochę (dziennie około 100km po mieście), nabrałem doświadczenia i chęci do nauki na studiach, żeby tak przez całe życie nie zapie**alać za marne grosze
@up Wierzę. Też tak kiedyś zapie**alałem, mimo, że były to niby "lepsze czasy" (1998/99). Zarobek wcale nie był marny a przy okazji (jeśli akurat nie prowadziłeś) to i browarka się zassało u niejednego z kontrahentów . O dobrociach z piekarni i cukierni - jak u mnie, znoszonych do domu już nie wspomnę.
Suweniry z piekarni swoją drogą, bo tego miałem pod dostatkiem Prowadzić prowadziłem cały czas, a w sobotę, po całym tygodniu ciężkiego zapie**olu, 3 piwa, 3x50ml i już przybijałem gwoździa. Co do zarobku, 1400zł za niewolniczą robotę to też był śmiech na sali, ale zawsze to jakaś własna kasa, lepsza niż sępienie od rodziców