Filmik nagrany około 2 lat temu, podczas wakacyjnej pracy, polegającej głównie na dowozie pieczywa z piekarni do wcześniej ustalonych punktów. Pracując po 12-13h, 6 dni w tygodniu, czasem waliło w czajnik, przez co powstawały takie twory, jak ten poniżej
W sumie to taka moja mała parafraza dialogu z filmu "Chłopaki nie płaczą", jakby ktoś nie mógł się jorgnąć, skąd mu się to kojarzy
Pamiętam jak do mojego miasta przyjechał cyrk i wielbłądy pouciekały i można było spotkań je na mieście. Trochę się opiekunowie i policja natrudziła by wróciły na swoje miejsce
Ogółem wykorzystywanie człowieka na maksa, 6 dni w tygodniu, ale przynajmniej pojeździłem sobie trochę (dziennie około 100km po mieście), nabrałem doświadczenia i chęci do nauki na studiach, żeby tak przez całe życie nie zapie**alać za marne grosze
Niech ci Jego Mackowatość za te słowa wynagrodzi! To zdanie powinno się przybijać gwoździem dzisiejszym studentom! Jeszcze nie tak dawno, kiedy ja zaczynałam studia, praca na dziennych była powodem do dumy. A dzisiaj? Ostatnio dowiedziałam się od siostry-studentki, że na studiach pracują debile i hołota z patologicznych rodzin
A co do bonusów od pracy w piekarni: mój stary obsługiwał kiedyś sprzęt komputerowy w lokalnej piekarni. Nie zapomnę do końca życia smaku prawdziwej kajzerki (takiej naprawdę zwijanej, a nie tego, co jest teraz) prosto z pieca. Ale to było dawno, bo w połowie lat 90, dzisiaj już nikt takiego chleba nie robi