Zastanawia mnie, czy on nie widzial jak tam właziła, czy co? Przecież nie przyfrunęła i nie usiadła na dachu. Było to strącić jeszcze zanim dotknęło butem karoserii.
Święte prawo własności tak właśnie powinno działać. A z drugiej strony, to miło by jej było, gdyby to samochód skakał po niej? Samochód też człowiek, skoro może nim być nawet Cygan albo Murzyn.