W pociągu jedzie polak, rusek, zakonnica i blondyna. wjechali do tunelu i nagle uslyszeli trzask gdy wyjechali to zobaczyli ze ruski sie trzyma za policzek
Zakonnica sobie myśli -no tak, swinia zlapal blondyne za kolano i dostal w pysk
Blondyna sobie mysli-to debil zamiast mnie to sie pomylil i macal zakonnice i dostal w ryja
Rusek sobie mysli-polak zboczeniec zlapal jakas , a ta myslala ze to ja i mnie walnęła
Polak sobie mysli- w nastepnym tunelu znów mu przypie**ole.
Na akademii medycznej w Białymstoku skacowani studenci mają zajęcia z anatomii i pierwszy raz mają być świadkami sekcji zwłok. Stoją wokół łóżka z ciałem. Prowadzący zajęcia nagłym ruchem ściąga prześcieradło i oczom wszystkich ukazuje się topielec w drugim tygodniu rozkładu. Dłonie studenciaków wędrują w kierunku ust, a profesor ze stoickim spokojem zaczyna wykład:
- Podczas tych zajęć dowiecie się, jakie są dwie najważniejsze rzeczy cech*jące lekarza. Po pierwsze: brak jakiegokolwiek obrzydzenia. Po tych słowach lekarz wpycha palec w dupę topielca, po czym go wyjmuje i, ku obrzydzeniu studentów, oblizuje. - Teraz - mówi - wszyscy, którym zależy na zaliczeniu mają to powtórzyć! Studenci medycyny (jak pisał Cornugon) to sami twardziele. Podchodzą i robią, co im profesor kazał: palec w dupę, palec w buzię. Co drugi nie daje rady i po wszystkim wymiotuje? Gdy wszyscy skończyli profesor mówi: - I tak dochodzimy, do drugiej istotnej cechy dobrego lekarza: umiejętność obserwacji. Ja wsadziłem środkowy palec, a oblizałem wskazujący. Na przyszłość proszę o więcej uwagi.
Leci sobie Niemiec, Polak i Rusek. Rusek wystawia rękę przez okno i mówi... - no to Syberia bo mi zimno. Lecą dalej i Niemiec wystawia rękę przez okno i mówi... - no to Afryka bo mi gorąco Lecą dalej. Polak wystawia rękę przez okno i mówi... - no to Polska, bo już mi zegarek zaj***li
Pewien mąż po powrocie z pracy lubił sobie pobić żonę dla sportu, z byle powodu. Wraca z pracy, patrzy, obiad nie gotowy. - Czemu jeszcze nie ma obiadu?! - Ja... nie zdążyłam... I sprał ją na kwaśne jabłko.
Innym razem wraca z pracy, ale tym razem gorący obiadek już na niego czekał na stole. Siada, zjadł, myśli przez chwilę. - Daj mi wódki! - Nie ma wódki... - Jak to nie ma?! Żonie znów się udało pobrać wpie**ol.
Następnego dnia jak zwykle wraca z pracy i już zaciera ręce. Rozgląda się, obiad gotowy. Siada, zjada. - Wódka jest?! - Oczywiście, ze jest - odpowiedziała żona podając zmrożoną flaszeczkę i kieliszek. - Ale ogórków pewnie nie ma?! - już pełny nadziei mąż. - Ależ są, są - i podała mu dobre ogórasy.
Facet pomyślał chwilę, za co by ją tu pobić, bo tak głupio bez pretekstu. - Właź pod stół. - Po co? - Właź pod stół i udawaj psa! Szczekaj! Żona posłusznie weszła pod stół i zaczyna udawać psa - warczy, szczeka. Na to mąż wstaje gwałtownie od stołu i zaczyna z całej siły ją kopać. - Na swojego szczekasz suko?! Na swojego?!
konio167 • 2010-02-15, 21:18 Najlepszy komentarz (15 piw)
RoflmaO95 napisał/a:
Może dlatego, że w moim życiu jeszcze nie było żadnej "dziewoi".