Tak przy okazji porównywania służby zdrowia w różnych państwach tj. jej prędkości działania itd nasunęła mi się pewna myśl
W Polsce w momencie otrzymania terminu na operacje/zabieg/wizyte/cokolwiek często sie zdarzy, że ów lekarz, z którym bedziemy mieli do czynienia jeszcze nie skończył studiow, tudzież nawet ich nie zaczął
W Polsce wychodzą z założenia, że lepiej zj***ć leczenie i stracić pracownika na rynku pracy oraz płacić mu rentę, niż szybko zapobiec rozwojowi choroby i postawić człowieka na nogi... Ale po ch*j się ma NFZ przejmować co tam później w ZUS'ie wymyślą...
Publiczna służba zdrowia ma jeden plus, tak jak ktoś wyżej pisał. Jak dopie**oli cię rak, to nie płacisz za chemię, a to leczenie idzie czasem w setki tysięcy złotych. Jest wolno, ale jest. Poza tym żaden z was na etatach nie widział nawet tej kasy którą płaci na NFZ i nawet nie wie ile ona wynosi. Inna sprawa z podwójnym płaceniemskładki zdrowotnej, przez osoby które prowadzą własną działalność + etat. To jest dyskusyjne. I jeszcze dodatkowo mamy strasznie rozpasioną administracje w szpitalach, zwykle ledwie połowa pracowników to biały personel, a reszta przerzuca papiery.
Dziadostwo w służbie zdrowia będzie dopóki będzie ona państwowa. Ale komuszki i nieudacznicy życiowi na słowa "prywatna służba zdrowia" srają pod siebie ze strachu. Co to będzie jak człowiek będzie musiał wziąć swoje życie we własne ręce i za ubezpieczenie i wizyty lekarskie trzeba będzie płacić.
Państwowa służba zdrowia jest dobra dla większości Polaków bo ci nieporadni życiowo ludzie muszą mieć nad sobą państwo socjalne, które prowadzi ich za rączkę bo ich własne życie ich k***a przerasta. Taka jest prawda.
A ja nie chcę płacić na ZUS. Sam chcę wybierać gdzie się leczę, ubezpieczam i jak oszczędzam na emeryturę. Mój prawodawca płaci miesięcznie na mnie ubezpieczenia wypadkowego kilkaset złotych. W PZU jestem ubezpieczony za 50zł na takie kwoty, że zusowskie formularze nie przewidują nawet tyle miejsca na zera.