Boty otrzymywały nagrodę jeśli współpracowały oraz jeśli udawało im się oszukać przeciwnika (fot. Nicky Case)
Po kilkuset turach pojawiał się zaznaczony na zielono czas pokoju, a zaraz potem wyniszczające wojny –
żółty kolor (fot. Simon Dedeo)
Boty wypracowywały różne strategie, z których najbardziej efektywna była „wet za wet” (fot. Nicky Case)
Następnie Gileadczycy odcięli Efraimitom drogę do brodów Jordanu, a gdy zbiegowie z Efraima mówili: „Pozwól mi przejść”, Gileadczycy zadawali pytanie: „Czy jesteś Efraimitą?” – A kiedy odpowiadał: „Nie”, wówczas nakazywali mu: „Wymówże więc Szibbolet”. Jeśli rzekł: „Sibbolet” – a inaczej nie mógł wymówić – chwytali go i zabijali u brodu Jordanu. Tak zginęło przy tej sposobności czterdzieści dwa tysiące Efraimitów.
(„Księga Sędziów”; „Biblia Tysiąclecia”):
@up zygota ma już "pełen software" do świadomości.
Zdefiniuj zatem 'rozumienie'.
Perfekcyjnie widać to na przykładzie wszystkich tranzlatorów. Zawsze wychodzi mniejsza lub większa bzdura. Dlaczego? Wydawać by się mogło, że tłumaczenie na różne języki to dla komputerów wymarzone zadanie, ze względu na niemal 100% sformalizowanie języka, który skłąda się z:
1. Słownictwa - każde słowo ma jakieś znaczenie. Może to być kilka znaczeń, ale zawsze jest to skończona i w miarę stała pula.
2. Gramatyka - rzecz jeszcze bardziej sformalizowana. Zazwyczaj jest tylko jeden poprawny sposób zapisu jakiegoś zdania.
Są one tak samo głupie jak za czasów Turinga i świecących lampek, jedyne co się zmieniło to to, że dzięki znacznie większej mocy obliczeniowej potrafią lepiej udawać inteligencję.
Swoją drogą, nie wiem czy wiecie, że tłumacząc w google translate np. z polskiego na francuski, najpierw tekst jest tłumaczony na angielski, a potem dopiero na francuski. Ogólnie łatwiej tłumaczy się języki z jednej rodziny. Wspominam, dlatego żebyście nie traktowali tego translatora jako punktu odniesienia
Po pierwsze język jest organizmem żywym i wcale nie jest tak sformalizowany jak się niektórym wydaje. Prosty przykład - idiomy.
Po drugie, bardzo dobre rezultaty osiąga się poprzez zastosowanie sieci semantycznych, których zastosowanie powoduje że wraz ze słowem analizowana jest mapa znaczeniowa w korpusie tłumaczonego tekstu. Warto też zauważyć, że bez dobrej znajomości kultury z której języka się tłumaczy, nawet człowiek nie poradziłby sobie perfekcyjnie.
Po trzecie, języki nie są izomorficzne i istnieją wyrażenia lub nawet słowa, które nie mają odpowiedników w innych językach.
Swoją drogą, nie wiem czy wiecie, że tłumacząc w google translate np. z polskiego na francuski, najpierw tekst jest tłumaczony na angielski, a potem dopiero na francuski. Ogólnie łatwiej tłumaczy się języki z jednej rodziny. Wspominam, dlatego żebyście nie traktowali tego translatora jako punktu odniesienia
Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że człowiek jest tak samo głupi jak w dniu w którym zszedł z drzewa. Pomiędzy człowiekiem z Cro-Magnon a współczesnym istnieje tylko jedna różnica - współczesny ma dostęp do lepszego "oprogramowania" i "bazy danych" - czyli informacji i metod pracy z nimi.
Ostatecznie wszystko zależy od przyjętej definicji. Jeżeli maszyna jest w stanie pokonać test Turinga (a jest), to jest to bardzo dobry znak na przyszłość.
To, że jest żywy nie ma tu nic do rzeczy. Nie zmienia się z dnia na dzień. Zresztą tłumaczenie z martwego jeżyka, np. łaciny nie pójdzie komputerowi wcale lepiej.
No i tym samym potwierdziłeś to o czym piszę. Czymże jest ta cała sieć semantyczna jak nie protezą, która ma w jakimkolwiek stopniu ratować to, że komputer nie rozumie tego co tłumaczy?
Kiedys miałem przyjemność rzucić do google tranzlatora oficjalne pismo z jednej ze słowackich instytucji państwowych.
To o czym piszesz jest polem bardzo silnego zainteresowania naukowców. Czy i na ile różnimy się intelektualnie od człowieka sprzed 100 tysięcy lat i póki co nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Choć napewno nie jest to wyłącznie kwestia różnic wynikających z umiejętności przekazywania informacji, bo znacznie bogatsza w substancje odżywcze dieta oraz ochrona przed licznymi, wyniszczającymi organizm chorobami również przyczynia się w niebagatelny sposób do większej sprawności intelektualnej współczesnych ludzi.
Ani test Turinga nie jest żadną prawdą objawioną stanowiącą wyznacznik inteligencji maszyn, ani też nie dowodzi niczego skoro Chiński Pokój również z powodzeniem by ten test zaliczył. To jest tylko taka ciekawostka, z punktu widzenia człowieka czy da się go wyprowadzić w pole, a nie rzeczywisty wyznacznik zdolności maszyny, która chociaż prowadzi konwersację to w dalszym ciągu (i po raz kolejny wraca to jak bumerang) nie rozumie o czym rozmawia.
Aha, no i ten bot, który przeszedł test Turinga wykładał się na rzeczach wręcz absurdalnie oczywistych jak pytanie czy większe jest pudełko butów czy Mount Everest, właśnie dlatego że nie rozumiał pytań na które odpowiadał.
Już chyba nie jest. Jak sam napisałeś, tworzona jest mapa znaczeń. Obecnie wujek Google wspomaga te mapę znaczeń uczeniem maszynowym, i jeśli translator przetłumaczył z polskiego na chiński "dzień dobry", i z chińskiego na suahili też przetłumaczył "dzień dobry", to po tym będzie w stanie zrobić tłumaczenie "zero-shot" (nie pamiętam jak to nazwali) bezpośrednio z polskiego na suahili. Innymi słowy: sk***ole robią się coraz lepsi.
I żebym nie był gołosłowny, źródło to ich blog badawczy: https://research.googleblog.com/2016/11/zero-shot-translation-with-googles.html