Hahaha, ale beka. Cebulowe cnotki i dziewice z bogiem w sercach i prawością wypisaną na przaśnych ryjach pojechały na Dziki Zachód, by wpaść w szpony zgnilizny moralnej i pedalskiej dekadencji. Jest wręcz przeciwnie. U siebie w k***idołku tłumicie swoje homoseksualne skłonności i nerwowo zaprzeczacie orientacji. Dopiero po wyjeździe na Zachód czujecie prawdziwą wolność i z miejsca szukacie partnera. Tam nikt was nie wytknie palcem, nie opluje na ulicy, a chłopaka możecie poznać w każdym z tysięcy gay-barów.
Najpierw musielibyście mieć honor, żeby się na nim mogły pojawiać jakieś plamy. Już nie zliczę ilu takich dwudziestolatków wyr*chaliśmy z partnerem. Każdy z nich na początku niby taki cnotliwy i prawy, a po paru drinkach ssali pałę i wypinali się jak profesjonalne k***y. Co ciekawe wielu z nich było spod znaku "bób, humus, włoszczyzna" i upewniało się po raz setny, że nikt ze znajomych tam w polackiej pipidówce nie dowie się o ich "hobby".
a kto by wtedy msze odprawiał