Krew mnie zalewa jak w Polsce okradają poprzez chore podatki ludzi, więc przedstawię Wam jak w cywilizowanym kraju kupuje się auto.
Przedstawię wam różnicę pomiędzy PL a IRL, bo znam temat.
W IRL najniższa płaca to ok €18500 (€9/h). Za te pieniądze można kupić np HYUNDAI I30 DELUXE z 2015 roku.
Jak się odbywa sprzedaż-zakup? Przychodzę do gościa z forsą. On wpisuje do dowodu rejestracyjnego moje dane i wysyła. Po paru dniach przychodzi dowód na moje nazwisko i już.
Bez żadnej umowy,
bez dodatkowych opłat od wzbogacenia,
bez opłat za tablice rej. ( auto ma jedną od początku do kończ, a jak się zniszczy to idziesz do sklepu i robią nową.
Jak będziesz dalej tracił czas na sadolu zamiast wziąć się do roboty to do końca życia będziesz jeździł Matizem (swojego lub matiza) Miękkim ch*jem robione pedały z was, wziąć sprawy w swoje ręce to się nie chce bo lepiej na etacie robić na jakiegoś pomyja ale jeździć to by mercedesami chciały... NIEROBY k***A
Po drugiej stronie mamy taką Danię. 180% podatku za zakup samochodu. Nie możesz jeździć na obcych blachach ponad 6 miesięcy (kamery drogowe rejestrują twoją tablice - jak przekroczysz 6 miesięcy to masz pozamiatane). Polska jest gdzieś po środku w rozmiarach biurokracji. Nie sraj się tak typie...
W UK ubezpieczenie jest wysokie przez pierwsze dwa lata - ja zaczynalem od stawki 1200 funtow, po dwoch latach ponoc wychodzi mi 350 ale:
- jezeli jestes robolem to stawka w gore bo jezdzisz zmeczony z pracy,
- jezeli auto stoi na podjezdzie to ubezpieczenie w gore bo zlodziej wie gdzie isc po kluczyki,
- jezeli dostales mandat albo miales stluczke nawet nie z twojej winy - tez do gory. I tutaj fenomen, babka wjechala mi w tyl auta i moje ubezpieczenie tez poszlo w gore bo statystycznie moge dostac strzala w nastepnym roku.
Kwota ubezpieczenia to jedna wielka statystyka - jezeli chcesz ubezpieczyc Mercedesa SEC 500 to zaplacisz 10x a za tego samego Merca z silnikiem 380 zaplacisz tylko x a tylko z tego powodu ze nie byly sprzedawane w UK i dla nich nie ma statystyki.
Ogolnie w Polsce sytuacja zaczyna sie robic podobna - mielismy jedno autko na polskich blachach ale na dzien dzisiejszy nie ma to sensu bo ubezpieczenia, przynajmniej dla mnie zaczynaja sie rownowazyc a jak ktos wyzej wspomnial teoretycznie mozesz uzywac takiego auta tylko 6 miesiecy i faktycznie mieszkaja w Londynie nie pojezdzisz dluzej.
Spisujesz umowę kupna/sprzedaży i idziesz z nią do agenta ubezp. gdzie zawierasz OC na siebie.
Agent załatwia wszelkie formalności. Na drugi dzień listonosz przynosi tablicę rejestracyjną (jedną ) i to w sumie tyle.
Drugą blachę trzeba już sobie samemu dorobić w czymś na wzór 'dorabianie kluczy'.
Nie ma stania w kolejkach, kupowania jakichś pie**olniętych znaczków na wniosek itp. To jest straszne, że dopóki ktoś znajomy nie pozna świata i nie opowie to k***a nie zdajemy sobie sprawy jak wiele urzędowych rzeczy jest w kochanej Polsce porąbanych.
Ja ściągnałem astre dwójke z DE i w samych niemczech urząd to pare minut (cud miód i maliny jeśli chodzi o formalności), ale i tak jestem zaskoczony, że wszystkie formalności w naszym faszystowskim kraju zajęły mi tylko dwa dni. Spodziewałem się większych kłopotów przy samodzielnym sprowadzaniu samochodu.
Mam pytanie do tych którzy tak chętnie mówią żeby wzięli się do roboty, czy zdajecie sobie sprawę z tego ze wielu ludzi pracuje 10godzin i miesięcznie dostają 1500zł ?? myślicie że jak tylko do roboty ktoś pójdzie to na dzień dobry 4000 + bonusy ?Na dwa etaty ma robić ?? 20 godzin dziennie ?
- jezeli dostales mandat albo miales stluczke nawet nie z twojej winy - tez do gory. I tutaj fenomen, babka wjechala mi w tyl auta i moje ubezpieczenie tez poszlo w gore bo statystycznie moge dostac strzala w nastepnym roku.
Akurat w tej sytuacji statystycznie prawdopodobieństwo kolejnego strzała spada.
Jeśli statystyka wskazuje, że przeciętny kierowca doświadcza wypadku z czyjejś winy raz na 20 lat, to po wystąpieniu takiego zdarzenia, prawdopodobieństwo w kolejnym roku drastycznie spada i rośnie regularnie przez kolejne lata.
Uzasadnienia podwyższonej stawki doszukiwałbym się raczej w tym, że istnieje możliwość, że porusza się po tej samej trasie i w tym samym czasie, co sprawca kolizji. Co tworzy szansę zaistnienia podobnej sytuacji.
A w Polsce jak to niby wygląda?
Wypisujesz umowę K-S, idziesz z nią do urzędu (masz na to miesiąc), pobierasz numerek. Wypisujesz jedną kartkę A4. Idziesz do kasy - jeżeli auto było zamiejscowe, wpłacasz za nowe tablice, jeśli miejscowe to tylko za nowy dowód. Idziesz do okienka dajesz wszystkie dokumenty, dostajesz tymczasowy dowód i masz miesiąc, żeby odebrać dowód stały. Rzeczywiście, coś k***a strasznego. Przy cenach OC, przeglądu, części zamiennych, paliwa i miejsca parkingowego to k***a coś po prostu niesamowicie strasznego...
od nowego roku dopie**olą OC ze rowerkami będziemy popie**alać. Zdarzy się kolizja i składka poszybuje o kolejne kilka lub kilkadziesiąt procent w górę.
Mieszkam w DE i tutaj formalności również załatwia się dosyć łatwo. Kupujesz samochód, pierw idziesz (dzwonisz) do ubezpieczalni i oni podają numer aktywacyjny 4 lub 5 cyfr. Następnie lecisz do urzędu z dużym i małym brifem. Dajesz to wszystko babie razem z tym numerkiem. Baba wyrabia na miejscu nowy dowód rejestracyjny i taką kartkę z kodami. Z tą kartką idziesz na przeciwko do budy wyrobić swoje tablice. Wracasz z tablicami, dostajesz naklejki na tablice (ważność przeglądu i sygnatura ubezpieczalni). Ubezpieczenie jest już ważne od chwili aktywowania cyfr. Z ubezpieczeniem masz kilka dni, aby podać resztę potrzebnych danych do obliczenia składki i wszystko przez telefon. Kupując następne auto jest już szybciej bo tablice są twoje.