Cóż... tak to już jest w związkach. Baba napie**ala, napie**ala i żąda "kompromisów". Problem w tym, że z tych "kompromisów" żona/dziewczyna/kochanka etc. zadowolona jest w 100%, a facet już raczej nie bardzo...
Serio myślisz, że odszedł 17 kilometrów od domu żeby nagrać taki nonsens? Mi się wydaje, że wyszedł przed dom żeby było widać w tle pociąg. BTW wspóczuję ludziom, którzy mieszkają w kamienicach przy ulicy po której jeżdzi tramwaj a mieszkanie przy torach kolejowych to już zakrawa o mieszkanie koło lotniska. Nic śmiesznego.
@up
Mieszkałem w warszawie ok 300-400m od zajezdni tramwajowej.
Powiem, że w ciagu dnia to ch*j ale w nocy jak nie było szumu ulicy to k***a ja jebie. Każdy j***ny tramwaj słychać było. Po wymianie okien na nowe lepiej ale i tak było słychać.
Jak u ojca byłem gdzie mial mieszkanie od strony ulicy i tramwaj 30 metrów od okna to dosłownie szło och*jeć w nocy. W ciągu dnia też ale w nocy to k***a przej***ne.
Up Obecnie też mieszkam niedaleko zajezdni (300 m) i wiem o czym prawisz. Tory w takich miejscach mają najciaśniejszy promień skrętu z możliwych. Przemiał składów ma srogą częstotliwość i każdy nak***ia tymi swoimi ch*j wi iloma wózkami po ch*j wi ile kół niesamowitym hałasem. Nie ważne, żę w Łodzi mamy Bombardiery czy najnowsze Pesy. Hałas jest równie uciążliwy jak tych starszych chorzowskich składów. Łódź k***a...
Nie bardzo wiem o co mu chodzi i czemu marudzi... Spędzałem wakacje u dziadka na wsi gdzie tory kolejowe na trasie Kielce- Warszawa były w takiej odległości od domu jak te pierwsze drzewka za plecami amerykańskiego marudy...
W sumie, to tak, idzie się przyzwyczaić do mieszkania przy torach. Mieszkam około 300 metrów od torów kolejowych całe życie i powiem, że jak zasypiałem nieraz to szum pociągu pasażerskiego z czasem stawał się nie tyle już normalny, co kojący.A czasem potrafiło tak telepać, że szklanki na stole potrafiły delikatnie brzęczeć. Oczywiście w latach 90-tych pociągi towarowe nak***iały dużo częściej i dalej nie było tragedii. Ale będąc u znajomych na kompletnym zadupiu nie słysząc nic w nocy czułem się nieswojo. Nawet mi się wtedy przypominał jeden kawał.
Facet od dziecka mieszkał przy torach kolejowych. Co noc o 3 nad ranem przejeżdżał towarowy pociąg, który robił niemiłosierny raban. Chłop po wielu latach przyzwyczaił się i nie robiło mu to już żadnej różnicy. Pewnego dnia wyjechał w podróż i spędzał pierwszą noc poza rodzinnym domem. Gdy wieczorem zasnął, a o 3 nad ranem nie przejechał pociąg, a słyszalna była jedynie cisza facet zerwał się na równe nogi z krzykiem:
Kwestia przyzwyczajenia albo po prostu indywidualna. Sam mieszkam na starówce przy ulicy na której zaczyna się zakaz ruchu przy wjeździe do centrum. Non stop słyszę typowy miejski gwar. Pod oknami mam placyk na którym rozładowują się dostawy, kurierzy, taksiarze czekają na klientów, w nocy imprezowicze drą ryje i śpiewają. Do tego w prostej linii jakieś 500m ode mnie jest most kolejowy na którym nocami słychać każdy przejeżdżający pociąg. I nic z tego mi nie przeszkadza. Z drugiej strony często bywam u rodzinki w niewielkiej wsi niedaleko Iławy, i tam jest tak cicho że zasnąć nie mogę, każdy dźwięk jest jak łomot którego nie da się zignorować.