patriota to ktoś kto zrobi (albo stara się robić ) tutaj w Polsce to bezpieczne miejsce, gdzie da sie pracować, żyć i wychować dzieci a w razie potrzeby będzie warto tego miejsca bronić i za nie zginąć
"Gen. Władisław Aczałow, b. wiceminister obrony ZSRR, dwa lata temu opowiedział ,,TRYBUNIE'' o swojej roli w planach interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Polsce w 1981 r. Przypomniał, jak ówczesny szef sztabu generalnego sił zbrojnych ZSRR marszałek Nikołaj Ogarkow oraz dowódca wojsk powietrzno-desantowych ZSRR gen. Dymitr Suchorukow wydali mu rozkaz internowania w razie inwazji gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Dywizja Aczałowa miała desantować się na Warszawę i zająć najważniejsze cele w stolicy, w tym lotnisko Okęcie, siedzibę KC PZPR, Sejmu i Narodowego Banku Polskiego.
7. dywizja przygotowywała się do inwazji m.in. podczas wielkich ćwiczeń Armii Radzieckiej Zapad-81 na Litwie i Białorusi we wrześniu 1981 r. Razem z innymi jednostkami ćwiczono zmasowany desant na tyły wroga. Nie tylko gen. Aczałow twierdzi, że chodziło tu o Polskę. We wrześniu 2003 r. litewski dziennik ,,Lietuvos Rytas'' opisał tamte manewry przypominając ich ogromną skalę i czołową w nich rolę 7. dywizji. Według ,,LR'', była to próba generalna przed inwazją Polski: ,,W 1980 roku zaczął się rozwijać polski ruch »Solidarność«, który poważnie naruszył podstawy obozu socjalistycznego. Kreml zaczął rozważać możliwość spełnienia »obowiązku internacjonalistycznego« w Polsce tak jak w1956 r. w Budapeszcie i w 1968 r. w Pradze''. Komandosi ćwiczyli m.in. szturm na dom, w którym miał mieszkanie Lech Wałęsa oraz desant z morza na polskie wybrzeże. Dziennik opisał też, jak cztery pary myśliwców symulowały atak na budynki w Gdańsku należące do ,,Solidarności''. Dywizja Aczałowa nie była jedyną, która otrzymała zadania specjalne w związku z interwencją. Płk Iwan Kaczugurny opisywał, jak jego brygada szturmowo-desantowa dostała mapy operacyjne południowowschodniej Polski z zadaniem zajęcia w razie interwencji strategicznych obiektów w Krakowie. Do jednostki dołączyli tłumacze GRU (radzieckiego wywiadu wojskowego) oraz radzieccy komuniści polskiego pochodzenia. Pod koniec listopada i na początku grudnia 1981 r. brygada była w pełnej gotowości bojowej. Kraków miał być szturmowany także przez 237. pułk czołgów radzieckiej 31. Dywizji Pancernej znajdującej się w pierwszych dniach grudnia 1981 r. zaledwie 25 km od granicy z Polską, w Czechosłowacji.
Władimir Konowałow, zastępca dowódcy pułku, wspominał, iż polsko-czechosłowacką granicę często przekraczały wycieczki, w których znajdowali się oficerowie radzieccy rozpoznający teren przyszłych działań swoich jednostek. Pułk znajdował się już na wyjściowych pozycjach do ataku, gdy żołnierze radzieccy usłyszeli w radiu informację o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego.
W nocy z 1 na 2 grudnia 1981 r. granicę polsko-radziecką przekroczyła grupa wozów dowodzenia, w której znalazł się gen. Władimir Dudnik służący wtedy w Przykarpackim Okręgu Wojskowym. Ich celem był rekonesans. Według gen. Dudnika, pod koniec listopada 1981 r. zakończono i zaakceptowano na Kremlu ostateczne plany interwencji. Osobiście brał udział w ich przygotowaniu.
jeśli ciągle wierzysz że stan wojenny uratował nas przez wojną to znaczy że jesteś niedouczony. w tym wypadku rozmyślania na temat patriotyzmu proponuje zostawić osobom które mają więcej oleju w głowie.