Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.
Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.
Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.
Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.
Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.
Mogli gowniaka dobić teraz musi się męczyć nic może wyląduje w klatce
Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.
Policjanci wezwani na interwencję kilkakrotnie postrzelili 13-latka. Ciężko ranny chłopiec trafił do szpitala. Jego stan jest stabilny.
"Po przyjeździe na miejsce, policjanci specjalizujący się w tego typu interwencjach, polecili matce chłopca zostać na zewnątrz, a sami weszli do środka. Po kilku minutach kobieta usłyszała z domu komendę "na ziemię", a następnie kilka strzałów."
Czyli mamy film z innego zdarzenia, albo ja żle rozumiem "na zewnątrz" i "wewnątrz".
To po pierwsze.
Po drugie - do chorych wzywa się lekarza czy pogotowie, a policję do niebezpiecznych, zagrażających innym.
Po trzecie - policjanci mają na cmentarzach mnóstwo kwater z kolegami, którzy słyszeli od rodzin osób, do których byli wzywani, że "...nasz Dżon jest spokojny, nie jest uzbrojony i to fajny koleś, a was wzywaliśmy tylko, żeby się Dżonem pochwalić..."
Więc... Więc chłopak miał pecha urodzić się uszkodzony, miał pecha, że matka wezwała nie te służby, które trzeba było wezwać (jeśli prawdą jest, że rzekomo nie stwarzał zagrożenia, ale wtedy po co policja?), miał pecha, że na wezwanie nie przyjechał psycholog z wykładem, ale policjant z bronią.
No i jeszcze jedno - asperger to nie jest zespół wykluczający zrozumienie polecenia policjanta.
Za Wiki: ...Zaburzenie to obejmuje m.in. uporczywe trudności w zakresie umiejętności społecznych[2], trudności w akceptowaniu zmian, ograniczoną elastyczność myślenia przy braku upośledzenia umysłowego...
Więc szafowanie tym określeniem... No albo chłopak nie miał aspergera, albo ktoś napisało chłopaku nieprawdę.
Jakby go matka leczyła pasem po dupie w trakcie tych "załamań nerwowych", to by nie trzeba było policji wzywać.