Aż mi się kawał przypomniał:
Małżeństwo, po nocy poślubnej mąż wstaje z wyra, idzie się wyszczać a tam świeże majty, świeży ręcznik i karteczka: "wykąp się, kochanie, i chodź na śniadanie" - tak zrobił. Wchodzi do salonu a tam śniadanko gotowe, kawka podana, żonka uśmiechnięta w samym fartuszku i szpilkach, pokazuje mu wyprasowany gajer, koszulę i buty wyczyszczone gotowe, mówiąc... "Patrz, to pierwszy i ostatni raz bo od jutra ty wszystko robisz, inaczej nie chcę cię widzieć... i nie widziała go przed 5 dni... póki jej opuchlizna nie zeszła...
Ty chyba nigdy żony nie miałeś. Co? Mój ojciec po odejściu matki zachowywał się przez kilka miesięcy agresywnie werbalnie podczas rozmów telefonicznych z nią.