Gdybym ,,przeżył" coś takiego i nie poradził sobie z agresorem to:
1. Mój związek by nie przetrwał
2. Straciłbym główny cel życia
3. Jedyne co miałbym do zrobienia przed śmiercią to wyrządzenie krzywdy gościowi co pozbawił mnie tego co w punkcie drugim.
Oczywiście nie na solo tylko z przyczajki, nie jestem jakimś przech*jem.
Nie wiem czy to normalne ale czasem dopadają mnie myśli na zasadzie co bym zrobił gdyby się zdarzyła taka albo inna ewentualność po której bym mógł stwierdzić że nie mam nic do stracenia.
Myślę że najlepszym rozwiązaniem jest uderzenie w rodzinę wroga i pozostawienie go z wyrzutami sumienia że to wszystko to jego wina.
Przeczytaj jeszcze raz okoliczności w których bym atakował ,,jak jakiś murzyn czy inna p*zda"
Mowa tu o sytuacji gdzie ja obskoczyłem wpie**ol a następnie została skrzywdzona moja kobieta.
W takim przypadku wpie**ol stulecia obskoczył by ktoś będący bliską osobą gościa, który by mi zrobił to co wyżej.
Zemsta nie ma być honorowa ani godna. Ma być rozrywająca serce. Nie dupę. Dupę można zaszyć. Serca już nie.
Mam nadzieję że metaforycznie wytłumaczyłem Ci co miałem na myśli.
Gdybym ,,przeżył" coś takiego i nie poradził sobie z agresorem to:
1. Mój związek by nie przetrwał
2. Straciłbym główny cel życia
3. Jedyne co miałbym do zrobienia przed śmiercią to wyrządzenie krzywdy gościowi co pozbawił mnie tego co w punkcie drugim.
Oczywiście nie na solo tylko z przyczajki, nie jestem jakimś przech*jem.
Nie wiem czy to normalne ale czasem dopadają mnie myśli na zasadzie co bym zrobił gdyby się zdarzyła taka albo inna ewentualność po której bym mógł stwierdzić że nie mam nic do stracenia.
Myślę że najlepszym rozwiązaniem jest uderzenie w rodzinę wroga i pozostawienie go z wyrzutami sumienia że to wszystko to jego wina.