Rycerz na białym koniu istnieje, ale ma Cię w dupie.
Kobiety lubią posiadać wymagania, czują że są wtedy bardziej atrakcyjne i mają władzę. Szkoda tylko, że często na posiadaniu wymagań lista domniemanych atutów się kończy. Takie laski narzekają, że w dzisiejszych czasach facet to p*zda. A może to jest tak, że przyciągają p*zdy, bo pewien kaliber facetów nie jest po prostu nimi zainteresowany? Mowa o mężczyznach, którzy coś sobą reprezentują. Rozumieją, że posiadanie wymagań odnośnie innych ludzi jest na miejscu tylko wtedy, gdy wpierw posiada się i egzekwuje wymagania dotyczące samego siebie. W każdym innym wypadku emanuje się podobną aurą, co małe dziewczynki tupiące z niezadowoleniem nogą i domagające się lizaka, kucyka oraz nowego domku dla Barbie. Dlaczego? Bo tak.
“Bo tak” owszem, starcza w większości przypadków. Ta “większość przypadków” to interakcje z przytoczonymi już tutaj “p*zdami”, których zgadza się - jest BARDZO dużo. Ale przecież ogarnięci faceci to nie mit. Stanowią mniejszość, to oczywiste. Pewnemu rodzajowi kobiet wydaje się nawet, że nie istnieją, a to głównie z dwóch powodów: albo ci w ogóle do nich nie podchodzą albo olewają po zamienieniu kilku zdań/po seksie.
Jeśli facet olewa Cię po kilku pierwszych zdaniach, to znaczy, że bardzo szybko ocenił Twoją powierzchowność lub/oraz iloraz inteligencji. Istnieją mężczyźni, dla których jędrna dupa i głęboki dekolt to codzienność, więc nie rzucą się na Ciebie jak głodny tygrys na antylopę. Może odstraszyłaś go roszczeniową postawą, aurą księżniczki (w wersji dla ubogich - bo bez wieży) albo po prostu nie jesteś dla niego ani wyzwaniem ani rozrywką.
Jeśli facet olewa Cię po seksie, to może oznaczać, że (jedna opcja lub combo):
1. Jesteś słaba w łóżku, “loda robisz tylko w związku”
2. Nie ogoliłaś się (!!!) lub po wspólnej wycieczce z klubu do domu nie domyśliłaś się, że powinnaś poprosić o ręcznik i wziąć prysznic
3. Poza seksem nie masz nic ciekawego do zaoferowania
4. Nie wiesz, kim jest Quentin Tarantino
5. Sprawiasz wrażenie laski, która lubi kontrolować drugą osobę i robić “dramaty”
6. Jesteś przekonana, że “ironia” to taka rzeka w Afryce, a “sarkazm” to bliżej niezidentyfikowane - prawdopodobnie egzotyczne - zwierzę
7. Wstawiasz na fejsa fotki z dzióbkiem, załączając do tego mądre cytaty, pasujące jak pięść do oka i wywołujące niekontrolowany skurcz pośladków
8. Gość chciał cię po prostu przelecieć, ale nie ma dla Ciebie miejsca w rotacji kobiet, z którymi spotyka się regularnie
Pomyślmy logicznie. “Ogarnięty” facet, będzie chciał przebywać z “ogarniętymi” kobietami. I mówimy tu o “przebywaniu”, a nie “jednorazowym bzykaniu”. Taki mężczyzna będzie chciał kobiety wygadanej, z poczuciem humoru, zadbanej, potrafiącej zachować się w każdej społecznej sytuacji - bo sam spełnia wymienione kryteria. Nie bierze swoich wymagań z tzw. “dupy” i postawy roszczeniowej. Chce tylko (albo aż) tego, co sam sobą reprezentuje. Nie robi z seksu wydarzenia rzędu przeprawiania się przez Morze Czarne, bo już dawno doszedł do wniosku, że to najnormalniejsza rzecz na świecie. Nie będzie inwestował w relację, jeśli widzi, że prognozy są jednostronne, a włożona energia w żaden sposób się nie zwróci. Słowem - będzie miał gdzieś staranie się o “przewartościowany towar”.
Ot i cała filozofia. Identycznie sprawa ma się z “ogarniętymi” kobietami. One istnieją, mimo że kiedyś sam w to nie wierzyłem. Oświecenie przyszło wraz z pokorą i wnioskiem, że po prostu za dużo oczekiwałem od nich, a za mało od samego siebie. Plus zdarzają się niezwykle rzadko - ale się zdarzają. Nie są rusałkami, nie wywołuje się ich przy pomocy pogańskiej magii czy zaklętych run.
Być może kolejnym razem, patrząc uważnie dostrzeżesz w szarym tłumie swego rycerza w połyskującej zbroi i na białym koniu. Zauważysz jak na Ciebie spogląda i zrozumiesz, dlaczego zamiast rzucić Ci się do stóp i podarować polne kwiaty - pokazuje Ci środkowy palec, a następnie odjeżdża. W kierunku zamku z prawdziwego zdarzenia. Ze strzelistą wieżą i księżniczką w środku.
Taką księżniczką, po którą warto się wspinać.
Rzadko komentuję, ale masz rację. Trafiłem na twojego bloga przypadkiem z
serwisu Wykop.pl - przez dwa pierwsze związki byłem p*zdą, która lubiła
o sobie myśleć jak o rycerzu na białym koniu, rzucając dziewczynom,
które zwróciły na mnie uwagę, cały świat do stóp. Później w brutalny
sposób przekonywałem się, że nie na tym cała zabawa polega. Jako p*zda
naginałem swoje zasady do kobiecych gierek, a świat który rzucałem im do
stóp nie robił na nich wrażenia. Po wydostaniu się z dwóch toksycznych
związków wziąłem się za siebie, zacząłem dużo czytać o relacjach na
linii mężczyzna-kobieta, przez pewien czas traktowałem podryw jak sport -
choć liczba kobiet z którą się przespałem jest w oczach innych
specjalistów "tylko" dwucyfrowa. Dziecinada, wiem. Postanowiłem, że nie
zwiążę się z żadną dziewczyną, która choćby była nie wiadomo jak ładna,
reprezentowałaby niższy poziom ode mnie i inne zasady (o ile jakieś by
mała). Dzięki temu teraz od blisko 3 lat jestem w związku z dziewczyną,
której praca jest nie obca i nie wymaga specjalnego traktowania z tytułu
tego, że jej rodzina parędziesiąt milionów złotych majątku - siedzimy
razem na emigracji i walczymy o lepsze jutro dla siebie. Miseczka GG,
talia osy, buzia jak z obrazka - na co dzień pracuje jako fotomodelka,
ale kiedy jest posucha nie boi się ubrudzić sobie rąk ciężką pracą.
Świetnie gotuje. A najważniejsze jest to, że otrzymuję od niej
bezwarunkowe wsparcie. Tylko, że ja w tym momencie nie leżę oczywiście
do góry brzuchem oglądając meczyk. Facet musi znać swoją wartość i nie
ustawać w pracy nad sobą, aby tę wartość nie tyle utrzymać, co
powiększać.