Już widzę, jak tym sposobem odkręcam każdą śrubę w moim peugeocie z których większość praktycznie jest zaj***na błotem i rdzą i nie ruszane są od 1998 roku.
Gość nie potrafi dopasować klucza do śruby.
Inni nie potrafią pokroić cebuli i ucinają sobie palce, dlatego potrzebują specjalnej "krajalnicy za 300 zł"
Inni znowu nie są w stanie usmażyć kotleta na zwykłej patelni, dlatego jest im potrzebna "extra palelnia za 200 zł"
Jeszcze inni potykają się o swój odkurzacz, sprzątając pokój, dlatego niezbędny jest "super-hiper odkurzacz za 1500 zł".
Śruby które da się odkręcić tym "kluczem" większość mężczyzn (w dawnym tego słowa znaczeniu) odkręca palcami. Dla sadolowych MacGyverów dodam, że można próbować trzonkami od dwóch łyżeczek, ostrzami noży, dwoma kluczami patentowymi i tysiącem innych gadżetów. Filmować to i łapać piwa od debili.
Prosił mnie kiedyś znajomy, żebym mu pomógł z wymianą osi w łajbie, bo sobie nie dawał rady. Dodam tylko, że łajba woziła kliniec z kopalni przez parę lat, czytaj: cały czas wszystko upie**olone w błocie, idealna miejscówka dla rdzy. Główne śruby trzymające oś, szacunek. już nie pamiętam jaka to była marka naczepy, ale śruby k***a nie do ukręcenia. Próbowaliśmy wszystkiego, palniki, nie palniki, dźwignia na 7 m rurze, w 4 chłopa i k***a nic, nasadki pękały jak zapałki. Po 3ch blantach wymyśliliśmy rozwiązanie: Przyspawaliśmy do śruby koronkę z łożyska, a drugą identyczną założyliśmy do starego silnika wolnoobrotowego, od sieczkarni, czy czegoś tam, k***a we dwóch trzeba było go przenieść, bo j***ny z 300 kg ważył. Wyj***ło prąd na trafo, silnik się spalił, ale śruba poszła