18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Lebensborn

marna • 2013-01-20, 18:33
Lebensborn (niem. Źródło życia) – instytucja niemiecka oficjalnie funkcjonująca jako opiekuńczo-charytatywne stowarzyszenie „Lebensborn e.V.” (niem. Lebensborn eingetragener Verein, pol. stowarzyszenie zarejestrowane „Źródło życia”), która funkcjonowała w strukturach organizacyjnych SS. Została powołana na mocy rozkazu Reichsführera-SS Heinricha Himmlera w 1936 roku. Statut został przyjęty oficjalnie 12 grudnia 1935. Prezesem stowarzyszenia został Heinrich Himmler.



Upragnione dzieci SS przychodziły na świat w rozsianych po Niemczech klinikach zwanych Lebensborn. Kobiety rodziły anonimowo, po czym oddawały dzieci do adopcji parom nazistowskim. Ich losy obrazuje wystawa w Bremie.

Miały być zdrowe, jasnowłose i błękitnookie. Tak życzyła sobie rasa panów. Tak zwane „zdrowe genetycznie” kobiety rodziły dzieci, spłodzone przez tak samo czysto rasowych mężczyzn, po czym oddawały je do adopcji..



Lebensborn oznacza tyle co „źródło życia”. W tym patetycznym z nazwy ośrodku „aryjskie” matki stanu wolnego zwykle pozbywały się swojego potomstwa. Tam też „germanizowano” dzieci z okupowanych przez hitlerowców krajów i przygotowywano do życia w rodzinach nazistowskich.
Oficerowie SS z noworodkiem z kliniki Lebensborn podczas ceremonii nadania imienia Dla dzieci, które przyszły na świat w klinikach Lebensbornu, przeszłość bez matek i ojców była traumą, której skutki odczuwają do dziś.



Jeśli na świat przychodziły dzieci chore lub upośledzone, pielęgniarki dokonywały ich uśmiercania w celu wyeliminowania niechcianych ludzi w nazistowskich Niemczech. W ten sposób przyczyniały się one do projektu stworzenia rasy panów. Chore i niepełnosprawne dzieci uśmiercano tu tabletkami luminalu lub zastrzykami morfiny. Akcja eliminacji była przeprowadzana ostrożnie, tak aby śmierć wydawała się naturalna. Początkowo podawano dzieciom środki uspokajające, które prowadziły do odrętwienia, z którego z czasem rozwijała się niedoczynność całego organizmu prowadząca do różnych chorób. Najpopularniejsze było zapalenie płuc. Oczywiście mali pacjenci nie dostawali potrzebnych leków. Oprócz ośrodka w Görden dzieci kierowano też do innych miejsc działających zgodnie z "ideą eliminacji" jak np. wiedeński Zakład Opiekuńczy Am Spiegelgrund.
Wiele matek, które nie były pod opieką Lebensbornu, prosiło o uśmiercenie swojego chorego dziecka. Lebensborn kierował te kobiety do właściwego urzędu zdrowia. Wady genetyczne, upośledzenia i kalectwo prowadziły do bardzo uważnej obserwacji matki. Lebensborn próbował ustalić przyczynę "niedoskonałości" dziecka. Jeśli "wada" była niewielka, a dziecko pochodziło z rodziny wysokiego rangą esesmana, kara była mała. W innych przypadkach konsekwencją takich narodzin mogła być nawet sterylizacja matki.



Doktorzy Erhard Wetzel i Günther Hecht w listopadzie 1939 roku opublikowali memoriał, w którym stwierdzali konieczność wyselekcjonowania z Polaków dzieci "wartościowych rasowo". Wybrane dzieci miały zostać przewiezione na teren Rzeszy, wychowane w specjalnych placówkach i przekazane niemieckim rodzinom. W grę wchodziło całkowite zniemczenie - nowa tożsamość, niemieckie nazwiska, brak stosunków z Polską i zupełne wykorzenienie języka polskiego. Aby możliwe było ich zgermanizowanie, dzieci nie mogły mieć więcej niż 10 lat. Plan wcielił w życie szef Gestapo, Heinrich Himmler, już rok później.


ComteDeC

2013-01-20, 22:08
@ Loaloa - "Kukułka w ciemnym lesie"

rusofil

2013-01-20, 22:09
Akurat idea eliminacji osobników chorych i upośledzonych to dobry pomysł. Nie mówię tu o zabijaniu dorosłych ludzi, ale eliminacji noworodków z chorobami, upośledzeniami i innymi defektami (jeśli wcześniej nie przeprowadzono aborcji). Na Ziemi jest tyle chorych ludzi, którzy mają całkowicie gówniane życie, że powinno się coś z tym zrobić. Czekam na ataki poj***nych obrońców życia.

Rottensparrow

2013-01-20, 22:22
No i po co mi dajecie plusy brudne polaczki, tylko biali, niebieskocy blondyni mają to prawo

ska

2013-01-20, 23:08
Taka selekcja dokonuje sie w naturze co dziennie, ledwo urodzone chore zwierzęta umierają lub też nawet są pozywką dla reszty stada. Gdybyśmy na dal koczowali w lasach i zdobywali pożywienie polując na mięcho taka selekcja uchroniła by całe plemię przed zagładą. W dawnej Sparcie było to na porządku dziennym. W polsce takie zabiegi zmniejszyły by dziurę budżetową, mniej chorych=mniej wydatków na refundacje

rusofil

2013-01-21, 00:20
leoy napisał/a:

Całe życie słyszę od pewnej modrej osoby: "Pamiętaj ludzie z włosami koloru rudym i blond to fałszywi ludzie" jak spojrzeć na typowego aryjskiego lamusa nie ma co się temu dziwić :)



Wiem, że modra może być czapla, ale że osoba? Możesz mi to przybliżyć? Jaki to rodzaj człowieka?

di...........os

2013-01-21, 00:35
Pewnie, że jesteście poj***ni z tą swoją selekcją naturalną. Wy faktycznie żyjecie jedynie po to, by przedłużać gatunek, tworzyć jeszcze lepsze krzyżówki genetyczne? Przedzieracie się przez te wszystkie stopnie edukacji, zapie**alacie długie godziny w pracy, marnujecie sporo energii szukając partnerki do prokreacji, a wszystko po to, by rodzaj ludzki wydał w końcu na świat człowieka o idealnych genach?! Czyli życie to wartość utylitarna: jest jedynie środkiem do zaspokojenia potrzeb idei człowieka, czyli ducha całego społeczeństwa?!


W takim razie: po ch*j oglądacie jakieś tam śmieszne filmiki rodem z sadistica, po ch*j wpie**alacie dla smaku, nie wyłącznie dla pożywności, po ch*j zajmujecie się myślą abstrakcyjną (chyba, że nie...) itd., miast zapie**alać po godzinach w pracy, płodzić dzieci na potęgę itd, a wszystko po to, by tworzyć produkt krajowy ojczyźnie, czy pielęgnować prawomyślność w społeczeństwie?

rusofil napisał/a:



Wiem, że modra może być czapla, ale że osoba? Możesz mi to przybliżyć? Jaki to rodzaj człowieka?




k***a niebieska <osoba>! Och, dobrze, że przynajmniej jesteś spostrzegawcza - ujmuje to jednak chyba twej inteligencji...

Millduck

2013-01-21, 00:59
Można by zrobić podobną rzecz małym ciaptuchom w Europie Zachodniej, a rodziców odesłać do Allacha :P

Loaloa

2013-01-21, 01:25
Cytat:

"Kukułka w ciemnym lesie"



Stary, wielkie Ci dzięki. Zasługujesz na więcej, niż tylko wirtualne piwo, szczególnie, że jak widzę moje pytanie sprowokowało Cię do napisania pierwszego posta.

bloodwar

2013-01-21, 07:21
Każdy kto zna się choćby trochę na genetyce wie, że większości wad nie da się usunąć przez zwykłą selekcję gdyż zawsze istnieje szansa że u kolejnego dziecka "wyjdzie" coś, co miał dziadek, pra albo nawet pra pra pra (...) dziadek (przykład - niedawno u czarnego małżeństwa w USA urodziło się... białe dziecko, badania genetyczne wykluczyły że matka się puściła, okazało się, że w którymś tam pokoleniu wyszło to, że pra pra babka została zgwałcona przez białego, z tamtego gwałtu urodziło się czarne dziecko ale przenosiło gen "białości" dalej i w późniejszym pokoleniu stał się za którymś razem dominujący). Zresztą nawet gdyby łączyć tylko idealne, wysportowane aryjski matki z super-zdrowymi, muskularnymi, imnteligentnymi niebieskookimi blondynami to zawsze istnieje szansa np. na zespół Downa czy chorobę psychiczną które trafiają się "losowo" i których nie da się usunąć z genotypu tradycyjną selekcją chowu (nie wspominając o znienawidzonym przez Narodowców homoseksualiźmie, który nabywa się we wczesnej fazie dojrzewania seksualnego a tendencję do takich zachowań można przekazać kolejnemu pokoleniu w genach). No i kwestia ostatnia - co jest cechą pożądaną w genie i jaką ma rolę w ciele człowieka? Np. penis - każda sadolowa pani zapewne stwierdzi, że im większy tym lepszy ale powyżej pewnej wielkości/grubości panie odczuwają zamiast powiększonej przyjemności - ból przy stosunku, poza tym większy penis = większe problemy z erekcją więc po kilku pokoleniach hodowania wielkopenisnych kopii Rocco Sfendi mielibyśmy pokolenie kobiet sfrustrowanych seksualnie i pokolenie panów niezdolnych zapłodnić partnerki swoim wielkim acz niedziałającym penisem. Podobnie wzrost - każdy pan by wolał panią z dłuuugaśnymi nogami jak u supermodelki, ale długie nogi = problemy z kręgosłupem (duże cycki - nioestety też :-( . A znowu osoby wysokie mają problem z sercem (które nie rośnie proporcjonalnie do ciala) więc po kilku pokoleniach wielkoludów mielibyśmy pokolenie które miałoby problemy z sercem czy wręcz by umierało na zawał we wczesnej młodości. Co zaciekawi Sadoli najbardziej - wysoka inteligencja też stwarza problemy, gdyż procent seryjnych zabójców z IQ wyższym niż 120 jest większy niż w zdrowej populacji, wiąże się to z tzw. syndromem Boga - przekonaniu o swojej wyższości i chęci dominacji nad innymi

kurczasty

2013-01-21, 09:06
@ UP

Masz 100% racji.

Warto dodać, że rozwój medycyny powoduje degenerację ludzkiej puli genowej, na co odpowiedzią jest dalszy rozwój medycyny i dalsza degeneracja i nic z tym nie możemy zrobić.

W proces doboru naturalnego nie powinniśmy i nie możemy ingerować, z prostej przyczyny jesteśmy na to za głupi, natura sama sobie poradzi. A zabawa w boga już nie raz widzieliśmy jak się kończy.

@bsynt

2013-01-21, 11:34
Jedna ze śpiewaczek Abby była z lebensborn z Norwegii.

marna

2013-01-21, 21:10
zbieranina z różnych stron, celem uzupełnienia tematu. zapraszam.

"Mieli być czystymi rasowo nadludźmi, ale traktowano ich jak bękarty

Dzieci Lebensborn szukają korzeni

Zgodnie z zaleceniem Himmlera każdy oficer SS przed wyruszeniem na front powinien wykazać się spłodzeniem dziecka

W miejscowości Wenigerode na wschodzie Niemiec odbył się w sobotę pierwszy jawny zjazd osób, które urodziły się w czasach nazistowskich dzięki rasistowskiemu programowi Lebensborn, czyli Źródło Życia. Jego celem było stworzenie elity czystych rasowo nadludzi. Hasłem rozpoczętego w połowie lat 30. programu było: "dem Führer ein Kind schenken" (wodzowi podarować dziecko).

Część ośrodków Lebensborn to były swoiste punkty kopulacyjne, w których udającym się na front esesmanom stwarzano warunki do spłodzenia dziecka z odpowiednio dobranymi rasowo samotnymi Niemkami - bo zgodnie z zaleceniem szefa SS Heinricha Himmlera z 1939 roku każdy oficer SS przed wyruszeniem na front powinien wykazać się spłodzeniem dziecka.

Program jednak działał nie tylko w Niemczech, ale też w niektórych krajach okupowanych, m.in. we Francji i Danii, ale przede wszystkim w Norwegii, gdzie zachęcano niemieckich żołnierzy do poszukiwania norweskich partnerek w celu zwiększenia liczebności narodu nadludzi. - Jeśli dobra krew, na której się opieramy nie będzie się mnożyła, to nie będziemy mogli panować nad światem" - argumentował w 1940 roku Himmler.

Dzieci po urodzeniu trafiały do specjalnych domów Lebensborn (pierwszy z nich powstał w Monachium), w których opiekowały się nimi należące do SS pielęgniarki i wychowawczynie. Następnie oddawano je do adopcji rodzinom esesmanów.

Prawdziwy dramat norweskich dzieci narodzonych w ramach programu zaczął się po wojnie. Nazywano je niemieckimi bękartami. Część została przez norweskie władze uznana za upośledzone, zgodnie z teorią, że w czasie okupacji z Niemcami mogły się zadawać wyłącznie Norweżki niezrównoważone - a więc dzieci z takiego związku nie mogą być w pełni zdrowe. Zamykano je w zakładach dla chorych psychicznie i pozbawiano wszelkich praw.

Co więcej, jak pisał dziennik " Dagsavisen", na dzieciach tych przeprowadzano nielegalne eksperymenty medyczne z wykorzystaniem LSD. Z tego powodu kilka lat temu grupa obywateli Norwegii wystąpiła z pozwem odszkodowawczym pod adresem swojego rządu i władze Norwegii musiały wypłacić im spore odszkodowania.

W ramach Lebensborn do ośrodków trafiały także sieroty, a nawet dzieci odebrane rodzicom z obszarów okupowanych przez Niemcy - także wywiezione z Zamojszczyzny (dziś w celu ustalenia ich losów śledztwo prowadzi IPN). - Program Lebensborn uruchomiony przez Himmlera był szczytem nazistowskiego obłędu - mówi "Rzeczpospolitej" Hajo Funke, profesor historii Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.

W Niemczech było 9 zakładów położniczych i 6 domów dziecka Lebensborn, jeden z nich miał siedzibę w Wernigerode, dokąd w sobotę przybyło kilkudziesięcioro dzieci urodzonych w ramach programu - dziś już 60-latków. Chcieli wspólnie pokonać swoje traumatyczne wspomnienia.

- Pragniemy przełamać tabu, jakie wytworzyło się wokół naszego pochodzenia, i zachęcić innych do poszukiwania swych korzeni - powiedział dziennikarzom Matthias Meissner, przewodniczący założonego rok temu stowarzyszenia " Lebensspuren" (Ślady Życia). Niektórym to się udało - na przykład 64letnia dziś Dagmar Jung, przed którą przybrani rodzice przez wiele lat ukrywali jej pochodzenie, w końcu odnalazła matkę. Większość jednak nawet nie próbowała szukać rodziców - przez lata żyli w strachu, że ich przeszłość wyjdzie na jaw."

"Aleksander Litau całe życie przeżył jako Niemiec Folker Heinecke. Wykradziony jako dziecko przez Niemców z rodzinnego Krymu, wychowywał się w nazistowskiej rodzinie w ramach programu Lebensborn (Źródło Życia), który miał się przyczynić do utworzenia aryjskiej rasy nadludzi.

Po 34 latach poszukiwań udało mu się ustalić swoją prawdziwą tożsamość. Teraz dobiegający siedemdziesiątki mężczyzna ma tylko jedno marzenie. – Chcę odnaleźć grób swojej prawdziwej matki, by złożyć na nim kwiaty - mówi.

Gdy w 1975 roku zmarli jego rodzice, Heinecke zaczął szukać. Złożył wniosek i zaczął zbierać strzępy informacji z najróżniejszych źródeł. - Przez lata archiwa były zamknięte albo otrzymywałem tylko fragmenty akt - opowiadał. - Po dwudziestu latach dowiedziałem się, że byłem w programie Lebensborn, ale wciąż nie miałem pojęcia, skąd pochodzę - dodał. Historię - jedną z tych, jakich tysiące wydarzyły się w czasie wojny, opisuje brytyjski dziennik „Daily Telegraph”.

Poszukiwania mogły posunąć się do przodu dopiero dwa lata temu, kiedy w Bad Arolsen (w niemieckiej Hesji) otwarto największe na świecie archiwum ofiar Trzeciej Rzeszy. Pod auspicjami Międzynarodowego Czerwonego Krzyża zgromadzono tam ogromną ilość danych ofiar prześladowań, osób przesiedlonych, jeńców, robotników przymusowych i ofiar obozów koncentracyjnych.

Heinecke odkrył, że naprawdę nazywał się Aleksander Litau i urodził się we wiosce na sowieckim Krymie, który wówczas znajdowała się pod hitlerowską okupacją. Odebrany rodzicom chłopiec trafił najpierw do Łodzi, gdzie niemieccy lekarze sprawdzali, czy nadawał się na kandydata do rasy nadludzi. - Z akt wynika, że mierzyli mi dosłownie wszystko - wspomina Heinecke. Po pozytywnym przejściu badań kwalifikacyjnych chłopiec wysłany do Niemiec. Trafił do „porządnej” nazistowskiej rodziny, domu, w którym często bywał sam Himmler. - Rodzice wierzyli w nazizm, ale nie byli kryminalistami - mówi Heinecke. Niemieccy rodzice nie mogli mu jednak powiedzieć tego, co go najbardziej frapowało. Nie znali odpowiedzi na pytanie, kim jest. – Dobrze mnie wychowali, dali mi edukację, wyjazdy zagraniczne - przybranych rodziców wspomina dobrze, ale jego największym marzeniem jest odnalezienie prawdziwej matki. - Chcę położyć kwiaty na jej grobie. To wystarczy.

Nadzorowany przez Heinricha Himmlera program Lebensborn miał stworzyć idealną rasę nadludzi. Zgodnie z jego zaleceniem z 1939 roku każdy oficer przed wyruszeniem na front powinien spłodzić dziecko w myśli hasła „podarować dziecko wodzowi” (dem Fuehrer ein Kind schenken). W tym celu w Niemczech powstały specjalne ośrodki, w których SS-mani odbywali stosunki seksualne z samotnymi Niemkami, by spłodzić idealnych Aryjczyków. Oczywiście musiały one być odpowiednio dobrane - tak, by spełniać wszystkie rasowe wymogi.

Program wykroczył daleko poza granice Niemiec - nadludzi płodzono także w okupowanych krajach, jak Francja, Dania czy Norwegia. Trafiały do niego także - czego smutnym dowodem jest los Heineckego - dzieci wykradzione z terenów znajdujących się pod okupacją.

Dzieci trafiały do specjalnych domów opieki Lebensborn, pod opiekę pielęgniarek SS i wychowawczyń. Potem adoptowały je rodziny nazistów. Ponad dwa lata temu w Wenigerode we wschodnich Niemczech, gdzie mieścił się jeden z domów dziecka Lebensborn, odbył się pierwszy jawny zjazd ludzi urodzonych w ramach programu. Grupa złożona z kilkudziesięciorga 60-latków przyjechała tam, by pozbyć się traumy przeszłości."

Swoją drogą to straszne, żyć nie wiedząc kim się tak naprawdę jest i skąd wywodzi się własna tożsamość..

Chrzest dziecka adoptowanego z ośrodka Lebensborn. W tle portret Adolfa Hitlera


plakat propagandowy


Niemiecki żołnierz odbiera idealnie aryjskie dziecko polce


Jedna z ofiar programu Lebensborn żyjąca obecnie

Nehereni

2013-01-21, 23:54
Poszperałam troszkę sama przez wzmiankę o Abbie napisaną przez użytkownika @bsynt.
Owszem, ma on rację. Jedna ze śpiewaczek z ABBY - dokładnie Anni-Frid Lyngstat ma swoje "korzenie" w idei produkcji rasy nadludzi. Na naszej rodzimej wikipedi jest tylko mała wzmianka o rodzicach:
Cytat:

Urodziła się w Bjørkåsen, małej wiosce w Ballangen nieopodal Narviku, w północnej Norwegii jako nieślubne dziecko 19-letniej Norweżki Synni Lyngstad (19 czerwca 1926 - 28 września 1947) i Niemca, Alfreda Hasse (1919 - styczeń 2009), żonatego podoficera Wehrmachtu stacjonującego w Norwegii.



Lecz po wpisaniu w google i popatrzeniu przez różne różniste linki natrafiłam na artykuł z Guardiana. Artykuł ma ładnych parę lat, bo aż 11, ale uznałam, że skoro jest to temat powiązany z Lebensborn to może się tu ukazać. Jest to artykuł nie tylko o Anni-Frit Lyngstat, ale także innych ofiarach "idei" :
Cytat:

Anni-Frid was persecuted as a child of the 'master race', reports Kate Connolly. Now people like her want justice
When Abba sang 'Knowing Me, Knowing You', there was one member of the cult Swedish pop group for whom it had a special meaning.

The brunette Anni-Frid Lyngstad is one of thousands of people who grew up in Scandinavia shunned, persecuted and parentless. It is alleged that some were even used as guinea pigs in drugs trials.

Known as the Tyskerbarnas or German children, they were the offspring of Norwegian mothers and German soldier fathers, the result of a Nazi plan to 'enrich' the Aryan gene pool.

Now the group of up to 12,000, of whom many are now in their sixties, plans to fight for compensation in the European Court of Human Rights.

Anni-Frid Lyngstad's story is typical of the suffering of thousands. After her birth in November 1945 - the result of a liaison between her mother, Synni, and a German sergeant, Alfred Haase - the infant's mother and grandmother were branded as traitors and ostracised in their village in northern Norway. They were forced to emigrate to Sweden, where Anni-Frid's mother died of kidney failure before her daughter was two.

The child found her father by chance three decades later. They met for an emotional reunion in her Swedish villa, instigated by Benny Anderson, an Abba founder and Anni-Frid's then husband.

Afterwards, the singer said of the meeting and her father: 'It's difficult... it would have been different if I'd been a teenager or a child. I can't really connect to him and love him the way I would have if he'd been around when I grew up.'

The depression she subsequently suffered was attributed by friends to the delayed encounter with her long-lost father, a retired pastry cook.

The somewhat morose Anni-Frid, who withdrew for years in Greta Garbo style, is nevertheless viewed as something of a role model by her fellow Tyskerbarnas still living in Norway.

'She's achieved amazing things in Sweden, something she would never have been able to do had she stayed in Norway, where she would have been branded a freak,' says Tor Brandacher, 63, spokesman for the organisation representing the children. Founded in 1999, the group, Krigsbarnforbundet Lebensborn, or Source of Life, takes its name from the scheme run by Heinrich Himmler, the leader of Hitler's feared SS, to create a master race.

It has been pursuing its claims for compensation for abuse and discrimination through the domestic courts. The case, involving 122 people, argues that the wartime Norwegian government - led by the notorious Quisling - was complicit in the Nazi scheme to breed with blonde, blue-eyed Norse women. The government asserts that if crimes were committed, they happened too long ago to be dealt with now.

The case is now going to the country's Supreme Court, but the victims and their families are preparing to take it to the European Court of Human Rights. 'Having been rejected by Norway so far, we have little choice but to take our case further afield,' says Brandacher.

'We see Norway as a rundown gas station in comparison to the gleaming motorway service station that is the ECHR in Strasbourg,' says a hopeful Brandacher, himself the son of an Austrian elite Gebirgsjäger soldier. He says the Norwegian government is likely to face huge embarrassment once the case receives full international attention.

Most of the Lebensborn children who stayed in Norway are social misfits. Few have received proper education or been employed. 'It's typical that they've suffered from depression and low self-esteem,' says their lawyer, Randi Hagen Spydevold.

'Most have had problems forming relationships or being able to relate to the real world, which is hardly surprising when you've spent your formative years being called a German idiot, a no-good bastard who doesn't deserve to be alive.'

Had Germany won the war, they would almost certainly have been heroes. But Germany lost, and soon afterwards the Norwegian mothers lost their status, and their children were classified as 'rats' by government officials.

The postwar hatred towards the offspring of German soldiers was so great that government psychologists commissioned to report on the children and their mothers concluded that women who had fraternised with Germans were 'of limited talent and asocial psychopaths, some of them seriously backward'.

The verdict 'father was a German' was indictment enough to send children to mental hospitals, where many were tortured and raped. They were deemed to be dangerous because of their 'Nazi genes' and capable of forming a fascist fifth column.

Quisling's government was desperate to be rid of the problem and attempted to send the Tyskerbarnas as far afield as Brazil and Australia. Sweden was praised for taking several hundred and thus relieving Norway of an embarrassing 'problem'. Around 250 were sent 'back' to Germany.

Many thousands of their mothers - labelled 'German whores' - were sent to Norwegian 'concentration camps', where they were virtually slave labourers.

Of those children who ended up scattered around 128 Norwegian children's homes, many were released from their virtual prisons as bewildered adults only in the early Sixties into a world of which they had little or no experience.

When her case comes before the supreme court, Spydevold has as one of her witnesses a highly-experienced judge who will testify that a high percentage of the criminals he has seen have been the result of the Lebensborn experiment. 'He will testify that through the Norwegian government's neglect of them, many turned to crime,' Spydevold told The Observer .

But in many ways the most shocking aspect of the whole story is what happened to the children in the homes. In a separate case, Spydevold is attempting to bring the Norwegian government to task over documented evidence of drugs trials carried out on both children and mothers.

Witnesses and documents say experiments with LSD, mescaline and other substances were initiated by the Norwegian military, Oslo University and the CIA.

For Harriet von Nickel, born in March 1942, the road to justice is long but worthwhile. 'As a two-year-old living with foster parents, I was chained up with the dog in the yard,' she says in German Child, her best-selling autobiography.

'As a six-year-old I was thrown in the river by a man from my village, who said he wanted to see if "the witch will drown or float",' she writes.

At the age of nine or 10, she says, drunken villagers from Bursr, near Trondheim, branded her forehead with a swastika made of bent nails, and threatened to rape her. 'A woman saved me, and I rubbed sandpaper on my skin to get rid of the swastika.'


sombrero

2013-01-21, 23:59
marna napisał/a:

Plan wcielił w życie szef Gestapo, Heinrich Himmler, już rok później.


szefem Gestapo był Göring, miałeś na myśli szefa SS chyba

P.S. sadząc po komentarzach pół sadola tęskni za tymi "pięknymi" czsami

Lucian

2013-07-09, 22:43
Ja wcale nie tęsknię. Moja rodzina była deportowana w czasie wojny. Siostra mojego dziadka przepadła nikt nie wie gdzie, druga się powiesiła po "bliższym poznaniu" paru panów z glapą na czapeczce. Dookoła wsi w której mieszkają dziadkowie są zalane bunkry i nikt nie chce mówić co tam jest. Kiedyś przyjechała ekipa nurków paru zeszło do środka. Spieprzali stamtąd szybciej niż weszli wszystko zaminowane. Do tej pory na polu wyorujemy rożne ciekawe rzeczy.