18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Krótka historia kradzieży mojego roweru

jebacwas • 2015-09-15, 03:15
Zacznę od początku: Jakieś 2 miesiące temu ktoś podj***ł mi spod sklepu rower. Trochę rozpaczałem bo był całkiem w pytkę, niedawno kupiony i szkoda mi było, że go straciłem przez wypad po browar. Sprawdzałem co jakiś czas aukcje i ogłoszenia na necie z nadzieją, że go znajdę. Szwagier raz miał koleżankę, co znalazła swój skradziony rower w ogłoszeniu, umówiła się na obejrzenie - poprosiła o jazdę próbną i po prostu odjechała. Niestety cwaniaczek go nigdzie nie wystawiał.

Minął jakiś czas, jadąc do pracy (około 9-10 dni temu) zauważyłem taki sam rower jak mój przypięty do bramy pod kamienicą. Zaciekawiony zatrzymałem się, podszedłem obejrzeć - to mój. Poznałem go po zarysowaniu na hamulcu - raz się na tym rowerze ostro wyj***łem, i na prawej klamce było takie charakterystyczne zadrapanie, które często "smyrałem". Przyczepiony był za ramę kurewsko grubą zapinką, taką w kształcie "U", szlifierką bym tego nie zjechał. Na początku nie wiedziałem co zrobić, przecież nie będę pukał do wszystkich i pytał czyj to rower. Odpiąć też go jak nie miałem, jedynie mógłbym koła odkręcić... Do roboty też trzeba jechać, więc postanowiłem skoczyć samochodem niedaleko do sklepu motoryzacyjnego. Wbijam, są podobne zapinki po 5 dyszek do motocykli. Kupiłem jedną, przynajmniej sobie dziad j***ny nie pojeździ. Wróciłem, zapiąłem, pojechałem do roboty.

Wracając z pracy obczaiłem czy kogoś tam nie ma - pusto, przez następne dni również. Minął weekend, w poniedziałek przed pracą podjechałem zobaczyć czy mi czasem ktoś roweru nie rozebrał. Podchodzę go obejrzeć, a tam rower podpięty tylko moją zapinką. Złodziejaszek wiedział, że nic nie poradzi to pewnie odpiął zapinkę i poszedł na łowy. Skoczyłem do samochodu po kluczyk, odpiałem i przestawiłem rower, a po robocie go odebrałem.


Szach mat.

Jeśli to czytasz bandyto to ch*j ci w serce

marvineq

2015-09-15, 10:10
Z 10 lat temu mi również zaj***li rower (trzeci), spod kafejki internetowej. Miałem 14 lat. Oczywiście skazałem ten rower na straty, nigdy nie przypuszczałem, że uda się go odzyskać.

Po 2/3 tygodniach szliśmy z mamą przez deptak i zauważyłem jak 2 (żulów/meneli/pijaczków/złodziejaszków - ciężko mi określić, młodszy miał poobijany ryj, starszy zapijaczoną mordę) prowadzi mój rower a na nim przewożą jakiś dywan. Tak się wpatrzyłem w ten obraz, że przyj***łem w słup. Od razu meldunek do mamy, że to mój rower.
Podchodzimy do tych typów, mówimy, że rower należy do mnie itd itp. Ich wersja: (Kupiliśmy go na rynku za 300zł 2 dni temu). Po 5-10 minutach starszy osobnik wysłał młodego, aby udał się z nami do naszego domu w celu sprawdzenia papierów zakupu. I tutaj zaczyna się ciekawie...
W drodze do domu rozmawiałem z ojcem co się właśnie wydarzyło. Postanowił podjechać autem w miejsce gdzie aktualnie się znajdowaliśmy, wyskoczył z wozu i leci w kierunku potencjalnego złodzieja pytając się skąd ma ten rower. Zanim typ odpowiedział, dostał prostego w pysk i kilka butów. Ludzie stoją i nie reagują, matka przerażona drze się na ojca, ojciec układa nieprzytomnego zakrwawionego typa w pozycji "bezpiecznej", w międzyczasie mówiąc byśmy wzięli rower i udali się do domu...

W taki o to sposób odzyskałem rower.
Gościu winny czy nie, dostał nauczkę, by nie kupować kradzionych rzeczy.


xorxor

2015-09-15, 11:26
nie no ja bym tam 3 auta zparakowął z kamerami i nocował aż sie typ zjawi... jak mi buchnęli santacruza na XTR to ruszyłem niebo i ziemie i gościa znalazłem, tylko kurde poszedł siedzieć za inne wpadki i nic nie moge zrobić. tak nienawdize złodziejstwa że aż mi sie cos przełącza w głowie, kedyś będe siedział za zabójstwo złodzieja....