Powstanie Warszawskie też było takim kamikadze... Pewna śmierć i walka do końca. Przecież nie było mowy o równej walce. Z kilkoma pistoletami na wciąż jeszcze potężną armię Niemiec.
Potrafię zrozumieć śmierć w walce, żeby zabić jak najwięcej wrogów, ale k***a te ich rytualne samobójstwa, bo utrata honoru, przegrana bitwa czy tam szef kazał? Tego k***a nie trawię. Poza tym jaranie się japonią to pedalstwo
Tylko że w tej jednostce byli tylko ochotnicy. Poza tym chyba lepiej rozk***ić hamerykański statek i zginąć niż zostać rozstrzelanym na pierwszej linii frontu przez jakiegoś murzyna.
Mathiuser, tacy ochotnicy że.... musieli im zaspawać owiewki, zeby sie pan ochotnik nie rozmyslil i nie uciekł w ch*j, pozatym lecieli w "osłonie" myśliwców az do czasu kiedy juz nie bylo odwrotu. Ta osłona działała coś jak NKWD idące za zolnierzami i walące w plecy w razie dezercji.
Jakies ch*j wie czyje lobby robi z kamikaze bohaterów, tak naprawde to byli ludzie którzy coś przeskrobali, podpadli, skompromitowali sie. Albo lecisz kamikaze i giniesz w chwale, albo obcinamy łeb kataną i przez następne 5 pokolen twoja rodzina bedzie zhańbiona
Czytałem gdzieś o kamikaze, większość z nich nie trafiała lub wracała z powodu awarii. Nie dziwie się czemu nie trafiali, raz że mieli sprzęt jaki mieli, dwa do nich napie**alali z czego popadnie a trzy byli naćpani jak ch*j.