Mój bliski przyjaciel zginął 28.11 na autostradzie pod Łodzią - właśnie sk***ysyn łoś wj***ł się na środek jezdni. Nie jechali jakąś prędkością naddźwiękową, siedział jako pasażer i był kompletnie bez szans w starciu z tym sk***ielem. Łoś także zginął na miejscu.
Jasne, że można było zobaczyć bydlaka, ale można też było być skupionym na wielu innych rzeczach (i nie mam na myśli tu telefonu). Stan naszych dróg wymaga czujnej obserwacji nawierzchni, jeśli chcesz uniknąć urwania zawieszenia. Widząc samochód z naprzeciwka, nie masz gwarancji, że prowadzi ktoś normalny, czy normalnie debil, więc na nim skupiasz część uwagi. Trzeba pilnować lusterek, bo motop*zdy są wszędzie. Musisz zerkać na prędkościomierz, bo suszarka może kryć się za krzakiem.
Czynniki które tu miały minimalne szanse zaistnienia: pedalarze, piesi, awaryjne lądowanie samolotu, policja/karetka/straż na sygnale, meteor, zła stacja w radiu, problemy gastryczne, złe warunki pogodowe, senność, ból dupy, janusz szeryf, itd.
A to że coś się nagrało na kamerce, to nie znaczy, że było to " na żywo jeszcze lepiej" widoczne. Kamery mają to do siebie, że nie mają szyi/gałek ocznych na któr-ej/-ych mogą się obracać i rejestrują wszystko w polu widzenia, w przeciwieństwie do ludzkiego oka. Mało tego ludzki wzrok jest przystosowany do wyłapywania ruchu, niestety jadąc samochodem wszystko poza kabiną jest w ruch z perspektywy kierowcy, więc poruszający się 300kg bydlak, jest tylko częścią nieskończenie "cięższego" poruszającego się krajobrazu.
Więc twierdzić "że miał czas na reakcje", to trzeba mieć tupet lub praktycznie zerowe doświadczenie w prowadzeniu czegokolwiek po drogach publicznych.
Tl;dr - można było go zobaczyć, można było go też przeoczyć.
Wyrzuć prawo jazdy nim kogoś zabijesz...
Łosie to najgorsze leśne k***iska, masz farta jak przeżyjesz zderzenie z takim bydlakiem. Jeżdżę dużo po nocy i zawsze zwalniam w takich terenach. Siedzi w głowie taka myśl, że zaraz wyskoczy taki potężny sk***iel i wyśle mnie na tamten świat więc wolę później dojechać ale dojechać.
Mój bliski przyjaciel zginął 28.11 na autostradzie pod Łodzią - właśnie sk***ysyn łoś wj***ł się na środek jezdni. Nie jechali jakąś prędkością naddźwiękową, siedział jako pasażer i był kompletnie bez szans w starciu z tym sk***ielem. Łoś także zginął na miejscu.
Łosie to najgorsze leśne k***iska, masz farta jak przeżyjesz zderzenie z takim bydlakiem. Jeżdżę dużo po nocy i zawsze zwalniam w takich terenach. Siedzi w głowie taka myśl, że zaraz wyskoczy taki potężny sk***iel i wyśle mnie na tamten świat więc wolę później dojechać ale dojechać.
Dobrze że miał kamerkę. Jeśli nie było znaku "uwaga dzikie zwierzęta" to można wytargać kasę od koła łowieckiego czy ch*j wie tam od kogo. Trzeba by szukać zapisów.