Drodzy sadole!
Ostatnimi czasy, wszystkie horrory mnie nudzą, nie straszą... Największe wrażenie odnisły na mnie The Ring, Egzorcyzmy Emily Rose i REC. Ale reszta filmów (a oglądnąłem ich dość sporo) mało kiedy mnie wystraszy. Dlatego pytanie do was - jaki znacie straszny horror, ale taki w p*zdu, żebym sie posrał w gacie?
Liczę na was
Oglądałem ponad dekadę temu, ale z tego co pamiętam fajne wrażenie zrobił na mnie "Smakosz". Z tego co pamiętam muzyka tam fajną robotę robiła. Polecił bym też Widmo (w japońskiej wersji) i Obecność oraz 30 dni mroku też jest całkiem znośne.
Katakumby były całkiem w porządku. Swoją drogą w dzisiejszych czasach jest mało dobrych horrorów jak dla mnie. Jestem z horrorami w miarę na bieżąco (z przymusu, luba gustuje w tych filmach) i ciężko doszukać się czegoś fajnego. Dużą nadzieję pokładałem w The Boy, ale okazał się wielkim rozczarowaniem.
Jeżeli zależy Ci na jakimś "głębszym" horrorze, to polecam Babadook'a - jeśli umiesz doszukiwać się metafor, to Ci się spodoba. Jeżeli wolisz coś prostszego - Obecność jest też dobra, w piątek w poznaniu jest Obecność 2 na enemefie.
Dla tych przynajmniej ogólnikowo i najlepiej w praktyce zaznajomionych z sferą ld, oobe i całej tej reszty, fajny, bo konkretnie realistyczny staje się Naznaczony (jedynka). Chociaż wiadomo, że jak większość horrorów wyolbrzymia sprawę, mnie pyknął w serduszko fest bardziej niż pozostałe filmy.
Osobiście prosto z serduszka polecam tyż japońskie horrory/komedie, które pomimo, że palą w oczy prowizorycznością efektów specjalnych i wymyślnością/absurdalnością ''broni'' i fabuł, koniec końców pozostawiają sympatyczne wrażenia Np. Robo geisha </3 , Tokyo Gore POlice, Vampire girl vs Frank girl itd. Perełki