No więc oczekując na dalszy ciąg historii kolegi postaram się wtrącić moje 3 grosze opisując moją historię z nocy sylwestrowej, bo muszę się w końcu wygadać.
Otóż mój sylwester miał być pracowity, więc nie nastawiałem się na imprezę, ale jak to czasem bywa, wszystko rzuca się na ostatnią chwilę. Pracy nie było i na szybko trzeba było skołować imprezę, więc mój (nadal) przyjaciel skontaktował się z jego przyjacielem i pojechaliśmy na dziką wieś, zabitą nawet nie deskami, bo nie wiem czy już są w epoce żelaza, żeby mieć czym te deski przybić. I u mnie też był wielki bum w nowy rok, ale po kolei. Po wejściu na salę również zobaczyłem wybrankę mojego serca, studentkę filologi Chińskiej a także Angielskiej,
sympatyczną młodą dziewczynę, umiejącą tańczyć, nienagannie ubraną i inteligentną. Mój (nadal przyjaciel) również znalazł sobie wybrankę, siostrę dziewczyny przyjaciela mojego przyjaciela (o ile to ważne). Do 12 zabawa się klei, wszystko w porządku, trochę pijemy nie jest niesympatycznie, DJ gra nadchodzi godzina 12. Tutaj lekka pauza i Dygresja, impreza była przebierana, przebraliśmy się za Gangsta 60's, kupiliśmy sobie cygara mając je w zamiarze zapalić o godzinie 12, wiadomo jaki nowy rok taki cały rok. Więc nadchodzi godzina 12 wychodzimy na dwór,
zauważam że moje cygaro zaginęło w akcji gdzieś po drodze, pierwszy cios, delikatny, taki kuksaniec przed torturami. Mój przyjaciel swoje miał, spaliliśmy je wszyscy, podszedłem do mojej wybranki, złożyłem życzenia, próbuję ją pocałować ale cóż to? Wybranka wymiotuje, zrobiłem unik i buty były całe, jednak szybko zebrała się i poszła do domu gospodyni, do końca imprezy było po niej. Drugi cios już jakby kopniak w nerkę, ale co tam, przecież impreza toczy się dalej. Około 1 wychodzimy na papierosa z moim (nadal) przyjacielem i zamiast tam gdzie zawsze idziemy w jakieś pole, bo trzeba się odlać, jednak ja wpadam w odkrytą studzienkę z gównem, gnojówą i wszelkim złem tego świata, więc cała noga uj***na i jebie niczym dom starców bez wody i prądu. Wracam na salę, dyskretnie pytam się właścicielki gdzie mogę obmyć, a ona mówi że nie mogę, bo kibel na sali nieczynny a do domu mnie nie wpuści. Olewam sytuację, noga pod stół i co chwila wychodzę dyskretnie na papierosa.
Towarzystwo spite więc nie czują, ale jednak był to już kopniak w głowę z poprawką kijem po nerkach. Dochodzi godzina 4, nasz transport o godzinie 6 miał być, a gospodyni wyj***ła dwie dziewczyny z imprezy prawie się z nimi bijąc, DJ przestaje grać, koniec imprezy, wszyscy wypie**alać. Więc ja z moim przyjacielem nie mając co robić wpadamy na genialny pomysł pójścia do sąsiedniej mieściny, która już oprócz żelaza posiada nawet prąd, a stamtąd łatwiej nas będzie odebrać. Więc ruszamy w trasę 7 kilometrową starając się nie pakować w tarapaty, jednak w połowie drogi podbiega do nas dwóch gości nie mając zamiaru składać życzeń. Zmęczeni i wypici staramy się załagodzić sytuację i mówimy że nie chcemy kłopotów bla bla bla, ale kolega nie ma zamiaru odpuścić i otrzymuję dwa ciosy w twarz (wiejskie cepiaste, nic groźnego) więc oddałem mu, ładnie trafiłem nie chcę
się chwalić rozciąłem mu nos, on oddala się w stronę mojego przyjaciela, jego kolega w ogóle odpuścił i stara się ze mną ogarnąć sytuację. Mój (nadal) przyjaciel włącza styl pijanego mistrza i unika każdego ciosu wyprowadzając sierpa w kwadratową szczękę przeciwnika. Chłopaki zupełnie trzeźwieją, przepraszają, dziękują za sparing, składają życzenia i się oddalają, co było niemałym zaskoczeniem, jak agresja przeradza się w przyjaźń. Ja oddalając się zaczynam utykać, gdyż podczas walki musiałem krzywo stanąć, a tu jeszcze droga 3 km przed nami. Więc wspieram się na moim (nadal przyjacielu) i po 2 km wpadamy na genialny pomysł nastawienia mojej nogi.
Więc on ciągnie ja stękam z bólu noga boli bardziej, rezygnujemy, bierze mnie na barana i przechodzimy ostatni km. W tamtej mieścinie okazuje się że nasz transport spóźni się 2 godziny, więc do 8 siedzimy i czekamy na mrozie (co złagodziło chociaż ból nogi). W końcu nadjechał, koniec felernej imprezy, która od 12 była najgorszą imprezą na jakiej byłem. Mam nadzieję, że nowy rok nie jest taki jak cały rok, bo w gównie nie mam zamiaru tego roku spędzić, i kuśtykać przez kolejne miesiące. Dzisiaj piszę do was ze skręceniem stawu skokowego mając świadomość że nikt tego do końca nie przeczyta