18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Gdzie jest Korea?

józekdeluxe • 2017-05-15, 10:50
New York Times poprosił 1746 dorosłych Amerykanów aby wskazali Koreę Północną na mapie. Oto wyniki:




spoiler

KillerLaugh

2017-05-15, 19:35
TytanowyRosomak napisał/a:

^up idąc twoim tokiem myślenia Korei południowej powinno się szukać na południowej półkuli :)


Kolega nie zrozumiał. Skoro mowa o Korei Północnej to logiczne, że musi istnieć Południowa. W tym przypadku byłaby ukryta gdzieś w oceanie.

buoba

2017-05-15, 19:44
Velture napisał/a:

Nie wiem czy bardziej mnie poraża, że Australia nawet oberwała czy fakt, że było kilku absolutnych kretynów co myśleli, że korea północna to zaginiona atlantyda i szukali jej w oceanach....



Pewnie nie ogarnęli, po której stronie linii na mapce jest ląd, a po której woda :-D

Maxi96

2017-05-15, 19:47
Jeden z nich zaznaczył Turcje?

kalijanek

2017-05-15, 19:48
a może większość badanych robiła sobie jaja, bo była gimbusami i zaznaczała specjalnie źle a wy od razu dorabiacie do tego jakieś teorie naukowe

blade87

2017-05-15, 19:55
@DiKarpio

Ale co ty teraz pie**olisz? Co z tego, że jest i Północna i Południowa. Północna może znajdować się nawet koło Australii, a południowa pod kołem biegunowym w pobliżu Antarktydy.

waloos

2017-05-15, 20:03
@SQRW3L_ponury

Czy Ty porównałeś Texas do Belgii? Czy ciebie poj***ło? Przecież Texas jest chyba z dwa razy większy od Polski.


A co do tej mapy, to myślę, że w Polsce byłyby podobne wyniki. Gdyby przejść się po ulicy i popytać przechodniów nie liczyłbym na skuteczność większą niż 30-40%

matrix

2017-05-15, 21:05
Najbardziej przykre jest to, że jadąc do USA w 2016 można usłyszeć pytania typu "czy w Polsce macie DVD?" lub "Czy w Polsce jest jeszcze stan wojenny?". I to my w ich oczach wyglądamy na zacofany kraj...

natking

2017-05-15, 21:52
Jest zasadnicza różnica pomiędzy znajomością stanów w USA a znajomością krajów świata. Nie chodzi tutaj o wielkość czy nawet gospodarkę. Różnorodne relacje między narodami są ustalane przez rządy państw, a nie poszczególne okręgi administracyjne wewnątrz państw. W mediach mówi się danym kraju, a nie jego województwie, stanie czy obwodzie. Choć nawet podejrzewam, że większość z nas potrafiłaby wskazać Teksas, Kalifornię, Florydę czy Alaskę, a nie spodziewałbym się po Amerykanach, że wiedzą, gdzie leży województwo mazowieckie. Ba! Oni nawet o tej nazwie nie słyszeli i w żaden sposób nie umieliby jej przyporządkować do kraju.

Sprawa Korei Północnej jest ponadto na tyle zabawna, że Stany ciągle wchodzą z nią w konflikt i w ichniejszych mediach oraz nawet mediach na całym świecie mówi się o napiętej atmosferze bliskiej wojny. To tak, jakbyśmy mieli zaraz wypowiedzieć wojnę Cyprowi i 90% społeczeństwa nie podjęłaby najmniejszego wysiłku, by sprawdzić, gdzie on leży. Świadczy to o zadufaniu i egocentryzmie całego społeczeństwa USA, które nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa.

realign

2017-05-15, 22:12
Bo taka wiedza jest bezużyteczna.

pulqita

2017-05-15, 23:21
DiKarpio napisał/a:


Kolega nie zrozumiał. Skoro mowa o Korei Północnej to logiczne, że musi istnieć Południowa. W tym przypadku byłaby ukryta gdzieś w oceanie.



Sahara Zachodnia

nano50

2017-05-15, 23:50
realign napisał/a:

Bo taka wiedza jest bezużyteczna.



Oczywiście. Tak samo jak bezużyteczna jest wiedza, dlaczego księżyc krąży wokół Ziemi, dlaczego łódka unosi się na wodzie, dlaczego powstają zorze polarne itp.

Bezużyteczna wiedza to jest dla takiego warzywa. Żeby słyszeć codziennie w wiadomościach, że ktoś może Cię atomówką pierdyknąć i żebyś nawet z ciekawości nie sprawdził, gdzie ten kraj leży to nie wiem jaką amebą trzeba być.

Lysack

2017-05-16, 02:13
Cisnę z ludzi, którzy porównują znajomość położenia stanów w USA z województwami, landami czy hrabstwami w innych krajach.

USA jako takie nie są krajem, a STANAMI ZJEDNOCZONYMI, co od strony politycznej pozwala im na całkiem sporą autonomię w kwestii choćby ustalania prawa. Jako swojego rodzaju zjednoczenie, znacznie bardziej zacieśnionym politycznie i gospodarczo jest choćby Unia Europejska. Innym tworem o podobnym charakterze jest ZJEDNOCZONE Królestwo Wielkiej Brytanii, gdzie także wypadałoby wiedzieć jakie KRAJE się na nie składają. To samo było ze ZWIĄZKIEM Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Wszystko to, choć traktowane jest jako jeden kraj, powinno być rozpatrywane jako związek krajów, których podział warto znać, niezależnie czy nazwie się je stanami czy krajami, bo to kwestia jedynie nazewnictwa. I nie ma się co dziwić Amerykanom, że UE, ze swojej perspektywy widzą jako całościowy twór z jakimś tam podziałem wewnętrznym, bo większość uzgodnień międzynarodowych prowadzą z UE, a nie poszczególnymi krajami. Tym bardziej, że z ich perspektywy poszczególne kraje UE są zależne od unii w znacznie większym stopniu niż u nich.

Przeciętny Europejczyk powinien znać strukturę geograficzną wszystkich wymienionych powyżej tworów oraz, z racji swojej bliskości, także strukturę krajów byłej Jugosławii. Jednocześnie nie jest od nas raczej wymagana znajomość poszczególnych wysp w Oceanii czy Ameryce Środkowej, ale już przeciętny Amerykanin raczej powinien rozróżniać położenie Dominiki od Dominikany, a Australijczyk z kolei Vanuatu od Tuvalu.

No i warto też mieć odniesienie do polityki światowej, bo o ile można zrozumieć nieznajomość położenia kilkunastu podrzędnych stanów z centralnej ich części, to znajomość z perspektywy Europejczyka lokalizacji takich stanów jak Kalifornia, Floryda, Massachusetts czy Texas, można przyrównać do znajomości takich krajów w Europie jak Francja, Niemcy, Wielka Brytania i Hiszpania.

Ja wiem, że to jakieś 50 nazw do ogarnięcia, których w większości nigdy się na żywo nie zobaczy, ale warto choćby dla własnego rozeznania wiedzieć gdzie co jest. Bo już zdarzało mi się słyszeć, gdy ktoś mówił, że mieszka w Los Angeles, a ktoś inny stwierdzał, że też leci do Stanów i będzie w Nowym Jorku to może się spikną na browara.
~5000km, czyli mniej więcej tyle ile z Warszawy do Mekki, na Saharę Zachodnią albo do Mongolii...

nano50

2017-05-16, 08:41
Lysack napisał/a:

Cisnę z ludzi, którzy porównują znajomość położenia stanów w USA z województwami, landami czy hrabstwami w innych krajach.

USA jako takie nie są krajem, a STANAMI ZJEDNOCZONYMI, co od strony politycznej pozwala im na całkiem sporą autonomię w kwestii choćby ustalania prawa. Jako swojego rodzaju zjednoczenie, znacznie bardziej zacieśnionym politycznie i gospodarczo jest choćby Unia Europejska. Innym tworem o podobnym charakterze jest ZJEDNOCZONE Królestwo Wielkiej Brytanii, gdzie także wypadałoby wiedzieć jakie KRAJE się na nie składają. To samo było ze ZWIĄZKIEM Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Wszystko to, choć traktowane jest jako jeden kraj, powinno być rozpatrywane jako związek krajów, których podział warto znać, niezależnie czy nazwie się je stanami czy krajami, bo to kwestia jedynie nazewnictwa. I nie ma się co dziwić Amerykanom, że UE, ze swojej perspektywy widzą jako całościowy twór z jakimś tam podziałem wewnętrznym, bo większość uzgodnień międzynarodowych prowadzą z UE, a nie poszczególnymi krajami. Tym bardziej, że z ich perspektywy poszczególne kraje UE są zależne od unii w znacznie większym stopniu niż u nich.

Przeciętny Europejczyk powinien znać strukturę geograficzną wszystkich wymienionych powyżej tworów oraz, z racji swojej bliskości, także strukturę krajów byłej Jugosławii. Jednocześnie nie jest od nas raczej wymagana znajomość poszczególnych wysp w Oceanii czy Ameryce Środkowej, ale już przeciętny Amerykanin raczej powinien rozróżniać położenie Dominiki od Dominikany, a Australijczyk z kolei Vanuatu od Tuvalu.

No i warto też mieć odniesienie do polityki światowej, bo o ile można zrozumieć nieznajomość położenia kilkunastu podrzędnych stanów z centralnej ich części, to znajomość z perspektywy Europejczyka lokalizacji takich stanów jak Kalifornia, Floryda, Massachusetts czy Texas, można przyrównać do znajomości takich krajów w Europie jak Francja, Niemcy, Wielka Brytania i Hiszpania.

Ja wiem, że to jakieś 50 nazw do ogarnięcia, których w większości nigdy się na żywo nie zobaczy, ale warto choćby dla własnego rozeznania wiedzieć gdzie co jest. Bo już zdarzało mi się słyszeć, gdy ktoś mówił, że mieszka w Los Angeles, a ktoś inny stwierdzał, że też leci do Stanów i będzie w Nowym Jorku to może się spikną na browara.
~5000km, czyli mniej więcej tyle ile z Warszawy do Mekki, na Saharę Zachodnią albo do Mongolii...




Za przyrównanie krajów Unii Europejskiej do stanów USA :idzwch*j:

Dawno takich bzdur nie czytałem.

serenity20

2017-05-16, 10:59
Ciekawe ilu Polaków by nie wiedziało :)