Ja nie wiem co ludzie mają w głowach z tą zasadą ograniczonego zaufania, że wiecznie używają jej odwrotnie do jej znaczenia. To ci sami, co używają "bynajmniej" zamiast "przynajmniej"?
Zasada ograniczonego zaufania wcale nie mówi że masz nikomu nie ufać, ale że MASZ PRAWO UFAĆ, że inni zachowają się zgodnie z prawem, chyba że okoliczności wskazują inaczej. Tu okoliczności nie wskazywały że stary baran będzie łamał przepisy i miał oczy p*zdą zarośnięte, więc zgodnie zasadą ograniczonego zaufania rowerzysta miał pełne prawo przejść przez jezdnię.
jednostronną
Znowu zjazd dekli broniących bezmyślnego pieszego karalucha. Jak się to czyta, to człowiek sobie uświadamia, jak duży jest odsetek niedorozwojów w społeczeństwie. Mam pierwszeństwo, to wpie**olę się pod auto, ciekawe co się stanie.
Znowu zjazd dekli broniących bezmyślnego pieszego karalucha. Jak się to czyta, to człowiek sobie uświadamia, jak duży jest odsetek niedorozwojów w społeczeństwie. Mam pierwszeństwo, to wpie**olę się pod auto, ciekawe co się stanie.
Ewidentna wina pedalarza, nawet się nie rozejrzał przed wejściem na ulicę
Dobre Na pewno jakaś rybka chwyci przynętę.
Ty jesteś nieprzeciętnie tępy i ograniczony.
Chyba źle mnie zrozumiałeś.
Ja nie zachęcam do wchodzenia wprost pod koła, tylko tłumacze czym jest zasada ograniczonego zaufania.
A na filmie prawdopodobnie pieszy ocenił odległość i prędkość kierowcy na lewym pasie, który być może zaczął zwalniać aby go przepuścić, nie widząc dziada na prawym zaczął przechodzić. A zasranym obowiązkiem dziada było zmniejszenie prędkości i nie wyprzedzanie pojazdu obok. Dlatego właśnie przed przejściem i na nim jest ten nieznany jeszcze niektórym zakaz wyprzedzania. I słusznie policja coraz częściej zabiera za to prawo jazdy.
Jeśli tak doszukujemy się na siłę winy przechodzącego przez przejście, to równie dobrze możemy winić każdego, kto został np przez pijaka potrąconym na chodniku. Bo przecież gdyby tam akurat nie szedł, albo szedł non stop oglądając się za siebie, to nie zostałby potrąconym.
To przerzucanie winy na ofiarę to jakaś patologia ostatnio, działająca głównie w Polsce i na wschodzie Europy. Im większe zdziczenie na drogach, tym większe doszukiwanie się winny w ofiarach.
Echhh... Rozpisałem się, a to i tak jak krew w piach.