Takie żeczy to tylko w Angli ze jakieś tam paralizatorki mają . Mieszkam w Szkocji i pewnego pieknego wieczoru na moim osiedlu biegał nyga z nożem policja przyjechała po 2 min i bez niczego zaczeli do niego napie**alać z broni na gumowe pociski. Nie cackali się z nim jak flegmatyczni anglicy.
Angielska policja jest na ogół szanowana i poważana, mało kto im się stawia i robi problemy, toteż z czasem umiejętność stosowania przymusu bezpośredniego u nich zanika, bo zazwyczaj wystarczy zrobić kocią mordkę i groźny ton. Raz za mną jechały dwie policjantki, włączyły koguta, więc zjechałem i bezmyślnie wysiadam (w USA by wj***li we mnie za to cały magazynek) a tu podchodzą do mnie dwie panienki, po 150cm wzrostu i 40kg na oko każda. Najpierw groźnie piszczą, dlaczego nie zjechałem wcześniej (bo nie było gdzie?) a potem zapraszają do radiowozu. A jakbym nie chciał iść, to co? Jakby mi się nawet we dwie na jednej ręce uwiesiły, to mógłbym im samolot zrobić, jak ojcowie dzieciom robią. Nie ma ch*ja żeby mnie obezwładniły.
On ma coś niebezpiecznego w ręku? W USA by dostał jedną komendę do poddania się, a w takim Teksasie by go od razu odstrzelili bo jest czarny i stwarza zagrożenie...
W UK, mało który policjant ma broń gładkolufową, większość łazi z gazem, batonem, i paralizatorem.
Nie mówię że policja tam broni nie ma, jak były zamieszki na Streatham ( Londyn ) to jedna formacja policji była uzbrojona jak by miała jechać do afganu, karabiny, kamizelki, granaty, wozy opancerzone...