Hevelka to festiwal piwny, który odbywa się co roku w Gdańsku i na którym wystawia się masa różnych małych browarów. Jeśli ktoś lubi sobie czasami machnąć coś innego niż żywiec albo kasztelan świeże to impreza godna polecenia. A żeby nie było nudno, można sobie obrać za cel wypicie piwa z każdego stoiska, nawet w małej ilości.
PS. Poprzedni film całkiem fajnie się przyjął, dlatego wrzucam kolejny. W razie w ten będzie ostatni.
Byłem na paru takich w różnych miastach. Wolę prywatny zjazd raz do roku z dwoma kumplami, gdzie uczciwie rywalizujemy o to, który uwarzył najlepsze piwo. I nie jakiegoś IPA APA SRAPA w stylu prowansalskim (nasrać różnych przypraw i dorobić ideologię, że jak komuś nie smakuje, to się nie zna), tylko dobry, wyważony, subtelny pils.
Byłem na kilku takich zlotach i nigdy więcej. Widok kucy jarających się bóg wie czym. Dorabianie ideologii do produktu wartego w porywach półtora euro żeby sprzedać go za 15 euro to nie dla mnie. Nie jestem piwnym ignorantem i dobrym ALE nie wzgardzę, ale ludzie szanujmy się.
@Dżizas_kurde
Zmień pracę, weź kredyt. Też będziesz mógł sobie pozwolić.
Tyle dać za capiący napój meneli? To może tylko jakiś pedał w rurkach wcześniej zachwycający się kawusią w papierowym kubeczku obowiązkowo pisząc o tym na fejsbuniu...
@Sonal
Wiesz że w pierwszym lepszym barze na zachodzie możesz tyle zapłacić za 0.5 zwykłego sikacza? A sam fakt że piwo kosztuje 26zł nie oznacza że trzeba się nim od razu zachwycać...
Wk***iają mnie już tacy piwosze-neofici, co to k***a całe życie walili harnasie za 1,99 i inne tatry, a teraz nagle koneserzy piw kraftowych.
Pół biedy, jak ustawiasz się na piwo w plenerze. Teraz każdy monopolowy musi mieć w lodówkach jakieś ciachany palone, kormorany niskosłodzone i inne żywe bezglutenowe, nabierze sobie taki 6 różnych do siatki i zadowolony nie truje dupy. Ale nie daj boże kup sobie piwo jakiegoś większego browaru. Nie mówię to o obiektywnie h*jowych harnasiach, żubrach czy innych tyskich, ale normalnych piwkach typu perła czy Łomża, co to przyjemnie obalić latem bez kontemplacji bukietu smakowego. Zaraz się zaczyna:
- hurrr durrr co ty pijesz, koncernowe siki, jebie tekturo, za tyle samo mogłeś mieć ekokraftowy CIEMNY PRZENICZNY LAGER PILS PALONY JASNY PEŁNY z BROWARU KOCZKODAN, mmm, pacz jakie to dobre, wyliżem jeszcze butelke po wypicu!!!!!!!
Nieważne, że 5 lat temu sami spuszczali się nad „perło export”, bo okazało się, że istnieje poniżej 4 zł coś nie jebie żółcią jak harnaś i nie chce się rzygać wypiciu 7.
Prawdziwa jazda zaczyna się przy próbie ustawienia w jakiejś knajpie. Lokale z wyborem mniejszym niż 15 gatunków piw kratowych albo belgijskich czy niemieckich odpadają. Rzut oka na kartę wystarczy, i już trzoda:
- o, nie ma południowosakosńskiego stouta 16894 IPA uberchmielone 69 IBU z browaru Himmler, wychodzimy, co mie tu jakimś guwnem pizner urkłel chco otruć!
Koniec końców po sprawdzeniu wszystkich lokali z jedzeniem lądujesz w jakimś speluno pubie z gównomuzyką i wyborem 10 0000 piw o zj***nych nazwach typu „atomowy morświn”, „natarcie pszenicy” albo o nazwach na zasadzie „w ch*j długa nazwa procesu technologicznego+nazwa wioski, z której jest browar”
-pacz, to je zajebisty lokal, to je wybór, mmm, ukraińskie piwo pszeniczne środkowej fermentacji wysokohmielone palone otwartej ekstaktacji w niedomknietej kadzi browaru Jabolon, w schłodzonym kuflu, tak jak mówił Kopyr na blogu, boże, jakie to dobre, mmm…
I żłopie tą zupę o konsystencji gunwa, co to do niczego nie podobna. To tyle żali na dziś, gorzej jak spotka się dwóch takich januszy koneserów piwa i pie**olo całe spotkanie, ale to już temat na inną opowieć, jak chcecie, to napisze…