w których najwyższym pracownikiem naukowym jest byle doktor
Jeszcze tylko dodam: zlikwidowanie obecnego systemu emerytalnego - który jest po prostu ułomny - już niestety jest niemalże niemożliwe. W końcu te emerytury wypłacane są z bieżących wpływów. Także reforma podatkowa musiałaby być niesamowicie skomplikowanym wyzwaniem. Do tego trzeba by zaangażować najwybitniejsze mózgi uniwersyteckie, nie jakiegoś wywrotowca pokroju k***ina-Mikke.
Doktor nie jest samodzielnym naukowcem, a ledwie pomocnikiem naukowca. Of kors nie mówię tego B-B. Po co? On wie wszystko . Nasz kochany geniuszek.
@ pietryna
Może i postawiono. Jak jednak teraz odstawić to, co postawiono? Chcesz odciąć emerytury tym, którzy dostosowywali się do obecnego systemu przez całe życie? Ale nawet jeśli uda się odzyskać przynajmniej część z tego... Skąd wziąć aż tyle pieniędzy (grube setki, jeśli nie tysiące, miliardów), by można było wypłacać emerytury tym, którym jeszcze się należą? Jeśli ktoś by wymyślił sposób na odcięcie się od starego systemu emerytalnego bez szwanku dla obywateli, musiałby niewątpliwie zgarnąć nobla.
@ B-B
Zrób sobie herbatkę, albo kup piwko, i popijając, jeszcze raz przeczytaj sobie to, co napisałem. Nikt nie będzie cię popędzał - toż to nie jest wyścig! Gdy już wreszcie rozszyfrujesz sens (zaangażować do pomocy możesz i słowniki), wtedy zgłosić powinieneś swoje zastrzeżenia. W razie co, możesz na mnie liczyć - będę starał pomóc zrozumieć tobie to, co niejasnym ci się zda.
I nim zaczniesz wrzucać do kotła moich zdań swoje ZUSy, powtórz to, co przed chwilą poradziłem ci na brak zrozumienia. Wtedy być może przestaniesz brać każde słowo swojego ulubionego celebryty za arbitralną prawdę. Powiem ci nawet więcej: nawet Einstein, czy Newton się czasem mylili. Pomyśl sobie w ten sposób - jeśli przeczytam sobie coś, nie oznacza to, że to, co przeczytałem, musi być bezwzględnie prawdziwe. Bo jak to? Wszystko co istnieje, jest prawdziwe. Skąd się więc bierze fałsz? Zdaje się, że wywarza go umysł, gdy orzeka o czymś, co jest fałszywe, że jest prawdziwe, albo na odwrót. A skoro każdy człowiek posługuje się umysłem, to każdy człowiek zdolny jest wytworzyć fałsz. Nie bierz więc sobie szczególnie do serca tego, że czasem mijać możesz się z prawdą ty, albo któryś z twoich ideologów - są ludźmi, nie mają zmysłu, którym mogliby postrzec prawdy samej w sobie.
Ah, i polecę ci jeszcze lekcję matematyki. Miliony bowiem nie znaczy tyle, ile miliardy.
Ja wiem, B-B, że można się denerwować gdy wreszcie dociera do ciebie, że coś mogłeś zrobić nie tak. Już jednak starożytni wiedzieli co na to poradzić - zapomnieć i potraktować swój błąd jako naukę. Wiedzieć będziesz bowiem co zrobić w przyszłości, by złość cię już nie dopadła. Jest to pierwsza lekcja psychoanalizy.
Ej, ej. Jeżeli ktoś cię okradł, nie oznacza to, że winnym temu jest ktoś, kogo uważasz za wrogiego sobie. To kolejna nauka. Także pomyliłeś się znowu - nie jestem złodziejem.
Dobrze już, B-B. Nie jest moją intencją dawać wykłady komuś, kto przekonany jest, że wszyscy działają przeciwko niemu. Niech jednak będzie ci wiadome, że na zachowania innych nie jesteś w stanie wpłynąć. Jedyne co zmieniać możesz, to siebie. Nie musisz mi tu znów płakać, czy szukać konfrontacji. Nie musisz rzucać komunałami. Pójdź drogą swoich rozważań - wiedz przy tym, że nie jest cenna mi twoja opinia: zwłaszcza w pytaniach, na które odpowiadasz zasłaniając się autorytetem wielmożnego Korwinka.