Nigdy nie miałaś ochoty poczuć w sobie ku*asa?
W polsce.
Jeśli chodzi o związki partnerskie to problem istnieje w tym, że dużo ludzi uważa je za związek dwóch osób co się chcą pie**olić na różne sposoby a zapominają, że jest to też sposób na bezpieczeństwo majątkowe czy psychiczne tych ludzi. Dla przykładu, dwie staruszki, których małżonkowie dawno umarli, a dzieci/wnuki mają w dupie, decydują się na wspólne mieszkanie razem. Nie z powodu seksualnych zachcianek ale by jakoś zaoszczędzić grosza z ch*jowej emerytury, by starczyło na lekarstwa, cokolwiek w tym jak p*zda smutnym kraju. Gdy jedna z nich umrze, to się nagle znajdzie wnuczek co babcie kochał od zawsze i zapie**oli wszystkie jej rzeczy, a druga babcia zostanie prawie z niczym. Trzeba przemyśleć związki partnerskie również właśnie pod tym względem, bo nie tylko chodzi w nich o to kto się z kim pie**oli i co w co wkłada.
Prawie każdy rodzaj umowy można już spisać u notariusza jedynym problemem byłoby prawo do dziedziczenia państwowej emerytury po partnerze/partnerce oraz wspólne rozliczanie się z fiskusem wystarczy tylko odrobina kreatywności http://www.tvp.info/16599456/akt-notarialny-zamiast-slubu-para-gejow-z-krakowa-obeszla-prawo.
Temat na czasie. Wiecie co mnie najbardziej wk***ia w podejściu ludzi do związków? Że widzą to tylko przez perspektywę jednego czy drugiego idioty z LGBT. Wbrew pozorom dotyczy to głównie par hetero, by Karyna i Seba mogli sobie w spokoju żyć razem bez świstków i przysiąg bez pokrycia. Pomyślcie ile znacie par, które są razem od 10 lat ale żyją bez ślubu. W świetle prawa są dla siebie obcymi ludźmi, nie mają prawa do niczego. A jak jakaś para lesb żyje sobie razem nie wadząc nikomu i nie paradując to komu szkodzi, by mogły się nawzajem odwiedzić w szpitalu?