Oglądałem dyskusję Raczka ze scenarzystą "Kac Wawa" i przypomniała mi się ta "konfrontacja". "Big love" nie widziałem, ale po zachowaniu reżyserki, to raczej nie zobaczę jej żadnego filmu.
Długie, ale warto.
Cz.1 (od 7 minuty na wierzch wychodzi całkowita głupota reżyserki)
Zdaniem tej głupie baby żeby zrozumieć film muszę go obejrzeć 3 razy? Zresztą co ona się pluje do tego krytyka że on powinien wyłapywać nawiązania do innych dzieł, które i tak gówno by mówiły zwykłemu zjadaczowi chleba?
Człowiek przychodzi do kina żeby się zrelaksować i obejrzeć dobre kino a dostaje papkę, która powinna być przeznaczona zdaniem tego babsztyla dla ludzi po skończonych studiach filmowych bo tylko oni by mogli wyłapać nawiązania do jakichś innych filmów, które opowiadają o Big Love. Po co ona przychodzi na spotkanie z krytykiem skoro w ogóle nie ma zamiaru się ustosunkować do jego wypowiedzi?
