W kafejce internetowej, w której grał ten nieboszczyk, było około 30 osób. Żaden z nich nie zareagował, bo żaden nie był świadomy, że od kilku godzin Tajwańczyk siedzi nieruchomo w fotelu (z wyciągniętymi rękoma) i nie żyje.
Wiadomo, że wcześniej spędził on 23 godziny w League of Legends. Wszystko dlatego, że tajwańska wersja miała w ostatnich dniach spory bonus do expa.
Nie wiadomo, co było powodem śmierci, ale podejrzewa się ukrytą chorobę. Bądźmy szczerzy – 23 godziny grania to nic wielkiego dla typowego no-life’a.
Teraz profesorowie doktorzy maja kolejny dowod na szkodliwosc gier
pie**ol pie**ol, jeszcze powiedz że agresja itd jest przez gry.
No ciekawe, dwa tysiące lat temu mieli bardzo brutalne gry, typu warcaby - strach grać.
PS.: Jak ktoś po prostu jest uzależniony i już ma problem na tyle że go jakaś gra wk***ia bo mu coś nie wychodzi to raczej polecam odłożyć granie na bok i zająć się normalnym życiem.
Jak i w życiu tak i w grze żeby czegoś się nauczyć dobrze trzeba mieć cierpliwość, ch*j raz mi nie wyszła 720 na rowerze to go rozpie**olę i nie trenuje już.