Raz mnie w Anglii zatrzymała policja do kontroli, a ja bezmyślnie wysiadłem z auta jak policjantki podchodziły. Potem skminiłem, że jakby to były Stany to już bym leżał podziurawiony. Ale te policjantki... Nie dość, że nie miały broni, to jeszcze jakbym coś odpie**alał i chciałyby mnie obezwładnić, to musiałyby we dwie mi się rzucić na jedną rękę i może dałyby radę jakbym był bardzo zmęczony.
Ja pie**olę, jaki żółtodziób... I za brak profesjonalizmu takiego ch*ja może normalny człowiek zapłacił życiem... Znajomy z NY mówił mi ostatnio, że Ameryka podzieliła się na dwa światy: przestępcze getta, gdzie żaden policjant nie ośmieli się zapuścić, bo jest zbyt hardkorowo i normalne ulice, gdzie ludzie przestrzegają prawa już niemal paranoicznie. Sęk w tym, że gliny na tych normalnych ulicach już praktycznie nie mają co robić, a że było szkolenie "pod akcję", to się później jej szuka... Znajdują jakiegoś Bogu ducha winnego człowieka, który "wygląda" na bandziora i dalej to już ruletka... może zarobić kulkę, bo "funkcjonariuszowi wydawało się, że sięga po broń" - albo nie. Mój znajomy akurat nie pie**oli się z glinami, tylko ma w samochodzie wylepione szyby po wszystkich stronach naklejkami emerytowanego komendanta straży pożarnej i jak tylko go zatrzymują, nie zdejmuje rąk z kierownicy i "yes, sir" "yes, sir" "read the plaque, sir".
Ogarnijcie jak szybko zjawiły się posiłki do strzelaniny. U nas drugi radiowóz musiałby najpierw zaliczyć bankomat a dopiero potem stację benzynową by podjechać z drugiego końca miasta.
Nie bo jest debilem tylko chciał zachować bezpieczny dystans, z którego mógłby zobaczyć wszystko, przecież auto mu zasłaniało. Pytanie jest tylko co do tych napisów na końcu- czemu miałby nie strzelać? ja zauważyłem broń w łapie tego kierowcy więc naturalna jest obrona przed typem co nie słuchając poleceń, wylatuje z gnatem z samochodu...