18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Zatrucie krabem i polaczkowatość

BongMan • 2014-08-30, 13:46
Historia sprzed grubo ponad roku, jak pracowałem w krabach. Na pewno tam nie wrócę, za ch*ja dzwona, więc mogę opowiedzieć.

Pracowałem na stanowisku, gdzie myło się wychodzące z gotowania kraby. Myło się je ze szlamu i innego gówna, a potem układało w skrzynkach. Musiały być całe, bo szły do pakowania. Jak nie miał jednego ze szczypiec, wywalało się. Kraby wychodziły z gotowania i aż parowały, zwłaszcza przy polaniu zimną wodą z węża. Od takich oparów nietrudno było się porzygać. Niejeden rzygał, niejednego pogotowie zabrało. Ja raczej byłem odporny, ale tego dnia sobie od czasu do czasu podjadłem trochę krabowego mięsa z odpadniętych szczypiec. Musiałem trafić na nieświeże, bo w pewnym momencie mnie zebrało na rzyganie. Kurde, jak, gdzie? Fabryka, high risk, sterylnie musi być i w ogóle. Pierwsza fala - poczułem jakby mi coś pękało w klatce piersiowej, ale powstrzymałem bełta w żołądku. Pędzę do kibla, wyrzygałem się, ale nikomu się nie pucuję bo oznacza to 3 dni przymusowego wolnego. Wracam na stanowisko, robię kilka minut i nadchodzi druga fala. Teraz wiem, że nie powstrzymam. Biegnę pod schody, gdzie akurat nie łapie kamera i spaw na glebę. Przezroczysty, bo wszystko co - że tak powiem - materialne, już wyrzygane. Biorę wiadro z chemią do czyszczenia i zalewam pawia. Chwilę schodzi po schodach jakiś Angol, wącha i pyta:
- Co tu tak jebie?
- W tej fabryce wszystko jebie.
Wracam do roboty, czuję że nadchodzi kolejna fala. Tym razem zawczasu pędzę do kibla i mijam managera, Anglika. Widzi moją minę i kolor skóry na twarzy i pyta:
- What's wrong?
- Vomi... - nie zdążyłem dokończyć, wpadłem do kibla i bełt. Za każdym razem czułem jakby mnie rozrywało. Wychodzę, a manager czeka na mnie już ze szklanką wody i mówi, że niestety ale muszę iść do domu na 3 dni. No trudno, wychodzę. Na wyjściu mijam managera Polaka, choć bardziej pasuje powiedzieć - polaczka. Typka, którego w życiu prywatnym nikt nie szanuje ani nie poważa, dlatego nadrabia w robocie, bo to jedyne miejsce gdzie może poczuć się ważny, gdzie ktoś go słucha i się z nim liczy (bo musi). Uwielbia dręczyć swoich rodaków i jest na maxa złośliwy i wredny. Przedstawiam mu sytuację a on, siląc się żałośnie na jak najgroźniejszą minę, mówi do mnie głosem sfochowanym do potęgi:
- Hrm! No super! Teraz masz 3 dni wolnego! Może ty zmień pracę?!
Olewam pajaca i idę dalej. Przede mną długa droga. Na autobus, potem autobusem i jeszcze raz z buta. Idę i co kilkadziesiąt metrów rzygam. No, właściwie próbuję rzygać, bo już nie mam czym, ale mnie szarpie jak sk***ysyn. Idę, z naprzeciwka dwóch gości w białych koszulach, spodniach od garnituru i jakimiś identyfikatorami. Zaczepiają mnie i pytają, czy mam chwilę żeby z nimi porozmawiać. Już mnie zginało do kolejnego bełta, zdążyłem rzucić okiem na identyfikator i dostrzec napis "Mormon", po czym zgięty w pół puściłem pawia rycząc przy tym jak niedźwiedź.
- Przepraszam, nie mogę teraz - wyjaśniłem, choć po ich minach wywnioskowałem, że doskonale mnie rozumieją. Kilka minut i kilka bełtów dalej dotarłem na przystanek. Po drodze kupiłem wodę, bo od tego rzygania aż mi się gorąco zrobiło. Piję i rzygam na zmianę. Dotarłem do autobusu, wsiadłem i jadę. Była zima, ja ubrany ciepło, leje się ze mnie strumieniami, na twarzy jestem nie blady, tylko biały i rzygam. Rzygam do plecaka, który trzymam na kolanach. Ludzie z autobusu totalnie mają wyj***ne, żadnych krzywych spojrzeń, żadnych debilnych uwag. Wysiadłem z autobusu i niczym pies szczynami, oznaczyłem najbliższy murek pawiem. Dwie starsze panie zapytały, czy wszystko w porządku i czy mają wezwać pogotowie.
- Karawan mi wezwijcie a nie ambjulans! - odpowiedziałem po polsku, po czym dodałem po angielsku, że nie trzeba i dziękuję bardzo, aczkolwiek nie byłem tego pewien bo od rzygania tyle razy mnie kurewsko zaczęła boleć klatka piersiowa, gardło, miałem problemy z oddychaniem i nie mogłem śliny przełknąć. Ale ch*j tam. Dotarłem do hotelu, w którym mieszkałem. Rozebrałem się i jebłem na łóżko z myślą, że nie zamykam drzwi żeby trupa znaleźli od razu a nie po tygodniu czy ch*j wie kiedy. Padłem i obudziłem się po 4 godzinach. Przeszło bez śladu.

I epilog.

Później, dużo później, pracowałem w innej fabryce. Poznałem tam starszego gościa, który pracował w krabach, kiedy manager-polaczek (Zbysiu, powiedzmy), dopiero zaczynał robotę. Opowiedziałem mu powyższą historię, a on zdziwiony:
- I Zbysiu aż się do ciebie czepiał? Przecież jak on zaczynał to non stop rzygał, wszyscy się śmiali z niego.

Smutas

2014-08-30, 13:57
Wzruszyła mnie do łez twoja opowieść. Co następne? Historia o tym jak sraczki dostałeś?

TheExitest

2014-08-30, 14:03
Czemu mnie nie dziwi że to bongman

DmNQ

2014-08-30, 14:05
Kraby nie kraby, żadna praca nie hańbi, z tego co Bonguś opisuje to szacun dla chłopaka, że takiej pracy się podjął, a soczysty murzyński ch*j w dupe cebulakowi który tłamsi swoich rodaków.
Dobra pasta lubie takie :D

pinkie222

2014-08-30, 14:19
Ja bym też nie wrócił do pracy gdyby mi kazali pracować "w krabach". Człowieka czasem chcica na różne rzeczy weźmie, ale żeby kraby?

Po...........ł

2014-08-30, 14:39
Tylko BongMan potrafi rzygać kwasem żołądkowym... szacun :ciasteczkowy2:

BYNIO123

2014-08-30, 14:48
bongman wiesz ile byś piw dostał jakby ktoś cię po kilku dniach znalazł w tym pokoju rozkładającego się, byłbyś królem harda.
ale historia dobra u mnie w wojsku był taki co jak się dowiedział że musi spać na "wozie" na piętrze to się popłakał, dzwonil do mamy kilka razy dziennie i zawsze opowiadał jej co było na śniadanie, obiad itp wszystko, i oczywiście został w wojsku na zawodowego już sobie wyobrażam jak j***ł młodych pózniej że trzeba być twardym.
i łap piwo historia warta tego.

Ptoon

2014-08-30, 15:19
Od kiedy bycie sk***ysynem to cecha narodowa? Rozumiem, że nigdzie indziej na świecie nie ma popie**olonych ludzi, którzy lubią znęcać się nad innymi żeby poczuć się lepiej.
Powinniśmy zacząć wyzywać inne nacje od polaków. Na przykład jak zobaczymy Niemca, który z chciwości zawyża cenę swojego samochodu, to trzeba mu powiedzieć "Ty Polaku!", albo jak murzyn z UK obrabuje sklep albo podpali samochód podczas protestów to trzeba to zrzucić na jego polaczkowatość...

~Beny

2014-08-30, 15:39
@Ptoon ale wiesz, że cos jednak jest z Polakami za granicą. Z doświadczenia wiem, że Polak na obczyźnie prędzej ci nogę podstawi niż rękę poda. A jeżeli już pomoże, to później na bank ci dupę obrobi. Ja od Polaków trzymam się z daleka. P.S. BongMan już wiem ;)

chrzanik1992

2014-08-30, 15:39
czytam, wczuwam się w temat myślę zaraz będzie punkt kulminacyjny i ch*j dalej czytam, co myśleć o tym?
wniosek: zrzygałeś się na klawiaturę
To tak jakby przyszło dziecko z zerówki i opowiadało o tym jak Jaś zjadł zupę i potem było mu niedobrze
Muszę rozgryźć kim Ty k***a jesteś.

Realbartu

2014-08-30, 15:45
Jedno pytanie: po ch*j to napisałeś?

RavenRR

2014-08-30, 15:46
U mnie managerem jest Andy, którego ojciec był Polakiem. Też kawał sk***ysyna, coś w tym jest :lol:

ag...........th

2014-08-30, 15:47
Czytałem z zapartym tchem do samego końca! Widać suchary zdrowsze od gotowanych krabów.