Jakieś 20 lat temu koło mojej szkoły był kiosk w którym nam-szczylom po 10-12 lat, właściciel sprzedawał petardy (były w stałej ofercie, więc osiedlowe psy były porządnie zaszczepione dźwiękiem wybuchów przed Sylwestrem). Pewnego dnia urządził pokaz nowych petard i był tam też taki granat. Tak samo na zawleczkę. Z jakiegoś powodu właściciel sklepu pozwolił żeby to mój kolega z klasy dokonał prezentacji. Petarda wybuchła w ręce kolegi - tak jak na filmie - w momencie pociągnięcia zawleczki. Skończyło się na poparzeniach i kilku szwach. Niedługo potem petardy zniknęły z oferty tego kiosku, a inny - osiedlowy wzbogacił się na petardowym monopolu.