Siedzą dwa Yeti przy jaskini, podśpiewują sobie. Nagle starszy z nich milknie.
- Wk***iają mnie już te stare śpiewki - mówi. - Znudziły mi się. Idź no na dół, do miasta, wybadaj czego się teraz słucha.
Młodszy schodzi z gór. Wchodzi do muzycznego.
- Co tam macie nowego, panie ludziu? - pyta huczącym basem.
Sprzedawcy aż płyty wypadły z rąk na podłogę. Zbladł, gębę rozdziawił, oczy wybałuszył i wycelował paluchem w stwora:
- Ye... Ye... Ye... - jąkał drżącym głosem. Przełknął ślinę. - Ye... Ye...
Yeti machnął zrezygnowany łapą, odwrócił się i wyszedł. Wrócił w góry.
- No i? - pyta starszy.
- Wciąż Beatlesi...
"siedzi yeti pod jabłonią,wali konia lewą dłonią..." pamięta ktoś jak dalej to leciało ?
Siedzi yeti pod jabłonią, wali konia lewą dłonią. Słońce zaszło yeti zasnął, ktoś mu ch*ja w nocy trzasnął. Yeti krzyczy w niebogłosy: nie ma ch*ja same włosy!
@up
Ja znam takie:
Siedzi Yeti pod jabłonią,
wali konia lewą dłonią,
120 na liczniku,
dawaj dawaj,
wio koniku!
A co do tego twojego, to była cała piosenka...
W pewnym lesie żyli zbóje,
po kolana mieli ch*je,
bo tak lepiej dla urody,
kiedy chłopak jeszcze młody.
Nieopodal lasu tego
żyła córka leśniczego,
co nie znała cnoty granic
i dawała dupy za nic.
Kiedyś przyszli do niej zbóje
wyciągają długie ch*je.
Jeden wsadził za wysoko
i wyj***ł pannie w oko,
drugi wsadził znów za nisko,
wypie**olił w palenisko,
trzeci się na lampie buja,
nie wie w co ma włożyć ch*ja,
ich szefuńcio w kącie stoi,
wali konia bo się boi,
Słomka gdzieś na warcie zasnął,
ktoś mu ch*ja brzytwą drasnął,
Słomka krzyczy wniebogłosy,
nie ma ch*ja, same włosy!
Słomka krzyczy wniebogłosy,
nie ma ch*ja, same włosy!
Wtem leśniczy wpadł do chatki
I tak krzyczy do gromadki:
Wyście chcieli moją córuś?
Moją żonę, z cnoty granic
Wypie**olić ot tak, za nic?
Wnet się k***y dwie sprężyły
By ze zbójów wyrwać żyły
Teraz trzymając się z bólu za jaja
Chyłkiem pierzchła cała zgraja