18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Wydłużenie wieku emerytalnego

hamak288 • 2016-03-27, 22:08
Powrót do wieku emerytalnego sprzed reformy PO (65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet), zgodnie z obietnicami rządu PiS ma nastąpić w 2017 roku. Premier Szydło bardzo mocno podkreśla, że przymusowa praca do 67 roku życia nie cieszy się poparciem społecznym, dlatego też (rzekomo) w interesie ludzi jest jej skrócenie. Problem w tym, że często poparcie społeczne a interes ludzie to dwie, skrajnie różne rzeczy. Tak jest też w tym przypadku. Zrozumiałe, że większość 65-latków czuje się wyeksploatowana i chce przejść na zasłużony odpoczynek. W związku z tym nie może dziwić niechęć społeczeństwa do sztandarowej reformy PO. Większość dłuższą o dwa lata pracę uważa wręcz za represję skierowaną w nich samych. Ta sprawa jest jednak modelowym przykładem do wykazania, że im większy wpływ tzw. zwykłych ludzi na politykę państwa, a zwłaszcza gospodarkę, tym gorzej dla niej. Postawa pospólstwa uwzględnia bowiem tylko własne oczekiwania, a nie realia, w których mają być urzeczywistniane. A są one takie, że stale zwiększa się liczba emerytów, a zmniejsza liczba aktywnych zawodowo osób w wieku produkcyjnym. Dzieje się tak z trzech powodów: wkroczenia w wiek emerytalny pokolenia wyżu demograficznego okresu powojennego, stale zmniejszająca się liczba urodzeń i przedłużająca się średnia długość życia (wg. GUS w 2014 roku wynosiła ona: 73,6 lat dla mężczyzn i 81,8 lat dla kobiet). O to oznacza, że utrzymanie poprzedniego wieku emerytalnego jest nierealnie i grozi bankructwem systemu- co wykazała zresztą poprzednia ekspertyza ZUS. Jednak PiS na ten zarzut zareagował powołaniem nowej prezes ZUS. Co bardzo dobitnie i szczerze podkreśliła sama Szydło w niedawnej debacie telewizyjnej (cytat: Powołaliśmy nową prezes ZUS. Czekamy teraz na jej opinię). To działanie określa sedno sposobu rządzenia przez PiS: uchwalać ustawy co prawda dewastujące gospodarkę i finanse, ale za to cieszące się poparciem rzesz ciemnego pospólstwa, a jeżeli ktoś przypadkiem zwróci uwagę, że to co robi PiS jest szkodliwe- wywalić go i wsadzić swojego człowieka, który będzie głosił oficjalną propagandę. W związku z wiekiem emerytalnym irytuje mnie też jedna, odrębna sprawa. Utrzymywanie niższego wieku dla kobiet. Biorąc pod uwagę: średnią długość życia (u kobiet wyższą o 8 lat), staż pracy (kobiety mają niższy, gdyż przez pewien okres zajmują się dziećmi) i zarobki (kobiety zarabiają średnio 7% mniej) wiek emerytalny powinien być równy albo nawet wyższy o parę lat dla kobiet. Nie wiem zatem dlaczego tak chory, absurdalny pomysł, jakim jest wcześniejsze przechodzenie kobiet na emeryturę w ogóle kiedykolwiek został wdrożony, a już się kompletnie nie mogę nadziwić, dlaczego obowiązywał przez cały okres istnienia systemu emerytalnego.

~Faper Noster

2016-03-27, 23:14
Zgodziłbym się, gdyby istniał obowiązek przechodzenia na emeryturę i zakaz pracy na emeryturze.
Tymczasem ani jedno ani drugie nie ma miejsca.

Brak jest obowiązku przechodzenia na emeryturę - można to zrobić po spełnieniu pewnych kryteriów (poprzednio był to wiek + suma okresów składkowych i nieskładkowych, obecnie jest to tylko wiek, plany są by brać pod uwagę również staż pracy), ale obowiązku nie ma. Teoretycznie więc, jeśli ktoś ma dobrą pracę i czuje się dobrze, może pracować nawet do setki. Co ciekawe - znam jedną osiemdziesięcioparolatkę, która nie przeszła na emeryturę i do dziś pracuje.

Brak jest też zakazu pracy na emeryturze. Całe rzesze emerytów dorabiają sobie na portierniach, recepcjach, kasach w markecie i nikt im tego nie zabrania. Także, jeśli ktoś jest na emeryturze a czuje się dobrze (lub częściej - z emerytury nie starcza mu na czynsz + leki + jedzenie), może podjąć dodatkową pracę. Tu jest haczyk, że po przekroczeniu jakiegośtam dochodu można mieć emeryturę obniżoną lub wręcz zabraną - tu z kolei czytałem o jednym przypadku gdzie emerytowanemu ale wciąż aktywnemu zawodowo (i odpowiednio zarabiającemu) prezesowi dobrze prosperującej firmy ZUS emeryturę zabrał, a sąd to podtrzymał

Wreszcie - wiele osobom w wieku przedemerytalnym stan zdrowia nie pozwala pracować, lub pozostają bez pracy z różnych innych przyczyn (części może rzeczywiście się nie chce, ale dla zdecydowanej większości głód byłby dobrą motywacją :) ) W efekcie i tak są na garnuszku państwa - od zasiłku przedemerytalnego począwszy, przez świadczenie chorobowe, na różnego rodzaju zapomogach z MOPS/GOPS i pokrewnych instytucji skończywszy.

Uff, to po takim przydługim wstępie do rzeczy więc:
Obniżenie wieku emerytalnego (czyli wieku, od którego można ale nie trzeba przejść na emeryturę, podkreślam jeszcze raz) nieuchronnie wiąże się z obniżeniem wysokości świadczenia. Co prawda w kampanii wyborczej nikt (poza obecną opozycją) głośno o tym nie mówił, no ale k***a, to przecież oczywista oczywistość - chyba nawet dla kogoś, kto do emerytury będzie grał Maćka w Klanie.

Moim zdaniem pomysł jest jak najbardziej OK, niech obywatel ma wybór - czy chce/musi pracować dłużej by mieć wyższą (ale krócej pobieraną :) ) emeryturę, czy też nie chce/nie może dłużej pracować i godzi się na mniejsze świadczenie, do którego ewentualnie sobie dorobi (a przy okazji, wedle obecnego opodatkowania - odprowadzi drugą składkę zdrowotną).
Bo oczywiście zakładam, że zgodnie z zapowiedziami pracujący dłużej dostaną więcej emerytury niż pracujący krócej

Co zaś się tyczy wcześniejszego odchodzenia kobiet na emeryturę - tak jest przyjęte w naszym kręgu kulturowym, że kobiety się puszcza pierwsze w drzwiach i na emeryturę. Nawet jeśli nie ma to logicznego czy ekonomicznego uzasadnienia.

BialyNigger

2016-03-27, 23:44
Problem wieku emerytalnego i wyeksploatowania zawodowego jest w gruncie rzeczy wielopłaszczyznowy. Służba zdrowia jest jaka jest, a świadomość zdrowotna obywateli jeszcze gorsza. W ten sposób kończymy ze społeczeństwem, w którym 50% ma otyłość, łyka wszystkie suplementy reklamowane w TV, kultywuje kulturę spożywania alkoholu i innych używek, a poza tym ma ch*jową opiekę zdrowotną.

Chcąc nie chcąc bez względu na wiek jaki ci ludzie osiągają to po pewnym czasie do wielu rzeczy się już nie nadają... :/

hamak288

2016-03-28, 09:17
Moim zdaniem pomysł jest jak najbardziej OK, niech obywatel ma wybór - czy chce/musi pracować dłużej by mieć wyższą (ale krócej pobieraną ) emeryturę, czy też nie chce/nie może dłużej pracować i godzi się na mniejsze świadczenie, do którego ewentualnie sobie dorobi (a przy okazji, wedle obecnego opodatkowania - odprowadzi drugą składkę zdrowotną).
Bo oczywiście zakładam, że zgodnie z zapowiedziami pracujący dłużej dostaną więcej emerytury niż pracujący krócej

Ludzie mogliby mieć wybór, żeby emerytura była finansowana w całości ze składki. Niestety aktualne dotacje do ZUS z budżetu państwa wynoszą ponad 40 mld i będą stale rosły z powodów, które omówiłem (większa długość życia przeciętnego człowieka, osiągnięcie wieku emerytalnego przez pokolenie wyżu demograficznego z okresu powojennego, bardzo niski przyrost naturalny ostatnich 20 lat) Z tych właśnie przyczyn coraz mniej pracowników będzie harowało na utrzymanie coraz większej rzeszy emerytów. I ten proces jest nieuchronny. Może go powstrzymać jedynie obowiązkowe podwyższenie wieku emerytalnego.
A co do kultury pobłażania dla kobiet. Same stękają, że mają trudniejsze życie. Dlatego w ramach dżentelmeństwa proponuję im jeszcze bardziej dopieprzyć. Na emeryturkę panie powinny przechodzić w wieku 69 lat. I tak jestem nad wyraz litościwy. Skoro kobiety żyją średnio 8 lat dłużej, to też powinny 8 lat dłużej pracować- do 75 roku życia.

~Faper Noster

2016-03-28, 20:01
hamak288, nadal się nie zgadzam.
Osobiście uważam, że państwo zamiast nakazywać i zakazywać, powinno obywatelom jedne rzeczy umożliwiać, a do innych zachęcać. Takie podejście sprawia że ludzie czują się traktowani poważnie i w konsekwencji są szczęśliwsi, a państwo lepiej funkcjonuje.

Nakazując ludziom pracę do 67 roku życia zwiększysz ogólne niezadowolenie w społeczeństwie, a i narazisz państwo na dodatkowe wydatki:
- zasiłki chorobowe (bo im kto starszy tym więcej choruje) niejednokrotnie wyższe niż emerytura, zasiłki rehabilitacyjne dla długo chorujących (j.w.), renty z powodu niezdolności do pracy (po wyczerpaniu 2 pierwszych świadczeń, dużo przy tym papierologii za którą i tak płaci państwo),
- zasiłki przedemerytalne (nie orientuję się komu i kiedy przysługują, ale wiem że sporo osób z tego korzysta - płaci oczywiście państwo)
- zasiłki dla bezrobotnych - po 50 r.ż. trudniej znaleźć pracę, osoby zwolnione w tym wieku często stają się beneficjentami tych świadczeń
- dodatkowe koszty opieki społecznej - po wyczerpaniu kuroniówki bezrobotny kieruje się do MOPS/GOPS po kasiurę na żarełko. Zgadnij, kto za to płaci?
- bezrobotni bez prawa do emerytury też pracują, ale na czarno czy też na śmieciówkach. Państwo może wiele na tym nie traci, ale też nie kasuje składek do ZUS/US

Z kolei umożliwiając pracę do 60/65 r.ż. lub do 40 lat pracy:
- obywatele są zadowoleni, bo wiedzą że mogą (ale nie muszą) skorzystać z dożywotniego świadczenia
- ci, którzy zachorują, zostaną zwolnieni, lub zwyczajnie chcą już się poopie**alać - i tak obciążą Skarb Państwa, a teraz będą mogli to zrobić z pominięciem armii urzędników po drodze (patrz punkt pierwszy)
- osoby z punktu wyżej mają większą szansę na podjęcie legalnej pracy - za emerytów pracodawca odprowadza mniejsze składki.

Wreszcie mamy fajny instrument zachęcający obywateli do dłuższej pracy - wysokość świadczenia. Wydaje mi się, że jeśli osoby przechodzące na emeryturę w pierwszej możliwej chwili by dostały 40% wyliczonego świadczenia, w wieku 67 lat 100%, większość jednak pracowałaby dłużej. Szczególnie, jeśli wzrost wysokości świadczenia z miesiąca na miesiąc byłby wykładniczy, nie liniowy.
Taki wykładniczy wzrost wysokości świadczenia byłby nawet skuteczniejszy u kobiet, ze względu na większe rozciągnięcie krzywej.

hamak288

2016-03-30, 16:14
Ja osobiście uważam, że wszystkie zasiłki (poza pielęgnacyjnymi) powinny być zlikwidowane. Dlatego argument mojego przedmówcy uważam za chybiony. I cały czas powtarzam: o podwyższeniu wieku zdecydowały względy fiskalno-budżetowe. Wiek przejścia na emeryturę byłby kwestią wyboru, jeżeli w całości pokrywana byłaby ze składki płacowej przez emeryta w okresie jego aktywności zawodowej. Dlatego wiek ten jest ograniczony tylko z dołu. Jeżeli ktoś chce pracować dłużej, prawo mu nie zabrania. Zlikwidowane powinny być natomiast przepisy o zmniejszeniu lub zawieszeniu prawa do emerytury, w przypadku przekroczenia przez pracującego emeryta określonego dochodu.

~Faper Noster

2016-03-31, 23:17
Co powinno być a co nie w kwestii innych świadczeń to zupełnie inna para kaloszy. Na razie są jakie są, co ma swoje plusy (pomoc tym, którzy nie ze swojej winy mają ograniczoną możliwość zarobkowania) i minusy (duże pole do nadużyć). Zauważ tez, że obecnie zostając emerytem traci się prawo do renty i zasiłku chorobowego.

Problemem tak na prawdę nie jest sam wiek przechodzenia na emeryturę, a proporcja pomiędzy ściągalnością podatków i ich dystrybucją na ten cel, a ilością emerytów i wysokością świadczeń dla poszczególnych ich grup.

Załóżmy, że państwo przeznacza na emerytury co miesiąc jakąś stałą kwotę. Wtedy dla budżetu nie ma znaczenia ile osób będzie beneficjentami, jedyne co się zmieni to ich średnia wysokość emerytury.
W realu sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, bo z miesiąca na miesiąc zmienia się ilość emerytów - ci z ustalonym już świadczeniem odchodzą, a dla nowych jest ono ustalane. A tych drugich przybywa bo społeczeństwo się starzeje.
Wszelkie wprowadzane zmiany dotykać mogą tylko tych nowych. Niestety, co byśmy nie zrobili, będzie to albo obniżenie wysokości świadczenia, albo drenowanie państwowej kasy. A w praktyce pewnie i jedno i drugie.

Dyskusja sprowadza się więc do tego, czy uszczęśliwiamy ludzi na siłę nieco wyższą emeryturą (tych co dożyją), czy pozwolimy im zdecydować sie na mniejszą, ale wcześniej. W każdym przypadku część z nich i tak będzie musiała pracować by przeżyć (w drugim więcej będzie mogło i musiało jednocześnie) Dla budżetu jeden pies - więcej chętnych to mniejsze średnie świadczenie

Teoretycznie możnaby dopuścić emeryturę już od 30 r.ż. - w wysokości 50zł co miesiąc do śmierci, z waloryzacją jedynie o poziom inflacji. Jestem pewien że chętnych byłoby sporo, a w perspektywie kilkunastu lat oszczędności dla budżetu byłyby spore