Co wy pie**olicie, przecież w Krakowie mówią "idę na dwór", na południu czasami spotkam się z określeniem "na pole", ale nikt nigdy nie powiedział, że idzie "na plac"...no chyba że zabaw
Dziecko ledwo upadło i już rodzice "UU! SHIET!".. pytają czy wszystko okej, całują, chuchają.. a potem wyrasta na bachora co jak się wywróci to beczy. Ehh dokąd zmierzamy.
Z bólem serca obserwuję dzisiejszych rodziców jak chowają swoje pociechy przed wszystkim co złe i niedobre. Ja niestety żyłem w czasach gdzie jak się wyj***łem na rowerze, przeleciałem przez kierownice to usłyszałem, ze nie umiem jeździć i CZY wszystko okej.. jak mówiłem tak to jechaliśmy dalej.