Ale się skubany przyczaił, do ostatniego momentu wyczekał i cap ofiarę złapał.
Ależ tam znieczulica panuje, tyle czasu nikt nawet nie podejdzie, nie sprawdzi pulsu, nie ustawi w pozycji bezpiecznej do przyjazdu karetki.
Jak ja bym był świadkiem czegoś takiego to bym się zatrzymał podbiegł i coś jednak próbował pomóc, w końcu to człowiek, a różne cuda się zdarzają i nawet taki wypadek raz na jakiś czas można przeżyć
Po pierwsze to nie człowiek tylko motop*zda.
Po drugie, nie ma sensu kolejny raz mu łamać kręgosłup