Kiedyś wracając z nocki (po pracy) kolega nie widząc dobrze drogi przez przypadek rozjechał jeża...
Koleżanka siedząca na tyłach spytała:
- Co się stało?
- Chyba przejechałem jeża.
Po 10 sekundach ciszy doj***ła z pełną powagą:
- To dobrze, że nie przebiłeś opony...
Hehe i ta wymiana spojrzeń z kolegą gdzie obaj dobrze wiedzieliśmy ,że to nie był żart z jej strony
Już myślałem, że jechaliście ze mną. Otóż, wiozłem kiedyś dziewczynę i jej trójkę znajomych na koncert gdzieś na drugi koniec Polski. Musiałem zjechać na pobocze, bo ktoś chciał się odlać czy coś, a w koło same pola. po kilku godzinach w aucie, wszyscy rozeszli się jak dżuma w Europie, by rozprostować kości. Nagle jeden z tych znajomych woła "Ty, jeża znalazłem". Podbijam, a jeż płaski i umiejscowiony na samym środku śladu po oponie. Szkoda mi się go zrobiło i ogólnie nie skojarzyłem faktów na początku. Popadłem w zadumę nad ciężkim życiem jeży i bezwiednie zacząłem śledzić tor opony wygnieciony w trawie, aż dotarłem wzrokiem do mojego auta. "k***a", pomyślałem. Ogólnie dążę do tego, że karma do mnie wróciła, bo jeż przebił mi oponę. Dziękuję za uwagę.
...
Hehe i ta wymiana spojrzeń z kolegą gdzie obaj dobrze wiedzieliśmy ,że to nie był żart z jej strony
...
To trochę przytępy jesteś, zarówno ty jak i twój koleżka. Przebicie opony przez kolec jeża jest jak najbardziej możliwe - widziałem motocyklową oponę kolegi z wbitym takowym. I uwierz, że koledze nie było do śmiechu....