W Hiszpanii angielski turysta poszedł do restauracji, zasiadł przy stoliku i studiuje kartę dań. Zaciekawiła go pozycja "jaja a' la corrida". Zamówił, a kelner przyniósł
dwa bycze jaja ugotowane na twardo, wielkie jak jabłka.
Anglikowi tak smakowało, że kilka dni później przyszedł jeszcze raz i zamówił to samo.
Jednak ku swemu zdziwieniu dostał dwa jaja wielkości ziarenek grochu.
Pyta się kelnera:
- Dlaczego takie małe?
- No cóż, nie zawsze torreador wygrywa...
może byk się zeźlił, że go za pedał mają... Kiedyś klasycznie podku*wiało się byka czerwoną płachtą, teraz widzę, że celują w inne preferencje i jakimiś różowycmi szmatami wymach*ją, dla podkręcenia byczej agresji...