Raz tak za małolata na półmetku w ogólniaku wyrwałem w kichawę. Koleś mi z partyzanta z dyni zaj***ł w nos, jucha się lała, ch*jowe uczucie. Do dziś nos mam deczko krzywy
Sierpowy w idealnym momencie. Knockdown i złamany nos. Pięknie go trafił. Ten drugi miał farta, że motorowiec nie miał ochraniaczy na rękach, bo by wyglądał jak ten kacap co mu granat wybuchnął przy żuchwie. Hyhy